Advertisement

Satyra na pięknych i bogatych tego świata. „W trójkącie” o walutach, które prędko przestają mieć znaczenie

Autor: KB
04-01-2023
Satyra na pięknych i bogatych tego świata. „W trójkącie” o walutach, które prędko przestają mieć znaczenie
Zwycięzca zeszłorocznego festiwalu w Cannes, „W trójkącie”, to najnowszy film Rubena Östlunda, satyra na pięknych i bogatych tego świata utrzymana w klimacie, który poznaliśmy w „The Square” (także zdobywcy Złotej Palmy, z 2017 roku). Atmosfera ta ewidentnie się sprawdziła, bo na kolejny projekt Szweda wyczekiwano z niecierpliwością. W szczególności po medialnym szumie, jaki towarzyszył mu od czasu premiery w Cannes. „W trójkącie” w kinach od 6 stycznia.
Ruben Östlund upodobał sobie kierowanie uwagi na powierzchowność i płyciznę, jakie często towarzyszą życiu elit. Na bohaterów „W trójkącie” wybrał przedstawicieli rozmaitych grup społecznych, których łączy styl życia bogaczy oraz uprzywilejowanie. Już sama sekwencja otwierająca przedstawia pokaz marki modowej krzyczący hasłami o równości i tolerancji, których próżno szukać poza wybiegiem. W ten sposób poznajemy parę modeli, Yayę (Charlbi Dean) i Carla (Harris Dickinson), a także zaplecze ich pracy. Jak zdradził reżyser, zgłębił ten temat dzięki swojej partnerce, fotografce modowej, która opowiedziała mu o warunkach zatrudnienia modelek i modeli, m.in. o fakcie, że model często zarabia jedną trzecią tego, co modelka. Podczas zbierania materiałów do filmu Östlund rozmawiał z modelami, od których niejednokrotnie usłyszał, że muszą manewrować wśród potężnych, homoseksualnych mężczyzn z branży chcących z nimi sypiać, niekiedy obiecując ułatwienie kariery.
Pod pewnymi względami życie męskiego modela odzwierciedla to, z czym kobiety mierzą się w patriarchalnym świecie, stwierdził Östlund.
To zresztą niejedyny akcent w filmie dotyczący stereotypowego postrzegania płci.

Świetny casting

Dean i Dickinson doskonale sprawdzają się w swoich rolach. Grają parę modeli i influencerów, którzy stale dokumentują swoje szampańskie życie, choć efektowne obrazki przeważnie są wyreżyserowane i nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Poza kadrem aparatu ci dwoje stale się kłócą – oczywiście, o pieniądze i status – a wszelkie próby szczerej rozmowy na poważne tematy spalają na panewce. Ich związek zdaje się być raczej chłodną kalkulacją obliczoną na kilku dodatkowych followerów ze strony partnera. Ciekawym zabiegiem stało się jednak obsadzenie w roli Yayi Charlbi Dean, która prywatnie była modelką, aktorką i prowadziła zasięgowe konto na Instagramie, jednak na całej długości jej brzucha ciągnie się blizna po operacji, co stanowi interesującą rysę na nieskazitelnej kreacji jej bohaterki.
Niestety, Charlbi Dean, 32-latka, której po premierze „W trójkącie” wróżono niesamowitą karierę, zmarła w sierpniu na sepsę.
Bezapelacyjną gwiazdą „W trójkącie” stał się niezawodny Woody Harrelson, którego pojawienie się na ekranie wystarcza, by skraść całe show. Tym razem obserwujemy go w roli wiecznie pijanego kapitana statku oraz myśliciela, który z bogatym Rosjaninem prowadzi dysputy na temat Karola Marksa i kapitalizmu.
Pozostając w systemach ekonomicznych, nietrudno wydedukować, że „W trójkącie” sprowadza piękno i bogactwo do walut wyjątkowo niestabilnych, które w pewnych okolicznościach nie mają najmniejszego znaczenia poza tym, że są „hot”.

Forma ponad treścią

W swoim najnowszym filmie Östlund przez cały czas kreuje sytuacje wyjątkowo niekomfortowe dla ludzi, którzy czują się obrzydliwie komfortowo ze swoimi przywilejami. Jednocześnie nie dzieli na lepsze czy gorsze, lecz pokazuje, że odrobina władzy w rękach kogokolwiek, także osoby z nizin społecznych, powoduje zwrot o 180 stopni, dopuszcza patologie i brak szacunku. Reżyser operuje na stereotypach i przerysowanej formie, ale widz ma tego świadomość i przymruża oko na pewne sprawy. Jednocześnie „W trójkącie” daje do myślenia, dlatego ci, którzy po obejrzeniu zwiastuna spodziewają się jedynie beczki śmiechu, mogą się zdziwić.
W efekcie otrzymujemy film, który kłuje, niezależnie od tego, jaką grupę i klasę społeczną reprezentujemy. Jest jak uciążliwa mucha przy uchu, która każe trzymać się na baczności i przeprowadzić autoanalizę.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement