Czas w dziczy, pełen pożerania ludzkiego mięsa, pokazano w obszernych fragmentach z lat 90., podczas gdy równolegle poznajemy bohaterki w ich obecnym życiu – czterdziestoletnie kobiety, wciąż próbujące zatuszować to, co zrobiły podczas przymusowej izolacji od cywilizacji. Serial zgromadził fenomenalną, kultową obsadę, z Juliette Lewis, Melanie Lynskey i Christiną Ricci na czele, ale przede wszystkim – był diabelnie wciągający.
Drugi sezon sprawiał wrażenie, jakby twórcy nie wiedzieli, co zrobić z własnym sukcesem. Fabuła posunęła się naprzód, ale stała się cyrkularna, zaczęła pożerać własny ogon; całe odcinki mijały bez znaczącego rozwoju wydarzeń. A potem, z typowym rozmachem i przesadą, serial podpalił zarówno przeszłość, jak i przyszłość. W dziczy spłonęła chatka w lesie, gdzie dziewczyny (i Travis) znajdowali schronienie. W czasie współczesnym niespodziewanie uśmiercono jedną z najbardziej rozpoznawalnych głównych postaci.
Serial powraca po niezbędnym resecie. Na podstawie czterech odcinków udostępnionych przedpremierowo, wydaje się, że po spaleniu mostów twórcy odkryli na nowo tę niezwykłą, początkową energię serii. Jest zabawny, błyskotliwy, a czasem również przerażający. W dziczy, wciąż cudownie żywa i nieodnaleziona grupa doczekała wiosny. Chłód i głód zimy ustąpiły, co oznacza, że dziewczyny nie muszą już zjadać zamrożonych zwłok swoich koleżanek z drużyny. Przynajmniej na razie.
Pod przewodnictwem Lottie tworzą własną pseudo-pogańską wiarę i rytuały, by wyrazić wdzięczność za przetrwanie. Wszystko zaczyna przypominać mieszankę „Midsommar" z festiwalem w Glastonbury. Młoda Shauna (Sophie Nélisse), której bezwzględność kumuluje się od początku serialu, zdecydowanie nie popiera tych rytuałów. I nie tylko dlatego, że jej martwe dziecko odgrywa znaczącą rolę w ceremonialnych pozach grupy.
Tymczasem trener Ben (Steven Krueger) wciąż jest zaginiony i podejrzewany o podpalenie i próbę morderstwa. Biedny Travis (Kevin Alves) zmuszany obecnie zostaje przez Lottie (Courtney Eaton) do zażywania magicznych grzybów, by odnaleźć przyszłość w wizjach. Niektóre postacie z drugiego planu, które wcześniej ledwo dostawały linijkę tekstu, zaczynają odgrywać większą rolę. „Ty faktycznie masz osobowość?" – pyta Shauna, co stanowi świadome mrugnięcie oka do nowych-starych „Yellowjackets" wychodzących teraz na pierwszy plan.
Przyznam, że po pierwszych 4 odcinkach, które pochłonęłam wraz ze słonecznikiem longiem, mój apetyt na kolejne jest ogromny. A wiem, że będzie się działo!