Advertisement

W przeróbkach rosyjskiego artysty świat należy do zwierząt

Autor: Monika Kurek
24-04-2020
W przeróbkach rosyjskiego artysty świat należy do zwierząt

Przeczytaj takze

Zwierzęta wychodzą na ulice, a dzięki naszemu przymusowemu pobytowi w domu Ziemia ma się dużo lepiej, niż przed pandemią koronawirusa. Pod nieobecność ludzi żółwie wracają składać jaja na wybrzeża Indii, po raz pierwszy od 30 lat z Indii można zobaczyć Himalaje i nawet skorupa ziemska trzęsie się znacznie mniej.
Rosyjski artysta, Vadim Solovyov, publikuje na swoim koncie na Instagramie niezwykłe przeróbki, w których to zwierzęta przejmują kontrolę nad ludźmi oraz miastem. W obliczu trwającej pandemii owe zdjęcia robią ogromne wrażenie i nabierają zupełnie nowego znaczenia.

To my jesteśmy tutaj gośćmi

- Był 'Bóg wie, który' dzień izolacji. Gigantyczne szopy pracze zaczęły wracać do rzek Sankt Petersburga. Wieczorem cicho i niepostrzeżenie przeprawiły się przez opuszczone miasto, docierając do wybrzeża. Wzięły nieśmiałą kąpiel. Ostrożnie, co najmniej 20 sekund. Pewnego dnia miasta znów ożyje i będzie wypełnione ludźmi, a puchate giganty będą musiały wrócić do lasu. W tamtej chwili jednak byliśmy w domach, a gigantyczne szopy pracze ostrożnie wędrowały pomiędzy naszymi domami, stąpając ogromnymi łapkami po opuszczonych chodnikach - napisał Solovyov pod zdjęciem przedstawiającym gigantycznego szopa pracza, częściowo zanurzonego w rzece.
Prace Solovyowa przywodzą na myśl filmy takie jak "Jurassic Park", "Godzilla" czy "King Kong". W wykreowanej przez artystę rzeczywistości Rosja należy do gigantycznych gołębi, szopów, żółwi i ośmiornic. Fotomontaże są bardzo efektowne i śmiało mogłyby posłużyć za inspirację do powieści dystopijnej czy serialu fantastycznego.
Do grafik Solovyiwa idealnie pasuje refleksja Davida Lyncha na temat obecnej sytuacji. Reżyser powiedział: "Z jakiegoś powodu podążaliśmy złą ścieżką i Matka Natura powiedziała: koniec, świat musi się na chwilę zatrzymać" i wiele osób wydaje się zgadzać z jego opinią. Naukowcy biją na alarm od lat, ale zaczęliśmy martwić się dopiero wraz z nasileniem ekstremalnych zjawisk pogodowych. Latem płonęła Amazonia, w styczniu płonęła Australia, a teraz płonie Biebrzański Park Narodowy - czy naprawdę potrzebujemy więcej znaków ostrzegawczych?
Tymczasem sprawdźcie znakomite fotomontaże Solovyova:
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement