Takich komedii teraz wszyscy potrzebujemy. „Palm Springs” w zabawny, dość przewidywalny, ale nie przegięty w żadną stronę sposób dostarcza pozytywnych emocji z historią miłosną w tle. Spora w tym zasługa gry aktorskiej - w szczególności Samberga. Grany przez niego Nyles jest beztroskim młodym mężczyzną, który w wyniku jednej niefortunnej decyzji codziennie przeżywa ten sam dzień. Z kolei Sarah (Milioti) to zdeklarowana singielka lubująca się w romansach i imprezach. Jak można się domyślić, to jedynie powierzchowna charakterystyka bohaterów, ponieważ jak to zwykle bywa w przypadku podobnych łatek - drzemią pod nimi zgoła odmienne uczucia. Nyles i Sarah spotykają się na sztywnej imprezie, ratując wieczór wzajemnym towarzystwem, aż w końcu oboje trafiają do tej samej pętli czasowej. Odkrywają możliwości, jakie daje całkowita wolność, realizują różne szalone pomysły, a w międzyczasie poznają siebie.
„Palm Springs” zrobiło furorę na festiwalu Sundance, a na Rotten Tomatoes ma prawie 100% pozytywnych recenzji. Ponadto otrzymał nominację do Złotego Globu w kategorii „Najlepszy film komediowy lub musical” oraz „Najlepszy aktor w filmie komediowym lub musicalu”. Czy zgarnie statuetki? Przekonamy się już w niedzielę, a tymczasem polecamy wybrać się do kin. Same pokazy przedpremierowe przyciągnęły ponad 58 tys. widzów.