AGVE STUDIO – Weronika Fenske i Aga Niedojad
Weronika Fenske i Aga Niedojad: AGVE STUDIO – pod tym szyldem prowadzimy dom produkcyjny i agencję reprezentującą utalentowanych aktorów oraz twórców filmowych i reklamowych. Jak w kilku słowach opisałybyście swój styl?
WF: Jako producentka i agentka we współpracy z twórcami, ekipą oraz klientami stawiam na komunikację, szczerość, empatię, zaufanie i pozytywne nastawienie.
AN: PKS = Pracowitość + Komunikacja + Szczerość. Te wartości wyznaję, daję je od siebie i od każdej współpracy ich oczekuję.
„Need a break”, Jann, dzięki uprzejmości autorek
Jakich twórców podziwiacie?
WF: Mamy szczęście, że w AGVE STUDIO reprezentujemy utalentowanych, fajnych twórców, którzy na co dzień dają mi inspirację oraz motywację do działania. W pracy producenckiej dobry przykład stanowią dla mnie działania i produkcje realizowane przez Reese Witherspoon. Podziwiam ją za niesamowity instynkt do literatury, którą świetnie przenosi na ekran.
AN: Mogłabym podać całą listę – od ulubionych pisarzy przez reżyserów po ceramików (współczesnych lub nieżyjących), ale szybciej określę ich wspólne cechy. To ludzie z pasją, wizją, potrafiący przekazywać pomysły, którzy wiedzą, dlaczego chcą je zrealizować, i konsekwentnie je realizują. Dowiezienie tematu do finału to wyzwanie każdej kreatywnej idei.
WF: Lista celów i marzeń jest długa, ale doceniam to, że mamy już na swoim koncie fajne współprace, takie jak nagrodzony przez KTR teledysk do utworu Janna „Need a break”. Praca nad nim była bardzo satysfakcjonująca. Idealne projekty to dla mnie takie, które od początku stanowią wyzwanie produkcyjne, bo dzięki temu się rozwijam. Każdy etap procesu jest pasjonujący, a efekt wyczekiwany.
AN: Wymarzona współpraca jest z ludźmi, którzy mają otwarte umysły i serca na tworzenie. Jestem urodzoną „działaczką” – jeśli pomysł pobudzi moją wyobraźnię, od razu wymyślam plan na jego realizację, zarażam entuzjazmem i energią, która przyciąga innych. Patrzymy w jednym kierunku i wtedy się udaje.
Muzyka, filmy i książki, które skradły wasze serca.
WF: Słucham dużo różnej muzyki, kolekcjonuję też winyle ze starymi brzmieniami. W tamtym roku pozytywnie zaskoczył mnie powrót Łony oraz nowy album Taco. Z kolei odkryciem jest Yaeji, dlatego cieszę się na tegoroczny Open’er Festival. Książki: „Netflix. To się nigdy nie uda” oraz „Atomowe nawyki”. Serce skradły mi „Chłopki”, a ciekawość kulisów powstawania słynnych dzieł sztuki zaspokoiły „Kobiety z obrazów”. Z niedawnych seriali największe wrażenie pod względem realizacji i poruszanych tematów zrobiły na mnie „Małe ogniska” uświadamiające, że nie warto wpadać w pułapkę chęci bycia doskonałym.
AN: Takie pytania zawsze są dla mnie problematyczne, bo ciągle mam poczucie, że przeczytam i usłyszę coś lepszego, coś, co mnie bardziej dotknie i poruszy. Z chęcią wracam do klasyków, takich jak „Miłość”, „Pulp Fiction”, „Oczy szeroko zamknięte”, „Fargo”, ale elektryzują mnie też „Dusza i ciało”, „Climax”, „Granica” czy „Titane” – na takie propozycje czekam najbardziej! Z książek? Pierwsza myśl to „Twierdza” Antoine de Saint-Exupéry za maksymę: „Nie liczy się cel, ale droga”.
Aga Niedojad i Weronika Fenske, fot. Lea Harmoza
Co konkursy takie jak KTR dają twórcom? Co przyniósł wam?
WF: Z pewnością to wyróżnienie branżowe i jesteśmy wdzięczne za docenienie naszej pracy przez Jury. Zeszłoroczne projekty były na wysokim poziomie i super znaleźć się w takim gronie.
AN: To przestrzeń do oceny pracy, wymiany myśli i niejako podsumowania potrzeby oraz trendów na rynku reklamowym.
Hania Oloś
Bardzo ogólnie – ilustracją. Miałam przyjemność pracować w różnych gałęziach branży, ale na dłużej zagościłam w odnodze animacji 2D. Zakres mojej pracy jest elastyczny i zależy od projektu. Częściej działam nad zleceniami kompleksowo, lecz zdarza mi się podejmować pracę nad samym scenariuszem, storyboardem, konceptem lub ilustracją. Odkryłam również, że wielką przyjemność sprawia mi praca przy teledyskach. Uwielbiam analizować historię i nadawać jej kształt, to pobudza moją wyobraźnię i umożliwia współpracę na wielu płaszczyznach artystycznych oraz koncepcyjnych. W wolnym czasie mierzę siły na zamiary, tworząc autorski komiks, oraz poszerzam zakres swoich umiejętności o tatuowanie. Chyba dlatego wybrałam ilustrację jako profesję; bo w moim przypadku stanowi idealny punkt wyjścia do odkrywania nowych możliwości ekspresji i gimnastykowania wyobraźni.
Jak w kilku słowach opisałabyś swój styl?
Geometryczny, bizarny, zdeformowany, symboliczny, synkretyczny.
Kaszlące dziecko, dzięki uprzejmości autorki
Jakich twórców podziwiasz?
Strasznie trudne pytanie, bo jest ich wiele. Ośmielę się stwierdzić, że ze względu na mnogość moich zainteresowań należałoby uwzględnić podkategorie. Postaram się jednak wybrać garstkę magicznych osób, od których czerpię inspirację: Mary Blair, Junji Itō, Frida Kahlo, David Bowie, Klimt, Vivienne Westwood, Tarsem Singh, SILLDA, Lou Benesch, Podkościelna, Yvan Duque, Paolo Puck, Hardziej, Tim Burton, Wes Anderson, Quentin Tarantino, Cat Johnston.
Od zawsze chciałam ilustrować książki i w pewnym sensie udało mi się zrealizować to marzenie za sprawą współpracy z Nową Erą, gdzie zilustrowałam kilka animowanych lektur. Pora na nowe marzenia, choć jeszcze nie wyklarowały się w nic konkretnego, ale pofantazjować można… Zatem marzy mi się współpraca przy tworzeniu teledysków ze sławami zza Oceanu i z naszego rodzimego podwórka, nie wykluczając artystów, którzy dopiero zaczynają w branży muzycznej. Takimi wymarzonymi twórcami byliby Grimes, WILLOW, Mitski, Paramore, Daffo, Lola Young, Måneskin, Yungblud, Billie Eilish, Rosalía, Daria Zawiałow, Dawid Podsiadło, Brodka, Mery Spolsky, Jann, The Cassino… Generalnie lista nie ma końca. A skoro już wróciłam na ziemię, to chciałabym kiedyś wziąć udział w tworzeniu gry komputerowej lub współpracować na pewnych nogach z samą sobą, tworząc serię komiksów lub własną markę.
Muzyka, filmy i książki, które skradły twoje serce.
Uwielbiam sprzeczności, w mojej głowie każdego dnia leci inna playlista, więc podzielę się przepisem na dzisiaj:
Utwór: „Vois sur ton chemin (techno mix)”, BENNETT
Film: „Kill Bill”, Quentin Tarantino
Książka: „Dorian Grey”, Oscar Wilde
Gra: „The Longest Journey”, PC
Komiks: „Tomie”, Junji Ito.
Co konkursy takie jak KTR dają twórcom? Co przyniósł tobie?
Może to zabrzmi nieco melodramatycznie, ale poczułam się pewniejsza własnych umiejętności i możliwości. Czasami taki wiatr w żagle wystarczy, aby kontynuować pracę nad sobą i swoją karierą.
Joanna Fidler-Wieruszewska i Aniela Fidler-Wieruszewska
JFW: Zajmuję się szeroko rozumianą komunikacją wizualną. Komercyjnie pracuję jako brand designer oraz art & creative director, ale sporo czasu poświęcam również projektom zaangażowanym społecznie.
AFW: Jestem projektantką, strateżką i edukatorką z obsesją na punkcie innowacji. Specjalizuję się w efektywnej współpracy zespołowej, stymulowaniu kreatywnego myślenia i przekuwaniu pomysłów w konkretne, zrównoważone rozwiązania.
Jak w kilku słowach opisałybyście swój styl?
JFW: Naszą pracę łączy podobne podejście konceptualne, które manifestuje się w określony sposób. Nasz styl jest żartobliwy, kolorowy, przekorny, zaprasza do myślenia i opiera się na researchu.
fot. Maja Tybel, dzięki uprzejmości autorek
Jakich twórców podziwiacie?
JFW: Cechą wspólną, którą podziwiam u projektantów i artystów, jest połączenie rzemiosła na wysokim poziomie z poczuciem humoru albo niebanalną kompozycją i jakąś nieuchwytną lekkością. Lista takich twórców jest długa, są to np. Ola Niepsuj, Braulio Amado, Bobby Doherty, Zuza Rogatty, Sarah Illenberger, Alexis Jamet, Justyna Stasik, Little Troop, FISK, Elana Schlenker, Angela Kirkwood, Masha Reva, David Shrigley, Henryk Tomaszewski.
AFW: W dziedzinie innowacji społecznej wyjątkowi są Donna Haraway, Bayo Akomolafe oraz Kate Raworth. O, i Ezio Manzini, który skupia się na opracowywaniu rozwiązań wspierających społeczności lokalne i promuje zrównoważony rozwój. Speculative design zawsze kojarzy mi się z Anthonym Dunne’em i Fioną Raby, ponieważ byli moją pierwszą fascynacją. Również studia działające w tych dziedzinach są dla mnie istotne, jednym z przykładów jest IDEO.
JFW: Nie ma jednej marki czy instytucji, ale bardzo lubię prace studiów takich jak Koto, Collins czy Ragged Edge, chciałabym zrobić coś z nimi. Pragnę też dalej współpracować z twórcami z innych branż i stworzyć coś większego, wykraczającego poza jedną dziedzinę: hotel, festiwal, serię obiektów.
AFW: A kto jest chętny i jaki mamy budżet? ;) Moja idea współpracy w projektowaniu to przede wszystkim dynamiczne partnerstwo, które łączy innowacyjne rozwiązania ze zrównoważonym ekologicznym i społecznym rozwojem. Chcę tworzyć projekty, które wyróżniają się estetyką i aktywnie angażują ludzi, inspirują i przynoszą realne, przemyślane korzyści. Marzą mi się kolejne współprace, w których dzielimy te cele i dysponujemy środkami do ich zrealizowania.
Muzyka, filmy i książki, które skradły wasze serca.
AFW: Kocham filmy dokumentalne, ostatnio totalnie rozbroiła mnie „Operacja ratunkowa w tajlandzkiej jaskini”. To film, który inspiruje do głębszych refleksji nad potęgą ludzkiego ducha. Historia odwagi, determinacji i solidarności podczas dramatycznego ratowania chłopców z jaskini w Tajlandii trzyma w napięciu i mega mnie wzruszyła. Z lżejszych klimatów niedawno doświadczyłam prawdziwej magii podczas przedstawienia „Totoro” w teatrze Barbican. To wspaniała opowieść o przyjaźni z duchami lasu, będąca adaptacją klasyka Studia Ghibli. Przedstawienie było niesamowite, zwłaszcza ogromna i niemożliwie urocza kukiełka Totoro mierząca ponad 2,5 metra. Do pokochania. Muzycznie zacięłam się na Mustafa the Poet i jego albumie „When Smoke Rises”. Z książek polecam „Ten się śmieje, kto ma zęby” Zyty Rudzkiej.
JFW: Ostatnim filmem, który mnie zachwycił, są głośne „Biedne istoty”. Podobał mi się konsekwentnie wykreowany świat wizualny stanowiący świetne tło dla głównej bohaterki, nietuzinkowej osobowości, jaką jest Bella Baxter. W tym filmie manifestuje się wspomniane połączenie estetyki z żartem i dystansem do siebie oraz świata, które bardzo lubię. Natomiast z książek ostatnio największe wrażenie wywarły na mnie „Caps Lock” Rubena Patera, opisująca związki projektowania graficznego z kapitalizmem, oraz „What Design Can’t Do” Silvio Lorusso, krytykująca optymizm dizajnu, postulująca bardziej krytyczne i pesymistyczne spojrzenie na rolę projektowania i projektantów we współczesnym świecie. To lektura niełatwa, ale ciekawa i potrzebna.
Co konkursy takie jak KTR dają twórcom? Co przyniósł wam?
AFW: Dzięki KTR zdobyłyśmy uwagę branżowych ekspertów, potencjalnych partnerów i klientów, którzy docenili naszą kreatywność. Nagroda nie tylko jest powodem do dumy, lecz także otwiera przed nami nowe i ekscytujące perspektywy rozwoju zawodowego. To dowód, że nasza praca jest zauważana i ceniona przez profesjonalne środowisko reklamowe. Dla czytelników i wszystkich zainteresowanych, chcemy podkreślić, że jesteśmy otwarte na propozycje współpracy. Jeśli jesteście fanami naszej pracy i chcielibyście porozmawiać o możliwościach wspólnego działania, dajcie nam znać!
JFW: Nagroda w tym konkursie utwierdziła mnie, że nasze podejście i sposób myślenia, choć niekonwencjonalne, są słuszne. Super jest zostać docenionym przez własną branżę oraz jury składające się z projektantów, których podziwiam, i dodatkowo zostać nagrodzonym obok wielkich marek z ogromnymi budżetami, którymi my, jako niezależni twórcy, nie dysponujemy.
Andrzej Bednarczyk i Joanna Tyborowska
AB: Uprawiam sztukę transmedialną i uczę sztuki.
JT: Odkąd pamiętam, obiektem moich zainteresowań była litera. Najwięcej przyjemności czerpię z projektowania form, w których typografia może grać jeśli nie główną, to chociaż znaczącą rolę. Zajmuję się plakatem, szczególnie dedykowanym kulturze, który pozwala na mniej komercyjne podejście do tekstu. Uwielbiam też projektować wydawnictwa, szczególnie te, które stawiają na unikatową formę i wyreżyserowane doświadczenie podczas interakcji z odbiorcą.
Jak w kilku słowach opisalibyście swój styl?
AB: Zderzanie ze sobą odmiennych fragmentów.
JT: Mocna typografia i zdecydowane, kontrastowe kolory.
Listy Minotaura, dzięki uprzejmości autorów
Jakich twórców podziwiacie?
AB: W każdym odnajduję coś fascynującego.
JT: Z wielkim uznaniem spoglądam na dorobek Irmy Bloom. Podziwiam jej umiejętność łączenia cech książki artystycznej z wydawnictwem w pełni użytkowym, wydanym w większym nakładzie. Dzięki takiemu podejściu powstają cudowne obiekty, które chce się czytać, oglądać i przede wszystkim dotykać.
AB: Chciałbym zostać zaproszony do udziału w zespole kreatywnym przez sztuczną inteligencję. We współpracy najbardziej doceniam zderzanie się odmiennych sposobów myślenia i tworzenie z tych odmienności czegoś, co przekracza mentalny świat każdego uczestnika z osobna, a nie wyobrażam sobie niczego bardziej odmiennego ode mnie niż AI.
JT: Dzięki większemu doświadczeniu i wypracowanej pewności siebie coraz łatwiej pracuje mi się w kameralnych zespołach. Nauczyłam się, że nie muszę wszystkiego robić sama, a dzielenie się współautorstwem często stanowi wartość dodaną do projektu. Mam ten przywilej, że jedną nogą stoję w dydaktyce. Współpraca ze studentami, choć niepozbawiona wyzwań, jest współpracą wymarzoną – takim laboratorium, w którym możemy testować różne pomysły i drogi. Marzą mi się takie realizacje na podobnych, partnerskich zasadach z klientem, gdzie początek projektu określa kierunek, w którym podążamy, a nie precyzyjnie zdefiniowaną drogę do celu.
Muzyka, filmy i książki, które skradły wasze serca.
AB: Muzyka – J. S. Bach, „Wariacje Goldbergowskie”, BWV 988, w wykonaniu Glenna Goulda (1955); film – „Uczta Babette”, reż. Gabriel Axel (1987); książka – „Doktor Faustus”, Thomas Mann.
JT: Lubię ludzkie historie, które pokazują piękno przeżywania własnego życia w autentyczny i bezkompromisowy sposób. Paolo Sorrentino czy Pedro Almodóvar potrafią to uczynić jak mało kto.
Co konkursy takie jak KTR dają twórcom? Co przyniósł wam?
AB: Pozwalają zderzyć to, co robię, z odmiennymi postawami oraz spojrzeć na własną robotę oczami innych. To właśnie przyniósł mi udział w KTR – poza, oczywiście, miłym uczuciem, że ludzie cenią to, co robię.
JT: Każdy projekt jest zmaganiem autora z materią, szczególnie w projektach, których realizacja trwa wiele miesięcy (lub lat!) i jest obarczona licznymi przeszkodami. Nagroda przyznana, gdy już opadną emocje związane z produkcją, to świadomość, że udało się nawiązać cichą więź z odbiorcą. Satysfakcja, że ktoś popatrzył na projekt naszymi oczami i wysiłek nie poszedł na marne. Posiadanie pięknego miecza autorstwa topowego projektanta – to tylko wisienka na torcie!
Karolina Wojtas
Fotkami, robieniem dziwactw, pieczeniem i gotowaniem w thermomiksie.
Jak w kilku słowach opisałabyś swój styl?
Kicz, szajs, głupota, zabawa i przypadek.
Jakich twórców podziwiasz?
Najbardziej na świecie kocham przypadkowe zdjęcia z internetu.
Zdecydowanie potrzebuję odświeżenia, bo ostatnio zajmuję się głównie wystawami i sztuką i wystawami bez końca. No ile można to robić! Chciałabym wrócić do robienia mody i portretów. Trochę współpracy i wspólnej zabawy, poproszę.
Zdjęcie dzięki uprzejmości autorki
Muzyka, filmy i książki, które skradły twoje serce.
„Biedne istoty”. Mega mnie urzekły sukienki Belli, ukradłabym jej wszystkie. Nie mogę się też doczekać nowego sezonu „Love Never Lies: Polska”, bo pierwszy był total. Chore cuuuudooo! Podesłałam wszystkim znajomym, przepadli jak ja.
Co konkursy takie jak KTR dają twórcom? Co przyniósł tobie?
Jestem weteranką konkursów fotograficznych, więc po tylu razach, nie wiem, może nadzieję? Choć zwykle to jedynie złudzenie. Na pewno dotarcie do nowego środowiska i możliwość zaprezentowania swoich prac poza własną bańką. Coś nowego i oby fajnego, kopa jakiejś motywacji. Trzeba więcej i bardziej!
Aleksandra Artymowska
Jestem ilustratorką i autorką książek dla dzieci, tworzę głównie dla wydawnictw brytyjskich. Wiele z nich zostało wydanych w ponad 20 krajach na świecie i zdobyło międzynarodowe wyróżnienia. Zajmuję się też ilustracją prasową, współpracuję z instytucjami kultury, a ostatnio stworzyłam swoją pierwszą grę labiryntową „The Infinite Maze”, która zdobyła srebro w KTR.
Jak w kilku słowach opisałabyś swój styl?
Specjalizuję się w ilustracjach opartych na dużej liczbie detali. Uwielbiam rysować skomplikowanie labirynty zbudowane z przeróżnych przedmiotów, rzeźb, roślin i nietypowych elementów, wciągać widza do zabawy w odszukiwanie ukrytych znaczeń i odniesień oraz tworzyć nietypowe, trochę oniryczne światy.
„The Infinite Maze”, dzięki uprzejmości autorki
Jakich twórców podziwiasz?
Podziwiam wielu ilustratorów i artystów, ale żeby przytoczyć ich nazwiska nie wystarczyłoby tutaj miejsca. Wspomnę więc tylko kilka z co najmniej setki osób, których twórczość mnie poruszyła: Sainer, Icinori, Moonassi, Arghavan Khosravi.
Wymarzoną współpracę już mam. Od 8 lat współpracuję ze świetnymi brytyjskimi wydawnictwami: Laurence King / Orion / Hachette oraz Big Picture Press / Templar / Bonnier, co daje mi dość stabilną sytuację na rynku brytyjskim i międzynarodowym. Jednakże jestem też otwarta na nowe wyzwania i doświadczenia zawodowe. Mimo że mam za sobą wieloletnie doświadczenie pracy jako art director w dużych agencjach reklamowych z czasów, zanim na dobre zajęłam się ilustracją, jako ilustrator nie działałam jeszcze w reklamie. Myślę, że to mogłoby być ciekawe wyzwanie na przyszłość.
Muzyka, filmy i książki, które skradły twoje serce.
Przy pracy słucham audiobooków, natomiast gdy mam czas dla siebie, przemierzam głównie świat powieści graficznych. Moim wielkim odkryciem są komiksy Guya Delisle, który w fenomenalny sposób opisał swoje doświadczenia z życia w kilku różnych miejscach na świecie. Podobnie jak Delisle, po kilka lat mieszkałam w Chinach oraz Izraelu, dlatego mam poczucie, że jego książki – „Shenzen” i „Kroniki jerozolimskie” – to genialne obrazy moich osobistych doświadczeń. Poza tym ostatnio moje serce skradła dystopijna powieść „Podziemie pamięci” japońskiej pisarki Yoko Ogawy.
Co konkursy takie jak KTR dają twórcom? Co przyniósł tobie?
Konkursy są dobrą przestrzenią do konfrontacji naszych prac z opiniami specjalistów w branży i formą weryfikacji ich jakości. Nagroda w KTR dała mi ogromną satysfakcję i docenienie mojej pracy. To dla mnie duże wyróżnienie i potwierdzenie, że udało mi się zrobić coś na wysokim poziomie.