[Z archiwum K MAG] Manipulacje sztuki i sztuka manipulacji. Artyści rozsadzają rzeczywistość
22-11-2024
![[Z archiwum K MAG] Manipulacje sztuki i sztuka manipulacji. Artyści rozsadzają rzeczywistość](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6740a37e1af270031699a5f6/14815114460_9c1a8670bc_o.jpg)
![[Z archiwum K MAG] Manipulacje sztuki i sztuka manipulacji. Artyści rozsadzają rzeczywistość](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/6740a37e1af270031699a5f6/14815114460_9c1a8670bc_o.jpg)
Umysł twórcy to skomplikowana i wrażliwa, ale również niebezpieczna maszyneria napędzana intuicją oraz zachwytem, której działanie opiera się na paradoksie i sprzecznościach. Artyści rozsadzają rzeczywistość, zbrodniarze chcieliby wysadzić artystów.
Materiał pochodzi z numeru K MAG 109 La Piscine 2022, tekst: Kasper Cecha-Czerwiński.
W świecie bez twórczości rzeczy są proste, szare, błękitne, jaskrawe, czarne albo białe – nie ma znaczenia, bo tego nie widać. Nikt nie zauważa różnicy, nie ma komu patrzeć, nikogo to nie interesuje. Nie istnieją wyróżniki, podobnie jak signifié i signifiant. W takim świecie łatwo zaprowadzić porządek, którego algorytm staje się zerojedynkowy. Nie ma dwa i trzy, Opałka nie ma czego w nim szukać. Skreślona zostaje mistyka liczb, nawet arytmetyka jest zakazana, bo prowadzi do metafizyki. W takim świecie nie ma znaków specjalnych, gdyż brakuje na nie miejsca. Nie ma nawet historii, bo historia tworzy opowieści, a opowieści niebezpiecznie zbliżają się do sztuki. Historia to świadkowie, a tu patrzeć nie wolno. Zakaz fotografowania. Wstęp zabroniony.
„Sztuka napawa przerażeniem. Trzeba ją odrzucić i świat będzie spokojniejszy, pragmatyczny, poukładany, bezproblemowy. Sztuka go psuje, unicestwia porządek, wkrada się wszędzie i kłuje swym żądłem, kłuje w bok. Artyści są niepotrzebni. Wszystko psują swoją obecnością! Nieobecność artysty jakże jest miła. Spokojnie można, powoli, w porządku zaprowadzać ład. Artyści śmieją się nam w twarz! Spokój. Spokój ma być! Sztuka jest nieuczciwa! Zamknąć ją za kratami, paragraf na sztukę, pod kluczem ją trzymać, nie otwierać. Czujnym być! Jedna myśl, jedna linia, wszyscy równo ustawieni, nie ma wyróżnień, nie odstaje nic. Mur, stawić mur przed nią. Uciszyć twórczość. Nie ma. Piękna nie ma, skończyło się!”.
To monolog nieistniejącego bohatera z nigdy nienapisanej sztuki. Wariata, który szczęście odnajdzie w zniszczeniu. A może przeciwnie – sztuki obecnie pisanej, składającej się z leadów prasowych z ostrzeżeniem, że zdjęcia są drastyczne? Czy właśnie nie patrzymy na tego antybohatera? Czy nie jest jednym z putinów, kim dzong unów, a może podobny jest afgańskim talibom, harcownikom zła, którzy, zdawałoby się, już nie wrócą? „Nigdy więcej”, mówi się, lecz oni wracają. Nadchodzą, by zaprowadzić jedyne prawo, jakie znają, prawo zakazu, w świecie dla nich zbyt chaotycznym. Ta sztuka powstaje na naszych oczach, uczestniczymy w niej od momentu pierwszej zbrodni. Jest wybijana na czołach krwawymi literami z karabinów i przecinana drutami kolczastymi ze stawianych na nowo murów. Tacy są autorzy świata?
Znane są fotografie charakterystycznych mostów ponad ulicami przecinającymi dwie części getta żydowskiego. Rachela, bohaterka powieści „Drzewo życia” Chavy Rosenfarb, wspina się na taką kładkę w łódzkim getcie i spogląda poza mury. Patrzy, ale nie widzi niczego dobrego. Świat, który tam został, stał się obcy, ponury, nieprzyjazny. Zdominował go terror i pozorny porządek zaprowadzony przez ludzi, którzy „porządek sobie umiłowali”. Kobieta nie ma do czego wracać. To już szybciej Winter, szalony malarz z tej samej powieści, który z okna na strychu kamienicy maluje spokojne, nocne niebo, twierdząc, że takiego nieba nie ma nigdzie indziej, tylko nad gettem. Choć to noc przed zagładą… Chava Rosenfarb napisała opowieść w języku jidysz – w mowie, której miliony użytkowników zostały zgładzone w zaledwie kilka lat. Autorkę wraz z rodziną zamknięto za drutami łódzkiego getta, trafiła również do Auschwitz. Przeżyła i doczekała wyzwolenia.
„Czy można znaleźć odpowiednią formę artystyczną dla książki o getcie? Czy to nie będzie maska dla brutalności i dokładności, z jaką należy się zmierzyć w przypadku tego tematu? Czy artystyczna forma powieści nie jest zbyt elegancka, zbyt spokojna, zbyt łagodna, zbyt wygodna? Czuję, że mogłaby to być zniewaga dla moich bliskich i dla mnie samej”, zastanawia się Rosenfarb w dzienniku.
Pomimo wątpliwości co do formy, wyrazu i języka autorka opisała mieszkańców zamkniętej dzielnicy w trzech grubych tomach. W artystyczny sposób zdołała odzwierciedlić rzeczywistość taką, jaką widziała. Nie pozwoliła uciszyć się wewnętrznemu głosowi, nawet pomimo lęku przed oceną bliskich, którzy tragicznie odeszli.
Roland Barthes w eseju „Śmierć autora” przepowiada koniec ery sztuki autorskiej. Wymazuje osobę autora jako niepotrzebną w interpretacji tekstu, nadając znaczącą rolę odbiorcy, czytelnikowi – jako współtwórcy dzieła. Za prekursorską w tym względzie podaje poezję Mallarméego bądź prozę Prousta. U pierwszego za język, który w wysublimowany sposób eliminuje piszącego, u drugiego zaś sam autor niejako wymazuje się z powieści, wzrasta wraz z nią oraz czytelnikiem, tworząc siebie, którego wcześniej nie było. Barthes porównuje tekst do tkaniny: „Tekst jest tkanką cytatów pochodzących z nieskończenie wielu zakątków kultury”. Dzięki takiemu spojrzeniu to nie przez autora odczytujemy tekst, a poprzez czytelnika wraz z całym jego „kulturowym kapitałem”. Oczywiście Barthesowi nie chodzi o uśmiercanie twórcy, lecz o uwolnienie sztuki od jego psychologicznego „ja”. Idąc tropem francuskiego filozofa, dość szybko docieramy do sztuki interaktywnej i partycypacyjnej, gdzie odbiorca nie tylko przyjmuje dzieło sztuki, ale często współtworzy je i wpływa na jego kształt.
Czy dzieło sztuki może skrzywdzić?
To zależy, co z nim zrobimy. Dzieło sztuki samo w sobie jest niegroźne. Dopiero to, jak je odczytamy, przyniesie skutki i umiejscowi dzieło w rzeczywistości. To my z nim gramy. Sztuka zawsze jest do pewnego stopnia manipulacją, grą między twórcą, światem i odbiorcą. Światem, czyli również materią. Zakrzywiamy perspektywę w malarstwie, wydajemy nienaturalne dźwięki w muzyce, składamy litery w słowa, które dotąd nie istniały. Co dopiero powiedzieć o sztuce nowych mediów, audiowizualnej, elektronicznej, sztuce w internecie, w VR i AR, sztuce w metawersum? Te ostatnie oferują najszersze pole do współgrania twórców z odbiorcami. Komunikacja to podstawa sztuki interaktywnej, która zaprasza do uczestnictwa, by dzięki temu ożyć i nabrać sensu.
Niemiecki filozof umysłu, Thomas Metzinger, koncentrujący się na badaniach świadomości, utrzymuje, że nie ma czegoś takiego jak „ja”. W książce „Being no one” argumentuje, że jesteśmy tylko i aż przejawami fenomenalnych jaźni osadzonych w konkretnych rzeczywistościach; współtworzymy te rzeczywistości, poruszamy się w nich, reagujemy na nie i z nimi, jesteśmy w ciągłym procesie współtworzenia. Nasz umysł kreuje model samego siebie na podstawie danych, które do niego docierają:
„Model siebie to byt w twoim mózgu, aktywna struktura danych, to wewnętrzny obraz twojego »ja« jako całości – mówi Metzinger w wykładzie dla TEDx Talks dostępnym na YouTubie. – Wasze mózgi są silnikami rzeczywistości, urządzeniami generującymi rzeczywistość wirtualną. Zostały zamontowane u waszych przodków miliony lat temu. To jeden z najwspanialszych wynalazków Matki Natury”.
Nasz umysł jest zatem zanurzony w wirtualnie poszerzonej rzeczywistości, w niekończącym się uniwersum tworzenia. Metzinger bada skrajne stany świadomości u osób przyjmujących psychodeliki oraz u pacjentów z różnymi zaburzeniami neurologicznymi, takimi jak ślepowidzenie. W tym przypadku człowiek z powodu uszkodzenia części kory wzrokowej w mózgu praktycznie nie widzi, lecz nieświadomie postrzega ruch, światło, rozpoznaje kształty, a nawet wyrazy emocjonalne twarzy. Koncepcje Metzingera zbliżają się do buddyjskich praktyk porzucenia, tego, co w zachodniej kulturze za Freudem w uproszczeniu nazywamy „ego”. Metzinger jest zresztą wielkim zwolennikiem medytacji. Sztuka interaktywna stanowi więc próbę odtworzenia sposobu widzenia rzeczywistości przez nasze umysły. Poprzez kolektywne uczestnictwo wyzbywamy się ze sztuki „ja” autora, jak tego pragnął Barthes, a im jest nas więcej, tym prawdziwsze wydaje się powstające dzieło. Nasuwają się pytania natury etycznej, na ile możemy bronić się przed manipulacją ze strony artystów? Większość ludzi wciąż jeszcze nie zna nowoczesnej technologii na tyle, by wiedzieć, jak są wykorzystywane dane, które przekazujemy. Jak uchronić się przed pułapkami zastawionymi przez nieuczciwych autorów? Na tego typu pytania mógłby odpowiedzieć Paolo Cirio. włoski artysta i haktywista z Nowego Jorku, który zwraca uwagę na inwazyjne technologie informacyjne, wszechobecne struktury władzy oraz „złych aktorów” w systemie. Cirio często boryka się z pozwami sądowymi za ujawnianie przed opinią publiczną niewygodnych dla władzy informacji oraz praktyk. Obnaża działania rządowych agencji, na przykład stawiając przed nimi lustro, jak w projekcie „Overexposed” będącym galerią uliczną z pobranych z Facebooka osobistych zdjęć szefów amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA). W ramach akcji „Daily Paywall” Cirio pobrał z płatnych witryn „Financial Times”, „The Wall Street Journal” i „The Economist” zbiór ponad sześćdziesięciu tysięcy artykułów dotyczących finansów oraz gospodarki, po czym udostępnił je za darmo na swojej stronie dailypaywall.com. Witryna oferowała również zbiórkę pieniędzy dla autorów tekstów, którzy mogli domagać się zadośćuczynienia za swoją pracę. Dailypaywall.com funkcjonowała zaledwie kilka dni, ponieważ wydawniczy giganci prędko podjęli kroki prawne przeciwko artyście. Z kolei w najnowszym projekcie „Sociality” (www.sociality.today) Cirio zbiera patenty zgłaszane do amerykańskiego Urzędu Patentowego, których celem jest tworzenie algorytmów pozwalających śledzić różne zachowania społeczne w sieci i manipulować nimi. Projekty Paolo Cirio służą zwiększeniu społecznej świadomości dotyczącej niebezpieczeństw płynących z kontrolowania Big Data przez rządy i wielkie korporacje. W odpowiedzi na pytanie, jak możemy bronić się przed podobnymi praktykami, artysta sugeruje, że jedynym wyjściem jest kontrola społeczna przez niezależnie instytucje oraz przejrzyste i społecznie odpowiedzialne prawodawstwo.
Sztuka jako schronienie
Szwajcarski rzeźbiarz, Thomas Hirschhorn, tworzy z materiałów ogólnodostępnych, takich jak papier, taśma klejąca, styropian, tektura i folia. Swój wybór określa jako „polityczny”, ponieważ korzysta z rzeczy, które są „uniwersalne, ekonomiczne, inkluzywne i nie niosą żadnej wartości dodatkowej”. Zmienił pojęcie o rzeźbie, funkcjonującej w przestrzeni miejskiej jako obojętny pomnik, martwy i spetryfikowany świadek dziejów, bowiem według artysty powinna mieć formę „biedną” i „dziennikarską”, a ponadto powinna aktywnie uczestniczyć w zdarzeniach zachodzących w lokalnych społecznościach i służyć ich interesom. Nowy projekt Hirschhorna, „ART=SHELTER”, koncentruje się na wydarzeniu lokalnym pod względem geograficznym, lecz globalnym w oddziaływaniu na świadomość współczesnego świata. To przestrzeń wygospodarowana w łotewskiej Art Station Dubulti, gdzie od 21 kwietnia przez piętnaście dni każdy mógł przyjść i stworzyć własne dzieło sztuki, osobisty komentarz artystyczny do wojny w Ukrainie. Odbywały się tam prowadzone przez artystę warsztaty, prelekcje oraz pokazy kończące się dyskusjami. Wszystkie działania oraz powstałe artefakty zostały skrupulatnie zarejestrowane i opublikowane na stronie internetowej autora (www.thomashirschhorn.com). Sztuka to o tyle interaktywna, co partycypacyjna, gdyż wymaga jedynie bycia zatroskanym przechodniem, który pragnie dać upust swoim myślom, emocjom i lękom związanym z rosyjską agresją i zbrodniami wojennymi. Miejsce projektu przypomina patchwork złożony z haseł, myśli, poezji, piosenek, figurek, rysunków i niewielkich rzeźb, żywą artystyczną tkankę powstałą z integracji, poczucia wspólnoty oraz niezgody na wykluczenie i terror.
„»ART=SHELTER« jest formą, moją formą, naszą formą przeciwstawną obecnej wojnie ukraińskiej. Forma ta wyraża także moją wiarę, mój instynkt, moją intuicję wobec wszelkich czynów i zachowań wojennych: Sztuka może i musi być Schronieniem, Sztuka daje i bierze Schronienie. […] Niemniej jednak, Sztuka jest także czymś przeciw. »ART=SHELTER« jest formą sztuki – we wszystkich jej przejawach – przeciwko nienawiści, przemocy, resentymentowi, bierności, złości, negatywności”, czytamy w manifeście projektu.
Koncepcja sztuki jako schronienia wścieka małych putinów przywołanych na początku tekstu. Choć śmierć Autora nie jest możliwa, jak postuluje Barthes, to jednak artyści nowych mediów, sztuki interaktywnej i partycypacyjnej, zapraszając do współtworzenia dzieła wszystkich zainteresowanych, sprawiają, że sztuka staje się rzeczywistym schronieniem i jakkolwiek górnolotnie to nie brzmi – przestrzenią bezpieczną dla inności i wolną od nienawiści. W tym kontekście broni się również Chava Rosenfarb, która swoją opowieść spisała po latach. Złożyła ją ze wspomnień własnych oraz innych ocalonych. Choć czasem pamięć co do faktów takich jak daty i przebieg niektórych wydarzeń ją myli, autorka stworzyła powieść intertekstualną i, niestety, wciąż aktualną.
Polecane

Biennale Architektury w Wenecji – ten projekt będzie reprezentował Polskę

Banan przyklejony taśmą do ściany. Dzieło sztuki sprzedane za miliony

Hania Rani komponuje muzykę do filmu Joachima Triera. Znamy szczegóły!

Aż sześć polskich uczelni w najnowszym rankingu najlepszych na świecie

Gosia Baczyńska przedstawia kolekcję haute couture 2025: THE EARTH THE WORLD

„Modę można kupić, styl trzeba mieć”. Ukraiński bezdomny stał się inspiracją wielkich projektantów
Polecane

Biennale Architektury w Wenecji – ten projekt będzie reprezentował Polskę

Banan przyklejony taśmą do ściany. Dzieło sztuki sprzedane za miliony

Hania Rani komponuje muzykę do filmu Joachima Triera. Znamy szczegóły!

Aż sześć polskich uczelni w najnowszym rankingu najlepszych na świecie

Gosia Baczyńska przedstawia kolekcję haute couture 2025: THE EARTH THE WORLD


