Ennio Morricone był jedną z najważniejszych postaci na firmamencie twórców muzyki filmowej. Nie tylko dlatego, że sprzedał ponad 70 milionów egzemplarzy swoich płyt, lecz także był innowatorem. Już w latach 60-tych w jego narracjach oprócz instrumentów symfonicznych dało się usłyszeć pozornie nieprzystające do tematu dźwięki pogwizdywania, łamania gałęzi, dzwonków, strzelaniny czy stukot kół jadącego pociągu. Morricone traktował muzykę jako samodzielny byt, który ma obowiązek dostarczyć odbiorcy wrażeń i emocji, nawet jeśli nie towarzyszy jej obraz.
„Tak naprawdę żyję w przekonaniu, że muzyka, nawet jeśli powstała jako dodatek do innego dzieła sztuki, innego sposobu artystycznej ekspresji, musi być dobrze napisana, mieć odpowiednią konstrukcję opartą na wewnętrznych, formalnych i strukturalnych parametrach pozwalających jej funkcjonować i obronić się nawet wtedy, gdy odbiorca ograniczy się do jej słuchania bez dostępu do obrazu, któremu teoretycznie miała towarzyszyć. Ale z drugiej strony moje pomysły muszą łączyć się z elementami i wymogami filmu, dla którego została stworzona”, mówił kompozytor.
Jego bodaj najsłynniejszą realizacją jest ścieżka dźwiękowa do „Misji” z 1986 roku autorstwa Rolanda Joffé, choć praca z reżyserem ponoć nie należała do najłatwiejszych ze względu na jego perfekcjonizm i chęć uczestniczenia oraz decydowania o wszystkim na każdym etapie produkcji. Kiedy indziej Morricone pracował z Romanem Polańskim nad filmem „Frantic”, z Bernardo Bertoluccim przy „Wieku XX”, a współpraca z Giuseppe Tornatore zaowocowała między innymi uroczym „Cinema Paradiso”. Nie lubił zaś tego, że po stworzeniu muzyki do kilku spaghetti westernów Sergio Leone (m.in. „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie”, „Za kilka dolarów więcej”, „Dobry, zły i brzydki”) przyklejono mu łatkę twórcy muzyki do westernów. Wspólnie z Leone zrobili też wybitne „Dawno temu w Ameryce”. Co ciekawe, pochodzący z Włoch Ennio Morricone nigdy nie nauczył się języka angielskiego, w związku z czym rozmowy z reżyserami z zagranicy były przeprowadzane przy pomocy tłumacza. Nie było wśród nich jednak zbyt wielu zaoceanicznych, ponieważ Morricone stronił od hollywoodzkiego blichtru, decydując się tylko na wybrane amerykańskie produkcje. Jednymi z niewielu reżyserów, z którymi zgodził się pracować, są Brian De Palma i Quentin Tarantino. Panowie spotkali się kolejno na planie „Nietykalnych” (1987) i „Nienawistnej ósemki” (2015). Ten ostatni przyniósł zresztą Morricone Oscara w 2016 roku. Już wcześniej jednak Akademia doceniła jego ogromny wkład w światową kinematografię, przyznając mu Oscara honorowego za całokształt twórczości. Był drugim kompozytorem, który go otrzymał. Jako pierwszego wyróżniono w ten sposób Alexa Northa.
Pełni uwielbienia dla twórczości Morricone i szacunku do jego niesamowitej pracy przypominamy 10 filmów z wyjątkowymi kompozycjami geniusza: