„Myślę, że była silną, skomplikowaną osobą, może w pewnym sensie rozpieszczoną” – rozmawiamy z Kevinem Macdonaldem, reżyserem „One to One: John i Yoko”
Autor: Magda Chemicz
13-09-2025


12 września do kin wszedł wyjątkowy dokument. „One to One: John i Yoko” to niesamowicie aktualna opowieść o muzyce, polityce i partnerstwie.
Czy może być coś przyjemniejszego niż leniwy dzień, w którym wreszcie możesz nic nie robić, położyć się, zrelaksować i przeskakiwać między programami w telewizorze? Najlepiej, gdy telewizor jest w sypialni i nie musisz nawet wychodzić z łóżka. Tak właśnie spędzali swoje dni John Lennon i Yoko Ono w swoim nowojorskim mieszkaniu. I między innymi o tym jest nowy film Kevina Macdonalda – o dwójce ludzi, którzy o rzeczywistości dowiadywali się z mediów. To jednak nie tylko to – film świetnie pokazuje sytuację społeczno-polityczną i zaangażowanie, z jakim para muzyków działała.
Nie jest to pierwsza produkcja szkockiego reżysera. Nie jest to też jego pierwszy dokument. W 2000 roku otrzymał Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny za „Jeden dzień we wrześniu", poświęcony atakowi terrorystycznemu podczas igrzysk w Monachium w 1972 roku. A „One to One: John and Yoko" trzyma poziom.
Magda Chemicz: Skąd wziął się pomysł na ten film?
Kevin Macdonald: Cóż, producent zwrócił się do mnie i powiedział: „Mam prawa do jedynego koncertu, jaki John Lennon dał po odejściu z The Beatles. Chcesz nakręcić o tym film?". Odpowiedziałem: „Tak, ale jak można nakręcić coś nowego o The Beatles?" I tak przez długi czas się zastanawiałem.
A potem usłyszałem wywiad z Johnem, w którym opowiadał, że przez większość pierwszego roku pobytu w Ameryce nie robił nic innego, tylko oglądał telewizję w swoim łóżku. I w ten sposób poznawał Amerykę. Pomyślałem: „Hej, to bardzo interesujący pomysł na film!". To byłoby tak, jakby widzowie leżeli razem z nimi na łóżku, oglądali telewizję, poznawali Amerykę, poznawali ten okres. A potem będzie można to powiązać z piosenkami, żeby widzowie dostrzegli, że niektóre kwestie polityczne i tematy poruszane w archiwalnych materiałach filmowych pojawiają się również w piosenkach. Wpadłem więc na ten pomysł, a potem zajęło mi tylko półtora roku, żeby go zrealizować.
MC: Jak sam powiedziałeś, istnieje wiele filmów o Johnie Lennonie, jego późnej karierze i relacji z Yoko Ono. W poprzednich wywiadach mówiłeś, że wiele z nich przedstawia toksyczną wizję. Jaka jest twoja wizja i co wyróżnia ten film?
KM: Nie próbuję opowiadać historii ich życia. Opowiadam tylko o jednym, bardzo spokojnym okresie. Nie próbuję zagłębiać się w ich psychikę, rozmawiać z terapeutami, przeprowadzać z nimi wywiadów. Pokazuję, że mimo dużych możliwości finansowych wprowadzili się do zwykłego mieszkania. Pokazuję też moment, kiedy się wyprowadzili. Jakie archiwa z tego okresu istnieją? W filmie jest wiele niesamowitych rozmów telefonicznych, są też domowe filmy i tego typu rzeczy.
Pomyślałem: wyobraź sobie, że umierasz. Ktoś przychodzi do twojego domu i mówi: „Nie wiem nic o tej osobie, ale jeśli złożę wszystkie jej posty w mediach społecznościowych, zdjęcia, pamiętniki, to czego się dowiem?". I to wydaje mi się naprawdę interesującym pomysłem. Co mówią o nas pozostawione filmy i nagrania audio?
MC: Twój film pokazuje Johna Lennona takim, jakim był. A jeśli chodzi o rozmowy telefoniczne – skąd wziął się ten pomysł? I jak zdecydowałeś, które z nich zamierzasz wykorzystać?
KM: Myślę, że bez nich film byłby znacznie gorszy, a kiedy zaczynałem pracę, nie miałem do nich dostępu. Ale pewnego dnia, kiedy edytowałem już od sześciu miesięcy, skontaktował się ze mną archiwista rodziny Lennonów. Powiedział: „Och, właśnie znaleźliśmy to pudełko. Nie wiemy, co w nim jest, ale jest podpisane: »taśmy audio, 1972, Bank Street«. Chcesz ich posłuchać?". A ja na to: „Oczywiście, że chcę". Więc przesłali mi je wszystkie.
Było to około 20 godzin nagrań rozmów telefonicznych. Nagrywali wszystkie, ponieważ uważali, że rząd ich podsłuchuje. I myślę, że mieli rację – byli szpiegowani przez FBI. Więc siedziałem przez jakieś trzy dni i po prostu słuchałem. To było bardzo zabawne, czułem się, jakbym był z nimi i podsłuchiwał ich rozmowy z innymi ludźmi. Wiele z nich jest bardzo banalnych, ale właśnie te banalne rzeczy wywołują uczucia. Nadają Johnowi i Yoko ludzką twarz.
Myślę, że ten film jest nieco eksperymentalny. Próbuje pokazać, że istnieje inny sposób przedstawiania przeszłości. Taki, który nie próbuje być wszechwiedzący, który pozwala widzom samodzielnie wypełnić luki. Chodzi o to, żeby rzeczy nie do końca do siebie pasowały. Niektórzy mi mówili, że to trochę jak oglądanie TikToka. Jeśli przeglądasz TikToka, to daje ci to poczucie takiej aktualności, masz wrażenie, że wiesz, co się dzieje obecnie na świecie. I właśnie to staram się osiągnąć. Dlatego umieściłem przebitki z kanałów telewizyjnych z tamtych lat. Więc dostajesz trochę reklamy wybielacza, a potem pojawia się fragment teleturnieju, w którym ktoś buduje pralkę. Potem nagle jest fragment utworu Boba Dylana „Garbage Cans". Pojawiają się różne rzeczy. Myślę, że w pewien sposób jest to dość nowoczesna opowieść.
MC: Tak, jak usłyszałam rozmowę telefoniczną, w której Yoko zamawiała muchy. Było to dla mnie zupełnie wyrwane z kontekstu, ale sprawiło, że wydała mi się bardziej realna, ludzka.
Ale poza humanizacją zarówno Johna, jak i Yoko, twój film podkreśla polityczną wizję tamtych czasów i skupia się na aktywizmie politycznym muzyków. Czy jest to dla ciebie osobiście ważne? Jaką rolę odgrywa polityka w twojej twórczości?
KM: Cóż, to skomplikowane pytanie. Ale zasadniczo chciałem nakręcić film, który nie byłby kolejnym filmem o Johnie i Yoko. Chciałem stworzyć film, który mówiłby zarówno o teraźniejszości, jak i o przeszłości. Bo kiedy spojrzymy na lata 1972 i 1973, okres, który obejmuje ten film, to na świecie działo się prawie to samo, co teraz. A im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że cykliczność historii jest naprawdę niesamowita. Myślę więc, że oglądając ten film, widzowie mają znacznie więcej przestrzeni na refleksję niż w przypadku filmu poświęconego wyłącznie Johnowi i Yoko.
Jeśli chodzi o politykę w mojej twórczości, to większość moich dzieł ma w taki czy inny sposób charakter polityczny. Zrealizowałem też sporo filmów po prostu o tematyce politycznej. Interesują mnie postacie o niejednoznacznej moralności, postacie, które są publicznie piętnowane lub o których ludzie mają określone zdanie, ale staram się spojrzeć na nie w inny, bardziej ludzki sposób. Myślę, że przeniosłem to w pewnym stopniu na Yoko, próbując zastanowić się, kim naprawdę jest ta kobieta? Jakie są jej emocje? Co czuje? Chcę, żeby ludzie ją polubili i troszczyli się o nią.
MC: Jednym z moich ulubionych cytatów z filmu jest zdanie Yoko: „W tym społeczeństwie uważano mnie za sukę. Odkąd poznałam Johna, awansowałam do rangi czarownicy".
KM: A potem pojechali do Salem, które znajduje się niedaleko Cambridge. Widzimy te wszystkie fragmenty filmu w czerni i bieli, a Yoko pozuje obok miejsc o nazwach takich jak Witch Dairy (Mleczarnia Czarownic) czy Witch Auto Body Shops (Warsztaty Blacharskie Czarownic), ponieważ Salem jest miejscem, gdzie gromadzą się wszystkie czarownice i wszystko, co z nimi związane. Uważam, że musiała mieć niezłe poczucie humoru, żeby zrobić z tego żart.
MC: Yoko była wówczas bardzo piętnowana przez społeczeństwo. Oglądając twój film, zauważyłam, że w wywiadach zazwyczaj stała za Johnem, trzymając się jego ramienia i sprawiając wrażenie raczej niepewnej. Czy uważasz, że spotykała się z negatywnym odbiorem tylko dlatego, że była z Johnem?
KM: Myślę, że była silną, skomplikowaną osobą, może w pewnym sensie rozpieszczoną. Pochodziła z bardzo zamożnej rodziny w Japonii. Uważam, że była bardzo poważną artystką. Spojrzała na Johna i powiedziała: „Mogę nauczyć cię sztuki, a czego ty możesz nauczyć mnie?". Była w tym pewna arogancja, ale myślę, że to dobrze. Myślę jednak, że ludzie zareagowali na nią negatywnie, bo oczekiwali, że będzie podekscytowana. Ale tak naprawdę było na odwrót – to John był nią podekscytowany i mówi o tym w filmie: „Spotkałem tę niesamowitą osobę i nauczyła mnie tak wiele". Dla fanów Beatlesów to nadal szokujące. Wciąż jestem zdumiony, gdy czasami przeglądam media społecznościowe i czytam komentarze ludzi na temat tego filmu. Spotykam fanów Beatlesów, którzy mówią: „Nienawidzę tego. Dlaczego ona w ogóle występuje w tym filmie? Dlaczego krzyczy?". John w wywiadach odpiera te oskarżenia: „Cała moja kariera po rozpadzie Beatlesów i tak wiele niesamowitych rzeczy – ona jest współautorką tego wszystkiego". Powiedział później, że to ona naprawdę napisała „Imagine", najsłynniejszą jego piosenkę. „Imagine" jest oparte na jej książce zatytułowanej „Grapefruit", która jest dziełem sztuki. Są to małe wiersze, które obrazują różne fantastyczne scenariusze. Na przykład jedna ze stron to wyobrażenie sobie, że jesteś chmurą unoszącą się nad pustynią. John i Yoko wzięli to i napisali na tej podstawie całą piosenkę. Dla mnie przełomowe było, kiedy zdałem sobie sprawę, że córka Yoko została porwana i zrozumiałem, jak wielki ból musiało jej to sprawić i że właśnie dlatego jest w tym miejscu, w którym jest. Mówi, że śni o tych rzeczach, mówi, że nie była dobrą matką, że kocha swoją córkę i że nie powinna jej być zabrana. Uważam to za naprawdę przejmujące i mam nadzieję, że dzięki uwypukleniu tego niektórzy ludzie po raz pierwszy poczują do niej sympatię.
MC: Powiedziałeś, że Yoko miała wpływ na Johna i to jest oczywiste. Będąc w The Beatles tworzył bardziej komercyjne piosenki o zabawie, narkotykach i miłości, a po rozpadzie zespołu, tworząc z Yoko, stał się poważniejszy i zaczął poruszać tematy polityczne. Czy uważasz, że to jej wpływ?
KM: Niekoniecznie tak uważam, myślę, że chodziło raczej o czasy, w których żył. John był poważną osobą. Zawsze był dociekliwy. Jedną z rzeczy, które najbardziej w nim lubię, jest to, że zawsze szuka czegoś nowego, jest ciekaw świata. Jak rozmawia z ludźmi, to naprawdę interesuje go to, co mają do powiedzenia. Potrafi słuchać. Czasami w filmie wygląda na bardzo naiwnego i trochę głupkowatego, ale nie boi się tego. Jest bardzo otwarty, a ja podziwiam tę otwartość, uważam, że to wspaniała cecha, szczególnie dla wielkiej gwiazdy, jednej z najbardziej znanych na świecie osób w tamtym czasie. A jednak jest otwarty i nie gra rockowego boga. Nie tylko dlatego, że traktuje Yoko na równi z sobą, ale też dlatego, że zdaje sobie sprawę, że na świecie są ważniejsze rzeczy niż muzyka rockowa. Jedną z nich jest polityka, a on chce wykorzystać swoją sławę dla dobra społeczeństwa. To bardzo nowoczesne podejście.
Polecane

Zabawa na ulicach Nowego Jorku. NYC girls w sesji Karoliny Zajączkowskiej i Pauliny Raczkowskiej
![„Nouvelle Vague” – list miłosny Linklatera do francuskiej Nowej Fali [ZWIASTUN]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/68c277c08bee396d97ea10e7/NOUVELLE_VAGUE_n_00_23_18_04.jpg)
„Nouvelle Vague” – list miłosny Linklatera do francuskiej Nowej Fali [ZWIASTUN]

Córka gwiazd, nowa naczelna Vogue i kontrowersje

Drag Queen na nowych plakatach Kai Godek. To ostrzeżenie przed edukacją zdrowotną
![Opowieść inna niż wszystkie. „One to one. John i Yoko” od 12 września w kinach [ZWIASTUN]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/68c036c173cfb754f685ade8/Screenshot%202025-09-09%20at%2016.22.18.png)
Opowieść inna niż wszystkie. „One to one. John i Yoko” od 12 września w kinach [ZWIASTUN]

6 traumatycznych filmów, po obejrzeniu których nie będziemy tacy sami
Polecane

Zabawa na ulicach Nowego Jorku. NYC girls w sesji Karoliny Zajączkowskiej i Pauliny Raczkowskiej
![„Nouvelle Vague” – list miłosny Linklatera do francuskiej Nowej Fali [ZWIASTUN]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/68c277c08bee396d97ea10e7/NOUVELLE_VAGUE_n_00_23_18_04.jpg)
„Nouvelle Vague” – list miłosny Linklatera do francuskiej Nowej Fali [ZWIASTUN]

Córka gwiazd, nowa naczelna Vogue i kontrowersje

Drag Queen na nowych plakatach Kai Godek. To ostrzeżenie przed edukacją zdrowotną
![Opowieść inna niż wszystkie. „One to one. John i Yoko” od 12 września w kinach [ZWIASTUN]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/68c036c173cfb754f685ade8/Screenshot%202025-09-09%20at%2016.22.18.png)
Opowieść inna niż wszystkie. „One to one. John i Yoko” od 12 września w kinach [ZWIASTUN]


