Advertisement

Sześć dróg do szczęścia: przewodnik po koncertach roku 2025, na które czekamy

Autor: Agnieszka Sielańczyk
23-06-2025
Sześć dróg do szczęścia: przewodnik po koncertach roku 2025, na które czekamy
Jeśli ktoś myśli, że scena muzyczna to wciąż hierarchia starzejących się rockmanów i młodych królowych popu, to pora na brutalne rozmycie tych kategorii. W tym roku Warszawa otrzymuje sześć lekcji tego, jak w 2025 brzmi prawdziwe, artystyczne ryzyko.
Kiedy ambicja spotyka ból: 070 Shake
18 czerwca w Klubie Stodoła gości 070 Shake — artystka, która już w wieku 28 lat ma za sobą spektakularny rozpad z Kanye Westem, współpracę z Beyoncé i status jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci w hip-hopie. Ale to nie wystarczy, żeby zrozumieć fenomen Danielle Balbueny.
Jej muzyka to emocjonalny rollercoaster – pełen mroku, nadziei i surowej autentyczności, co brzmi jak kolejny press releasowy bełkot, dopóki nie usłyszysz „Escapism" — utworu, który w 2023 roku stał się viralem, ale nie dzięki tanecznemu challenge'owi czy memowi. Stał się viralem, bo ludzie potrzebowali czegoś, co nazwałoby ich samotność po imieniu.
070 Shake to dziecko New Jersey, które pseudonim zawdzięcza kolektywowi 070 — cyfry pochodzą od kodu pocztowego stanu. Jej głos — chropowaty, czasem łamiący się — to instrument, którym rysuje mapę współczesnego wyobcowania. Na koncertach Shake nie tylko śpiewa, ale i płacze, i krzyczy, i milknie w połowie słowa, jakby nagle uświadomiła sobie, że jej prywatność stała się towarem.
Synergia southern rock i prywatnych tragedii: Marcus King
30 czerwca w tym samym klubie wystąpi Marcus King, gitarzysta, który w wieku 29 lat ma za sobą większą liczbę tragedii niż bohaterowie powieści Faulknera. Syn i wnuk muzyków, który zaczął grać na gitarze w wieku ośmiu lat, King to żywy przykład na to, że talent nie chroni przed autodestrukcją.
W swojej muzyce porusza tematy złamanego serca, uzależnień i problemów ze zdrowiem psychicznym — co nie jest wyjątkowe w świecie southern rocka. Wyjątkowe jest to, jak King przemienia osobiste upadki w muzykę, która nie szuka litości, lecz prawdy. Jego album „Mood Swings" z 2024 roku to niczym moment chrztu, gdy woda zmywa całe życie pełne grzechów i upadków, pozostawiając tylko odrodzony, lecz wciąż surowy i prawdziwy do bólu, pierwotny krzyk.
Synth-pop jako forma terapii: Allie X
1 lipca w Klubie NIEBO zagra Allie X — kanadyjska artystka, którą krytycy nazywają spadkobierczynią Kate Bush, ale która sama wolałaby być pierwszą Allie X. Na albumie „Girl With No Face" znalazł się trylogiczny utwór „Off With Her Tits", który błyskawicznie zyskał status kultowego w społeczności queer i w ciągu kilku tygodni od premiery zdobył miliony odsłuchań.
Alexandra Ashley Hughes to artystka, która osobiste zarządza każdym szczegółem swojej twórczości, od wyboru fotografów i reżyserów po samodzielne montowanie swoich teledysków. W epoce, gdy popkultura jest zdominowana przez zespoły kreatorów, Allie X pozostaje samotną wilczyca, która nie boi się mówić o sprawach, które są dla niej ważne. Wokalna ekspresja Allie X osiągnęła nowy poziom – artystka wyje, krzyczy, czasem szepcze… ale przede wszystkim brzmi intrygująco złowieszczo. Jej koncerty to nie tyle show, co seanse, podczas których publiczność czuje się jak uczestnik tajemniczego rytuału.
Rodzina jest wszystkim: Infinity Song
1 sierpnia w Hybrydach wystąpi Infinity Song — zespół, który dowodzi, że w czasach rozpadających się więzi społecznych, rodzina wciąż może być podstawą rewolucji artystycznej. Grupa składa się z czwórki rodzeństwa — Abraham, Angel, Israel i Momo Boyd, których zamiłowanie do muzyki wynieśli z domu, ponieważ ich rodzice byli inicjatorami grupy Boys & Girls Choirs of Detroit.
Przełomowy moment nastąpił wraz z viralowym sukcesem utworu „Hater's Anthem", który zyskał uznanie m.in. Doja Cat i został udostępniony przez miliony ludzi na całym świecie. Ale to nie viral sprawił, że Infinity Song stali się ważni — to fakt, że w czasach autotune'a i cyfrowych manipulacji, oni śpiewają harmonijnie, jakby wciąż siedzieli przy rodzinnym stole. Wiele osób porównuje Infinity Song do legendarnych zespołów lat 70., takich jak The Fifth Dimension, The Mamas and The Papas oraz ABBA. Porównania te są jednak mylące — Infinity Song to nie nostalgiczny throwback, lecz propozycja na przyszłość, w której współbrzmienie jest najważniejsze.
Delikatność jako opór: Billie Marten
21 października w Hybrydach zagra Billie Marten — brytyjska artystka, która jest znana ze swojego delikatnego, melancholijnego stylu muzycznego łączącego folk i indie. W czasie, gdy artyści walczą o uwagę mocnymi dźwiękami, Marten wybiera szept. Jej najnowszy album „Dog Eared" opowiada historię o tym, kim była, gdy go pisała i nagrywała, oddzielając adolescencję od dorosłości, aby móc iść dalej. Marten lubi zostawiać ślady w dobrych książkach — podkreśla ważne fragmenty, bazgrze pomysły na marginesach, zagina rogi stron, żeby zaznaczyć swoje miejsce. Jej muzyka działa podobnie — zostawia ślady w słuchaczu.
Na koncertach Billie Marten scena staje się biblioteką, w której każda piosenka to osobna historia, a cisza między utworami ma taką samą wagę jak dźwięk.
Ambient techno jako forma medytacji: Fejka
2 listopada w Hydrozagadce wystąpi Fejka — niemiecki producent, który łączy dwa z pozoru wykluczające się światy ambientu i techno. Brian Zajak, bo tak naprawdę nazywa się artysta, pochodzi z okolic Schwarzwaldu i zaczął komponować już w wieku 17 lat. Inspiracje muzyką Kiasmos, HVOB czy Christiana Löfflera miały znaczący wpływ na rozwój jego nastrojowego, acz jednocześnie ostrego brzmienia. Fejka to artysta, który udowadnia, że elektronika nie musi być zimna — może być organiczna, ciepła, ludzka.
Polska publiczność może kojarzyć muzyka ze względu na wydany w 2020 roku singiel „No Goodbye", na którym słyszymy Hanię Rani, a na ostatnim, wydanym w zeszłym roku materiale „Hiraeth" gościnnie wystąpił Tomasz Mreńca. Jego koncerty to nie tyle eventy, co sesje terapeutyczne, podczas których publiczność medytuje nad naturą dźwięku.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement