Serial, o którym mogę mówić godzinami, choć przyznam, że mieliśmy trudny początek. I nie dlatego, że mi się nie podobał. Jest genialny formalnie i merytorycznie. Wszystko jest w nim przemyślane w najdrobniejszych szczegółach – kostiumy, światło, scenografia, nastrój, muzyka. Przygnębiała mnie utopijna fabuła, skrajnie religijno-prawicowy świat. Cztery pierwsze odcinki były ogromną katorgą, czułem, jakby ktoś zaprosił mnie na maraton, do którego nie byłem przygotowany. Drugi raz podszedłem do niego, kiedy zaczął zgarniać zawrotną liczbę nagród. Po szóstym odcinku uznałem, że jest genialny. Zafascynowała mnie wizja, niby odległa, a jednak bliska współczesnemu światu, gdzie kościół i wszelkie fanatyzmy są oklaskiwane przez masy. Walka głównej bohaterki z systemem, a nawet sama jej postać jest swego rodzaju grą i pomysłem na ten serial. Nie do końca atrakcyjna, nie do końca święta, ale mało kto potrafi tak zjednać widza i magnetyzować jednocześnie. Ten serial wstrząsa, przeraża i szokuje. Czekam niecierpliwie na kolejny sezon.