Parthenope, inteligentna studentka antropologii, balansuje między zachwytem nad sobą a próbą zbudowania własnej tożsamości. Jej historia, podzielona na chronologiczne rozdziały, czerpie inspiracje od „Śmierci w Wenecji” po „Marzycieli”. Sorrentino flirtuje z feminizmem, pozostając jednocześnie wielbicielem urody Porty. Niezwykłe zdjęcia i muzyka oraz Neapol, w którym natychmiast każdy się zakocha.
O filmie mówi jego twórca, Paolo Sorrentino
Co chciałeś przekazać w tej niezwykłej opowieści?
Pomysł na film wziął się z idei bardzo bliskiej mojemu sercu, dotyczącej upływającego czasu i tego, jak życie się zmienia. Gdy życie się zmienia, zmienia się nasz sposób odczuwania. Z wiekiem zmienia się też nasza wrażliwość. Nadchodzi czas, gdy patrzymy wstecz, myśląc o doświadczeniach z młodości i o tym, co przepadło. Nadchodzi też czas, gdy patrzymy w przyszłość i przyszłość jest znacznie bliżej teraźniejszości.
Całe to przemijanie i obrastanie w lata, jest czymś niesamowitym. Nasze życia są pełne niesamowitości. Życie jest długie. Jest coś bohaterskiego w tym, jak ludzie znoszą różne doświadczenia związane z miłością, cierpieniem, rozczarowaniem, rozczarowywaniem innych i rozczarowywaniem działaniem innych. By się jakoś do tego wszystkiego odnieść, zawsze czułem większą więź z kobietami niż z mężczyznami. Kobiety są bardziej wyczulone na kwestię przemijania. Ponadto konkretne momenty niejako definiują ich życie, na różnych jego etapach. Jeśli chodzi o kwestię upływu czasu, chciałem stworzyć film wielki, również w wybierze estetycznym i bohaterskim. Jestem zdania, że dzisiaj bohaterstwo znów jest po stronie kobiet, bardziej niż po stronie mężczyzn. Teraz bohaterkami są kobiety. Miałem więc pomysł na protagonistkę, symbol wolności.
Czy chciałeś pokazać, że doceniana za urodę Partenope ma też bogate wnętrze?
Nie skupiałem się szczególnie na jej urodzie. Uroda albo jest, albo jej nie ma. Nie jest to składnik życia. To prawda, że uroda może mieć wpływ na życie człowieka. Jesteśmy jednak skazani na rozwijanie innych umiejętności na naszej drodze życia. Nie wiem nawet, czy aktorka grająca Partenope jest piękna, czy nie.
Zapewne jest, ale nie dlatego ją wybrałem. Bardziej zafascynowało mnie jej spojrzenie. Dostrzegam coś bolesnego w jej oczach. Dostrzegam też ciekawość życia. Te cechy, które są ze sobą w sprzeczności, przydzieliłem protagonistce, gdy już wybrałem Celeste. Ma w oczach ból, tak typowy dla młodości. W młodości nie rozumiemy, dlaczego cierpimy. Czasem nawet nie rozumiemy tego, gdy się zestarzejemy. Ale ten ból tam jest. Gdy człowiek jest młody, potrafi odrzucić hamulce, by żyć pełnią życia i zagłuszyć ten ból. Wszystko to składa się na istotę ludzkiej egzystencji.
Jak doszło do wyboru Gary’ego Oldmana do roli Johna Cheevera?
Trafiłem na wywiad, w którym Oldman mówił, że chciałby ze mną pracować. Zaraz po tym, następnego dnia, zdobyłem jego numer i zadzwoniłem. Nie wiedziałem jeszcze jaki będę robił film. Uznałem jednak, że nie ma filmu, w którym on by się nie odnalazł. To aktor z najwyższej półki. Mógłby zagrać wszystko. Uznałem, że stworzę postać, którą on mógłby zagrać.
Co szczególnie podoba ci się w tej postaci?
Cheever rzeczywiście spędził sporo czasu we Włoszech. Podoba mi się jako pisarz. Największe wrażenie zrobiły na mnie jego dzienniki. W tych dziennikach zawarł masę emocji. Opisuje to, jak czuje się więźniem uczuć. Walczy z rzeczywistością w ramach swojej egzystencji, czego nie chce pokazać. Nie odreagowuje tych uczuć. W dużej mierze ma to związek z jego homoseksualizmem i alkoholizmem. Uznałem, że ciekawie będzie mieścić go w fikcyjnej sytuacji, przed kobietą, która wybrała się w podróż ku wolności. Interesujące byłoby jej spotkanie z dojrzałym mężczyzną, który nie może udać się. Podróż ku wolności, bo on nie może być wolny. Chciałem też zasugerować, że Partenope mogłaby uniknąć bolesnej egzystencji Cheevera, gdyby tylko wybrała wolność i jej poszukiwała.
Czy Partenope sięga po wolność?
Zdecydowanie sięga po wolność. Wolność to w jej życiu drogowskaz. Widzimy ją 40 lat później i w dalszym ciągu jest wolna. Jest taka bardzo odważna rzecz, na którą Partenope się porywa. Świadczy to też o jej wielkości. Działa w służbie miłości. Patrzy na miłość jak na przygodę. Żałuje utraconych szans na miłość. W tym sensie zbliża się do perfekcji, by te miłości nie zostały spełnione. Jakoś wierzę, że jeśli osiągnie się miłość, osiąga się też niedoskonałość. A jeśli nie da się miłości dopełnić, zbliżamy się do perfekcji. Trafiłaś w punkt.
Czy w Neapolu przedstawiasz protagonistkę u progu dorosłości?
Część związana z Capri, ta wypełniona kolorami, nawiązuje do jej młodzieńczej beztroski, braku hamulców w poznawaniu świata. W dalszej części musi radzić sobie z życiem przez pryzmat porzucenia, ale i miłości. Gdy przenosi się do Neapolu, zaczyna angażować się w mniej krystaliczne sytuacje, dużo brudniejsze. Wtedy następuje zmiana kolorów. Życie staje się mroczne. Można się rozsmakować w wolności w sposób czysty i pogodny. Ale gdy się dorasta, często wchodzi się w sytuacje bardziej zdegenerowane.
Człowiek odrzuca siebie, by skosztować różnych form miłości. Taki rodzaj odrzucenia może być niczym cios w serce. To może być bolesne doświadczenie, nie takie ciepłe i radosne. W pewnym wieku trzeba już podnosić odpowiedzialność za swoje czyny. Na tym etapie, kolorystyka schodzi do szarości.
Film w kinach od 14 marca.