Advertisement

Tożsamość w dekonstrukcji. Margiela w rękach Glenna Martensa. Powrót do starego DNA?

11-07-2025
Tożsamość w dekonstrukcji. Margiela w rękach Glenna Martensa. Powrót do starego DNA?
Glenn Martens to belgijski projektant mody, którego zaskakująco wiele łączy z samym Martinem Margielą. Może nie ma ojca pochodzenia polskiego, jak Margiela, ale ich ścieżki kariery brzmią zadziwiająco podobnie. Mianowicie: obaj ukończyli Akademię Sztuk Pięknych w Antwerpii, obaj przeprowadzili się do Paryża zaraz po studiach i obaj zaczynali jako asystenci w atelier Jeana-Paula Gaultiera. Przypadek, że to właśnie Glenn został następcą Johna Galliano?
Od 2020 roku Martens jest kreatywną głową jednej z najgorętszych marek lat 90., która podobnie jak Margiela, należy do grupy OTB, utworzonej przez samego założyciela Diesla, Renzo Rosso. Głównym celem Rosso jest celebrowanie kreatywności na każdym możliwym szczeblu, kwestionowanie stereotypów i działanie na przekór utartym schematom, a w tym właśnie Martens okazał się idealnym partnerem.
Jego zaskakujące, nieszablonowe podejście do mody i doskonałe wyczucie konstrukcji wyniosły markę Diesel z powrotem na szczyt, czyniąc z niej ponownie jeden z najbardziej ekscytujących tematów w branży. Martens zdołał stworzyć nowy język, łączący nostalgię lat 90. z odważnymi, szalonymi pokazami, które były dostępne również dla studentów i młodych widzów. W 2023 roku przychody marki wzrosły aż o 13% dzięki jego nowemu kierunkowi. Wprowadził na rynek przyciągające wzrok akcesoria, na czele z bestsellerową torbą 1DR i dał się poznać jako energiczna, medialna osobowość. Ten ruch ze strony Rosso był więc tylko kwestią czasu.
Musiałem dać Margieli nową erę. Dom był fantastyczny z Martinem, fantastyczny z Johnem. A teraz przenosimy go do współczesnego świata, gdzie wszystko jest zawsze powielane i wygląda tak samo. Myślę, że jesteśmy jedną z niewielu firm, które wciąż koncentrują się na kreatywności, mówi o nowej erze Margieli sam właściciel OTB
W pierwszej kolekcji Martensa dla Margieli mogliśmy zaobserwować dekonstrukcję, warstwowość, niezwykłe tkaniny i odniesienia do archiwalnych sylwetek, ale wszystko zostało przefiltrowane przez wrażliwość nowego dyrektora kreatywnego. W jednej z pierwszych sylwetek modelka wystąpiła w kreacji przypominającej kokon – jakby dosłownie ubierała się w proces transformacji. Rzemieślniczy kunszt był obecny w każdym szwie – wiele looków wyglądało jakby zostały uszyte z pamięci, nie z materiału.
Martens nie tylko przejął kody Margieli, ale przepisał je na własny język. Kolekcja Haute Couture Fall Winter 2025/2026w jego rękach to nie rekonstrukcja, a rewizja. Niewiadomo, czy stanie się nowym Margielą, ale z pewnością zrozumiał, że przyszłość tej marki nie leży w nostalgii, lecz w odwadze.
Demna jako pierwszy zakwestionował definicję haute couture, wprowadzając t-shirty i kurtki przypominające worki na śmieci do artystycznych kolekcji Balenciagi, wywołując absolutny szok. Teraz można śmiało powiedzieć to samo o debiucie Glenna Martensa dla Margieli. On również dekonstruuje pojęcie couture, ale robi to w inny sposób – subtelniej, głębiej osadzony w DNA Margieli.

Co dziś oznacza haute couture? Czy musi oznaczać suknię z tiulu za pół miliona euro? A może to raczej rzemiosło, myśl, czas i koncept?

W nowej kolekcji Glenna Martensa możemy dostrzec zarówno klasyczne, jak i nowoczesne oblicze haute couture. Niektóre sylwetki wyglądają jakby zostały niedbale zszyte z odpadków – inne są rzeźbiarskie, precyzyjne, wręcz monumentalne. Pierwszy look był manifestem współczesnego podejścia do couture, a ostatni – hołdem dla jego tradycji.
Weźmy choćby look numer 4: suknia przypominała pociągnięcia pędzla Gustave’a Moreau, a wewnątrz kołnierza wkomponowano martwe zapasy biżuterii z kryształów w odcieniach srebra i beżu. Ubrania, które na pierwszy rzut oka wyglądają na poskładane z resztek, stają się najbardziej ekskluzywnym produktem marki — bo w rzeczywistości są efektem setek godzin pracy, ręcznych technik i konceptualnej dyscypliny. To złudzenie, ale precyzyjnie kontrolowane i pełne znaczeń.
W debiucie dla Margieli Glenn Martens udowodnił, że haute couture nie musi być dosłowne, by było istotne. Nie potrzebował nostalgii ani prowokacji – wystarczył koncept i odwaga, by otworzyć nowy rozdział w historii domu, który sam kiedyś zbudowano z pytań, a nie odpowiedzi.
tekst: Patrycja Pyza
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement