„Martwię się o ten nonsens, który widzieliśmy na TikToku. Policja rozumie, dlaczego niektórzy ludzie, zachęceni TikTokiem, mogą chcieć odwiedzić tę część Londynu. Zachęcam was, do tego, abyście tego nie robili. Jeżeli możecie uniknąć przebywania na terenie o wysokiej przestępczości, to zróbcie wszystko, aby tego uniknąć”, powiedział burmistrz w rozmowie z agencją prasową PA.
Przed piętnastą na Oxford Street panowała nerwowa atmosfera. Okoliczne sklepy opuściły kraty, zamykając klientów w środku. W okolicy zebrało się również sporo gapiów, którzy chcieli nagrać wszystko telefonami. Wśród nich był internetowy prankster, który miał namawiać ludzi do wzięcia udziału w napadzie na Snapchacie i TikToku. Podejrzewa się, że to właśnie on jest odpowiedzialny za całą akcję. Ostatecznie w piątek o 15. na Oxford Street pojawiły się setki młodych ludzi, którzy widzieli ogłoszenia na Snapchacie i TikToku.
Jak podaje „The Guardian”, cztery osoby zostały aresztowane pod zarzutem złamania nakazu rozejścia się, jedna za posiadanie sprzętu do kradzieży, jedna pod zarzutem podejrzenia napaści na funkcjonariusza, a jeszcze inna za zakłócanie porządku publicznego. Wcześniej natomiast policja aresztowała dwie osoby, podejrzane o organizację całej akcji.
Wiele osób twierdziło, że przyszli z czystej ciekawości. Inne odpowiedzi były niejasne i mało konkretne. „Nie jestem tutaj, aby cokolwiek ukraść. Zostałem wychowany lepiej” - miała powiedzieć jedna z osób, cytowana przez „The Guardian”. Wszyscy jednak byli zgodni co do tego, że o planowanym wydarzeniu dowiedzieli się ze Snapchata.
Brytyjscy politycy zwrócili się do TikToka, który odmówił wzięcia odpowiedzialności za wydarzenia na Oxford Street.
„Nie widzieliśmy żadnych dowodów, które poparłyby te oskarżenia. Mamy zero tolerancji wobec treści, które zachęcają albo ułatwiają popełnianie przestępstw. Mamy ponad 40 pracowników, którzy dbają o bezpieczeństwo naszych użytkowników. Gdy znajdujemy tego typu treści, usuwamy je i współpracujemy z lokalnymi służbami”, przekazał rzecznik TikToka.