Jeśli któreś z tych nazwisk jest wam obce, lepiej nie mówcie tego na głos. Są naszą polską dumą. Młodzi, nieprzewidywalni i piekielnie zdolni, uwiedli nas całokształtem. Tworzą muzykę, wyrażając przez nią najróżniejsze emocje i piękno. Bezproblemowo mogą stawać w szranki z najlepszymi zagranicznymi zespołami indie. Co więcej, dopiero się rozkręcają. Subiektywnie wybraliśmy pięć zespołów, które na polskiej scenie mają do zaserwowania prawdziwą ucztę dla uszu. Przedstawiamy autorów najbardziej poetyckich i ognistych tekstów, teledysków, od których nie mogliśmy oderwać oczu i dźwięków, o których nie zapomnimy przez lata.
Jest nie tylko szalenie utalentowany, ale i przystojny. Początki jego kariery toczyły się różnymi drogami. Pojawił się na scenach wielu festiwali, m.in. Open’era, Spring Break Showcase czy Tauron Nowa Muzyka. Współpracował ze swoją przyjaciółką Justyną Święs i zespołem Rysy, a także Wojtkiem Mazolewskim. W 2016 roku wydał studyjny album Revolving Door, na którym świetnie prezentuje swoją barwę głosu, wielkie możliwości, i który przyniósł mu Nagrodę Akademii Fonograficznej Fryderyk w kategorii debiut roku. Jego muzyka jest połączeniem alternatywnego rocka z Indie, wzbogacona nieziemskim wokalem, który spokojnie może ubiegać się o miano najlepszych w Polsce. W ciągu ostatnich dni pojawił się jego najnowszy kawałek Nie mamy skrzydeł. Czekamy na więcej takich niespodzianek i trzymamy oko na artyście!
Nazwa zespołu wzięła się od nazwiska wokalisty Michała, któremu na scenie towarzyszą jeszcze dwaj kumple – Adam i Andrzej. Znani wcześniej jako Control The Weather mieli już okazję supportować Milky Chance, wydać dwie płyty i zagrać kilka premierowych koncertów promujących nowy krążek. Zostali też wyróżnieni jako jedno z olśnień Enea Spring Break, gdzie zauważyła ich wytwórnia Kayax, z którą niedługo potem podpisali kontrakt. Album Delfina zdecydowanie różni się od pierwszego – są tam kawałki tylko w języku polskim, bardzo charakterystyczne i spójne. Warstwa tekstowa jest nieco zagadkowym, stanowi szalony kolaż słów, często zaczerpniętych z literatury i sztuk audiowizualnych. Ich żywa muzyka łączy się z bardzo charakterystycznym głosem wokalisty, mającym oryginalną i niespotykaną manierę. Posłuchajcie kawałka Delfina i spróbujcie do końca dnia nie nucić go pod nosem.
W składzie Mateusz, Amar i Piotr są niezwykle uzdolnionym i aktywnym artystycznie trio. Nie patrząc na trendy, tworzą zdecydowanie niebanalną muzykę, pełną pomysłowych aranżacji i wyczucia. Obdarzeni wielką wrażliwością, przekazują emocje, które można odbierać bardzo osobiście. Na swoim koncie mają już cztery płyty, ale o ostatniej zatytułowanej Kawalerka zrobiło się naprawdę głośno. W tym roku będziemy mieli szansę usłyszeć ich na Open’erze. Jesteśmy ciekawi, co jeszcze przyniesie bitaminowa przyszłość.
Kryjący się pod tym pseudonimem Bartosz Schmidt to człowiek orkiestra – kompozytor, producent, autor tekstów i wokalista. Sławę zdobył stworzeniem soundtracka do filmu Płynące Wieżowce i wydaniem bardzo dobrze przyjętej EP-ki Simple Dark Romantic Songs. Pierwsze utwory były po polsku, potem tworzył już tylko w języku angielskim. Jego kawałki balansują na granicy brzmień analogowych syntezatorów i elektroniki. Każdy z nich jest pełen emocji i niepokoju, wymieszany z basem i wysokimi dźwiękami. Jego ostatni album, wydany w 2017 Grizzly Bear With A Million Eyes, na którym gościnnie wystąpiła Mery Komasa, był już znacznie pogodniejszy od wszystkich poprzednich. Nagrał też kawałki z zespołem Rysy, które znalazły się na ich płycie Traveler. Poza obecnością na najważniejszych polskich festiwalach, miał okazję występować w wielu innych krajach, m.in. Niemczech, Francji, Czechach, Islandii, na Litwie i na Węgrzech.
Dla tych, którzy jeszcze nie znają, a powinni, duet tworzy Kuba Tracz i Igor Walaszek. Jeden z najbardziej rozchwytywanych zespołów w ostatnim czasie. Uwiedli dużą rzeszę fanów (która z dnia na dzień się rozrasta) graną przez siebie muzyką electro, odchodzącą szerokim łukiem od mód i trendów panujących w tej stylistyce. Poza wydaniem nowej płyty Orell zaplanowali też mini trasę koncertową promującą krążek, bardzo różnorodny, ale dopracowany w każdym, najmniejszym szczególe. Jest mieszanką wybuchową różowych lat 80., pulsującego basu i popu. Nie wspominając o wokalu Igora, z lekką chrypką, który jest cudowny i niepowtarzalny. Co więcej, album uświetnia mastering wykonany w berlińskim Calyx Studio, który może pochwalić się produkcjami chociażby dla Moderata czy The XX. Zburzyli jakiekolwiek standardowe myślenie o muzyce. Ich koncerty to live acty pełne tańca i improwizacji, oszałamiające nie tylko polską publiczność, ale i zagraniczną. Poprzeczka stoi bardzo wysoko.