Dziewczynom zarzucano, że ich pierwsza płyta nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie rodzice Toli. Za wydanie debiutanckiego albumu Blog 27, LOL, odpowiedzialna była wytwórnia Magic Records, której założycielem jest ojciec Szlagowskiej, Jarosław (perkusista zespołów takich jak Oddział Zamknięty i Lady Pank), a specjalistą ds. marketingu i promocji była wówczas matka wokalistki, Żaneta Szlagowska. To pewnie poniekąd prawda, ale nie można zapominać, że na świecie wówczas panował silny trend na zespoły młodzieżowe – z emo-chłopcami z Tokio Hotel na czele. I chociaż na każdej szkolnej dyskotece dało się słyszeć hity takie jak „Uh la la la” czy „Hey boy (get your ass up)”, których słowa znali wszyscy, Blog 27 nie przyjęło się wśród polskiej publiczności. Inaczej to wyglądało za granicą. Zespół koncertował w Austrii, Szwajcarii, Niemczech, Japonii czy na Węgrzech, a nawet supportował wymienionych wcześniej chłopaków z popowo-rockowej grupy.
Opinii na temat dziewczyn z Blog 27 było tyle, ile ludzi. Oczywiście, zdarzały się zdania rzeczowe, ale zdecydowana większość komentarzy, jakie znajdziemy w otchłani internetu, przedstawia się podobnie do cytatu z jednego z forum: „Jak je pierwszy raz zobaczyłam, miałam wrażenie, że włożyły na siebie pierwsze lepsze [ciuchy] z szafy… żałosne”. Co w tym żałosnego? Trudno stwierdzić, ale można zgadywać, że w mniemaniu autorki posta wokalistki nieudolnie stylizowały się na punkówy. Gdzie indziej przeczytamy: „Wymalowane, poprzebierane małolaty, które myślą, że są fajne”, lecz najcięższą artylerię wytoczył autor tego komentarza: „Ja bym swoją córkę zaj*bał prędzej, niż pozwolił grać takie coś >.<”. I o ile można nie uznawać muzyki Blog 27, o tyle trudno skonfrontować swoje umiejętności z wypowiedzią, która nie zawiera w sobie nawet krzty konstruktywnej krytyki, a zamiast tego jest pustym hejterstwem. Wiele z nas się zastanawia, czemu ludziom chce się to robić? Czemu marnują na to czas? Po co wymiotować swoją nienawiścią zamiast po prostu odwrócić się i pójść w swoją stronę?
Tak właśnie zrobiła Tola. Nie oglądając się na samonakręcającą się machinę nienawiści, w 2008 roku wyjechała do Los Angeles, by na przekór opinii anonimowych hejterów kształcić się w prestiżowej szkole muzycznej. Dzisiaj Tola gra na fortepianie, komponuje i szykuje się do wydania solowej płyty. Ponadto występuje na kultowych festiwalach takich jak Spring Break w Poznaniu, a niedawno zaśpiewała również na otwarciu Concept Store marki Volvo w centrum Warszawy. Dwudziestosześcioletnia dzisiaj wokalistka bardzo dojrzała pod względem muzycznym, a także zmieniła styl na znacznie bardziej subtelny i elegancki.
Żyjemy w epoce, w której każdy, pod płaszczem anonimowości może wyrazić swoją opinię. Zachwytom i wyrazom wsparcia często towarzyszy jednak hejt – najczęściej bezsensowny i nieuzasadniony. Muzycy i artyści muszą pokornie znosić opinie tych, którzy bagatelizują ich ciężką pracę. Przykładem jak z dystansem podchodzić do tego zjawiska jest wideo, którego bohaterami jest producencki duet Flirtini. W zrealizowanej przez Ballantine's, pod hasłem True Music, akcji, marka kontynuuje wspieranie artystów, którzy są autentyczni i mają zdrowe podejście do rzeczywistości.