Franek Broda i Wiktoria Magnuszewska należą do organizacji non-profit Lex Q, wraz z którą walczą z nietolerancją i homofobią w Polsce. Głównym zamysłem protestu był sprzeciw przeciwko postawie władzy i Kościoła w stosunku do środowisk LGBTQ+, którzy uważają te społeczności jako zagrożenie dla polskiej tradycji. Nagranie akcji pojawiło się na kanale „Skraj” na YouTube, w którym aktywiści także się wypowiadają. „W płaszczach tęczowych nie jesteśmy w żaden sposób ofensywni. Jesteśmy tam jako my, jako osoby” – powiedział Franek Broda w rozmowie z dziennikarzem Maciejem Piaseckim.
Jak informują, nie chcieli, by ich działanie zostało odebrane jako ofensywne. Gdy jedna kobieta poprosiła ich o opuszczenie kościoła ze względu na mszę dla dzieci, aktywiści uszanowali jej prośbę. „Przedstawia się nas jako terrorystów, ale tak naprawdę to my jesteśmy w roli ofiar. Kościół razem z rządem cały czas robią nagonkę na osoby LGBTQ+” – powiedział Franek Broda w rozmowie z dziennikarzem TVN24 Maciejem Piaseckim.
Na Twitterze pod jednym z postów pojawiły się negatywne komentarze, w których użytkownicy wytykali aktywistom, czemu nie protestują w meczecie. Wynika z tego, że nie wszyscy zrozumieli ich przekaz.
„Rządzący podzielili Polskę na pół. Na wartości, które muszą być chronione, i zewnętrzne zagrożenia. Tak utrzymują propagandę strachu. Ze względu na Naszą tożsamość, znaleźliśmy się w tej drugiej grupie. Zidentyfikowano Nas jako wrogów polskości, jej tradycji i suwerenności (cytując Prezydenta). Dzisiaj postanowiliśmy uczestniczyć w mszy w warszawskim kościele. NIC, co zrobiliśmy nie może być uznane jako ofensywne - poza barwami na Naszych płaszczach, symbolizującymi Naszą tożsamość. Zestawiamy to, co przedstawiane jest jako najwyższa wartość Polski, z tym, co utożsamiane jest jako jej największe zagrożenie. OBNAŻAMY PROPAGANDĘ”, napisała grupa Lex Q w poście na ich kanale na Instagramie.