Advertisement

Stefan Laudyn jest dyrektorem Warszawskiego Festiwalu Filmowego od ponad 25 lat

Autor: Karol Owczarek
23-11-2017
Stefan Laudyn jest dyrektorem Warszawskiego Festiwalu Filmowego od ponad 25 lat
Stworzył jedyny w Polsce festiwal prestiżowej kategorii "A"

Przeczytaj takze

Stefan Laudyn kierować Warszawskim Festiwalem Filmowym zaczął w 1991 roku. Co roku wydarzenie to przyciąga tłumy widzów głodnych artystycznego kina. Liczy się także na świecie, od kilku lat bowiem WFF należy do elitarnego grona międzynarodowych konkursowych festiwali filmowych – obok Cannes, Wenecji, Berlinale, Locarno i San Sebastian. Choć Laudyn ukończył Inżynierię Sanitarną i Wodną na Politechnice, to całe dojrzałe życie poświęcił kinu.
Miłość do kina panu nie przemija? Są kryzysy, rozstania?
Stefan Laudyn: Zwykle po każdej edycji Festiwalu pojawia się u mnie - nie uwierzy pan - głód filmów. Akurat wtedy jest czas głosowania na Europejskie Nagrody Filmowe, więc przy okazji nadrabiam zaległości i oglądam filmy, których nie miałem okazji wcześniej obejrzeć.
Jak się zaczęła pana przygoda z kinem?
Mając kilka lat zostałem zaprowadzony do "Iluzjonu", który wtedy mieścił się w kinie "Pod Kopułą" na tyłach placu Trzech Krzyży, na "Rio Bravo" w Johnem Wayne'm. Spodobało mi się. Potem moja podstawówka na Hożej była o minutę spaceru od "Iluzjonu", obok był "Śląsk", a w okolicy jeszcze "Atlantic", "Palladium", "Relax", "Polonia", "Skarb", "Bajka", "Skarpa", "Wiedza", "Przyjaźń" i "Młoda Gwardia"...
Co wyróżnia Warszawski Festiwal Filmowy na tle dziesiątek innych polskich festiwali?
Warszawski Festiwal Filmowy jest jedynym w Polsce festiwalem tzw. kategorii "A". Mamy najwięcej premier światowych, międzynarodowych i europejskich. Zwycięstwo na WFF kwalifikuje filmy krótkometrażowe do Oscara w czterech kategoriach, a sam udział w WFF kwalifikuje pełnometrażowe dokumenty do Europejskich Nagród Filmowych. Dzięki WFF polscy widzowie zobaczyli po raz pierwszy tysiące wspaniałych filmów i spotkali się z ich twórcami. Inne festiwale powtarzają zagraniczne filmy z naszego programu - nigdy odwrotnie.
Były jakieś szczególne, wyjątkowe momenty, czy wydarzenia podczas WFF, które panu zapadły w pamięć?
Było ich sporo, ale najbardziej zapadła mi w pamięć wizyta Jej Cesarskiej Wysokości księżnej Takamado w roku 2015, z którą miałem zaszczyt rozmawiać w cztery oczy.
Jaki jest główny klucz doboru filmów na WFF?
Szukamy interesujących historii, dobrze opowiedzianych językiem współczesnego kina. Naturalnie staramy się prezentować filmy, które naszym zdaniem będą interesujące dla warszawskiej publiczności. Film jest dla mnie przede wszystkim sposobem komunikacji między ludźmi.
Napisał pan, że sztuka jest ważniejsza od polityki. W czasach wielkich podziałów i napięć, gdy o polityce mówi się w wszędzie, można uciec od polityki?
Ja nie uciekam od polityki. Od 4 czerwca 1989 roku głosuję we wszystkich wyborach.
Jaka jest pana zdaniem kondycja polskiego kina? Mówi się, że dzięki wsparciu PISF-u nasi twórcy są coraz odważniejsi i pewniejsi siebie, mają też coraz więcej sukcesów na zagranicznych festiwalach.
Ja bym nie demonizował. Kondycja polskiego kina nie jest moim zdaniem aż tak dobra, jak mówią jedni, ani tak zła jak mówią inni. A co do sukcesów międzynarodowych, to w roku 1994 były w Cannes trzy polskie filmy: "Trzy kolory: czerwony" Kieślowskiego w głównym konkursie, "Jańcio Wodnik" Kolskiego w Certain Regard, a "Wrony" Kędzierzawskiej w Piętnastce Realizatorów. Sukces niebywały, a wtedy nie było PISF-u. Pamiętajmy, że filmy są przede wszystkim rezultatem talentu reżyserów, producentów i ich ekip, a PISF to zaledwie finansowe wsparcie tej sumy talentów. PISF jest po prostu funduszem filmowym, dużym źródłem finansowania filmów, który jednak nie zastąpi twórców.
Teraz przyszłość PISF-u stoi pod znakiem zapytania, gdyż Ministerstwo Kultury zwolniło dyrektorkę, Magdalenę Srokę. Czeka nas zalew kina patriotycznego?
Dotychczas wyniki konkursów na dyrektora PISF były znane wtajemniczonym zanim jeszcze rozpoczęto przesłuchania kandydatów. Teraz nie mam takiej wiedzy - i bardzo mnie to cieszy. Naturalnie czekam na wyniki konkursu, ponieważ wiele zależy od osoby dyrektora PISF. Ale nie wpadam w panikę, nie rozpaczam, nie zakładam, że nastąpi katastrofa. Co do patriotyzmu, to skłaniam się do definicji autorstwa pisarza Zygmunta Miłoszewskiego, dla którego patriotyzm to za********nie po 10 godzin dziennie. Od wielu lat trzymam się tej formuły patriotyzmu - i niech nas on zalewa, również w formie filmów.
Planuje pan jakieś zmiany w kolejnych edycjach WFF? Czy też woli się pan trzymać sprawdzonej formuły?
Organizowanie każdej kolejnej edycji WFF oznacza budowanie go od podstaw. Co do "sprawdzonej formuły", to owszem, znowu planujemy pokazy filmów w kinach. Dodam, że cały czas jesteśmy otwarci na nowości, które mogą nas kompletnie zaskoczyć.
Jakie filmy ogląda pan na co dzień? Jestem pan kinofilem, chłonącym wszystko, czy raczej wybrednym koneserem?
Życie jest zbyt krótkie, żeby oglądać wszystko.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement