„Obecność Mariusza w procesie tworzenia spektaklu jest bardzo cenna. W trakcie interpretacji tej historii, mogliśmy na bieżąco weryfikować czy rzeczywiście trafiamy w ranę, o której on opowiada. Mimo humorystycznej otoczki, jest w spektaklu sporo goryczy, która myślę dotyczy aktualnie wielu ludzi”, mówi Ewelina Pankowska.
Spektakl, który zadebiutował jako dyplom Klaudii Gębskiej w Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, zbierał nagrody na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych i Forum Młodej Reżyserii. Teraz dostaje drugą odsłonę w Nowym Teatrze – w wersji koncertowej, gdzie aktorzy na żywo tworzą ścieżkę dźwiękową.
„Przyznam, że jestem zachwycona tę formą. Dosyć późno w naszym procesie tworzenia spektaklu doszliśmy do takiej estetyki, natomiast mamy z tego wielką frajdę i mam nadzieję, że przeniesie się ona także na widzów. Jest na to duża szansa. Obecność muzyki Borysa, w której wszyscy zdążyliśmy się już zakochać, bardzo nas niesie i podnosi jakość spektaklu, bo w sama w sobie jest znakomitym materiałem dla publiczności”, kontynuuje aktorka.
W tej realizacji reżyserię dzielą Ewa Galica – młoda twórczyni nagrodzona za spektakle „A ja żyję bardzo” i „Minuta w Ciemności” – oraz Piotr Polak, aktor związany z Nowym od 2011 roku, dla którego jest to reżyserski debiut.
„Praca z Piotrem przebiega bardzo naturalnie. To nasza kolejna współpraca, Piotr świetnie podejmuje tę odpowiedzialność, jaką jest reżyserowanie spektaklu. Jakkolwiek jako aktorzy tworzymy spektakl wspólnie, to jednak reżyser bierze na siebie ostatecznie największy ciężar”, .
fot. Tomek Janus / @tomekjanus
Muzykę skomponował Borys Kunkiewicz, scenografię przygotował Jędrzej Hechłacz. Obsada – Ewelina Pankowska, Piotr Polak, Jan Sobolewski i Michał Surówka – buduje narrację na styku dokumentu i baśni. Bo to właśnie mroczna baśń o pracodawcach i pracobiorcach, refleksja na temat pracy dającej chwilowe poczucie pożyteczności i równie szybko zabierającej godność. Piekarnia, miejsce, które kojarzymy z domowym ciepłem i tradycją rzemiosła, okazuje się przestrzenią, gdzie nie obowiązuje prawo pracy, tylko prawo silniejszego. Gdzie „świadomi społecznie właściciele” zatarli realny obraz fizycznej pracy bez snu.
fot. Tomek Janus / @tomekjanus
„Pieśni piekarzy polskich” to spektakl potrzebny, bo obnażający. Pokazujący, że estetyka nie zastępuje etyki, a instagramowa wizualność nie zmienia warunków pracy. Że za szklaną szybą, przez którą patrzymy na ciężko pracujących robotników, kryje się mechanizm, który zjada ludzi równie skutecznie jak piec trawi drewno. I że rap w piekarni to nie fanaberia, ale przestrzeń wolności – jedyna, jaka została.