Czując więcej
Jego tata zbierał w młodości winyle i kasety, więc dorastał otoczony muzyką. Głównym źródłem inspiracji był starszy brat, który odkrył przed nim świat rocka. Foo Fighters, Linkin Park, Nirvana, Nickelback… Paradoksalnie jednak Dawid lubił najbardziej akustyczne kawałki i niewiele się od tej pory zmieniło.
Niedługo później zapisał się na zajęcia z gry na gitarze, ale bardzo szybko z nich zrezygnował. Nie chciał robić tego, co mu każą, więc dalej uczył się samodzielnie. Podczas swojego pierwszego występu zaśpiewał cover utworu „Napraw” Lemon. Już wtedy miał słabość do emocjonalnych tekstów. Dawid oswajał się ze scenę, wytępując podczas miejscowych imprez i szkolnych wydarzeń. Pod koniec liceum sam zaczął pisać teksty. W tym samym czasie zaczął się także interesować produkcją. Choc już wtedy wiedział, że chce zajmować się muzyką, zdecydował się pójść na studia z filologii angielskiej. Jego mama jest nauczycielką, więc taka była naturalna kolej rzeczy. Zwłaszcza, że nie skończył żadnej szkoły muzycznej i raczej nie dostałby się na wymarzone kierunki muzyczne lub produkcyjne.
Co ciekawe, lubi śpiewać po angielsku, ale nie lubi pisać angielskich tekstów, bo wydają mu się „jakieś takie płaskie".
Dawid pochodzi z Wołczyna – małej miejscowości, która znajduje się godzinę od Opola. Choć od dziecka pasjonował się koszykówką, nigdy nie miał możliwości rozwijać się profesjonalnie. Kiedy był nastolatkiem, oglądał wraz z kolegami różne filmiki i brał udział w meczach, które sami sobie organizowali. Oczywiście mógłby wyjechać do dużego miasta i spróbować swoich sił w profesjonalnej drużynie, ale zanim się obejrzał, muzyka weszła na pierwszy plan.
Wysłał kilka demówek, ale nie dostał odpowiedzi. W końcu napisał do Patricka the Pana, którego słuchał od gimnazjum. Potem nagrali wspólnie jeden utwór i dalej poszło już z górki. Kontrakt, EP-ka i… wysyp pozytywnych recenzji. „Najgorsze, co usłyszałem, to, że mam słabą dykcję. Zgadzam się z tym” – śmieje się Dawid, który podkreśla, że jest samoukiem. Obecnie uczy się grać na pianinie. Znajomość akordów jest bardzo przydatna w produkcji, a Dawid chciałby robić wszystko sam. Ma już nawet wszystko zaplanowane! Po ukończeniu studiów filologicznych planuje pójść do Szkoły Muzyki Nowoczesnej we Wrocławiu na kierunek związany z produkcją. Jedno jest pewne: nie może się nie udać.
Kilka pytań do...
Wie, gdzie boli i zamyka emocje w piosenkach. Choć obecnie Dawid przygotowuje się do wydania swojego debiutanckiego albumu, znalazł kilka chwil, aby wpaść do naszej redakcji i odpowiedzieć na kilka pytań.
Opisz swoją muzykę w 3 słowach.
Zaskakująca, emocjonalna i osobista.
Jajko czy kura? Co jest pierwsze: melodia czy tekst?
Tekst. Czasem zaczynam pracę od riffów gitarowych, ale potem zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. Potrzebuję kopa w postaci ładunku emocjonalnego, który niesie ze sobą tekst. Zazwyczaj to wygląda tak, że wpada mi do głowy jakieś zdanie i potem buduję wokół niego historię. To pozwala mi poczuć klimat i stworzyć muzykę.
Jaka była pierwsza piosenka, jaką napisałeś?
Nie przypomnę sobie. Zacząłem pisać teksty w wieku 15-16 lat. Często wplatałem do swoich tekstów elementy filmowe, więc pewnie była to jakaś filmowa opowieść o miłości. Chciałem się wyróżnić, lecz chyba nie wychodziło mi to najlepiej. Inspirowały mnie nie tyle filmy, co klasyczne sceny filmowe. Lubię sobie wyobrazić miejsce akcji. Kiedy wyobrażałem sobie scenerie tamtych piosenek, to miałem przed oczami filmowe sceny ludzi tańczących w deszczowym Paryżu.
Wymarzony featuring: polski i zagraniczny.
Pierwsza osoba, która przychodzi mi do głowy to Finneas. Jest on moją największą inspiracją, jeśli chodzi o produkcję muzyki. A w Polsce... ostatnio dużo słuchałem Kasi Sochackiej, więc może być Kasia Sochacka.
W jakim miejscu odbyłby się twój wymarzony koncert? Puść wodze fantazji.
Myślę, że w jakimś kameralnym klubie w Nowym Jorku. Na tę chwilę nie potrafię sobie wyobrazić, aby moje piosenki porwały publiczność festiwalową. Wyobrażam sobie za to wieczór z moją muzyką w intymnym, klimatycznym klubie. Nowy Jork to moje wymarzone miasto i bardzo chciałbym przez jakiś czas tam pomieszkać.
Trzy kawałki, od których nie możesz się oderwać.
Łatwe. Prowadzę miesięczne playlisty na Spotify. Ostatnio Joji wrócił z nowym singlem „Glimspe of Us” i często tego słucham. „Love is an Accident” Flyte i „Next to You” John Vincent III.
Masz możliwość spędzenia dnia ze swoim idolem (żyjącym lub nieżyjącym). Kogo wybierasz i dlaczego?
Jaką supermoc chciałbyś posiadać? Dlaczego?
Co najbardziej w sobie lubisz? Czego najbardziej w sobie nie lubisz?
To jedna i ta sama rzecz. Mam na myśli moją emocjonalność. Z jednej strony sprawia ona, że mogę pisać teksty, z którymi inni mogą się identyfikować. Z drugiej jednak strony przeszkadza mi w życiu codziennym, bo często reaguję bardzo emocjonalnie i biorę wszystko do siebie. Na przykład cały tydzień myślę o tym, co ktoś mi powiedział, choć ta osoba nie zrobiła tego celowo i pewnie już dawno o tym zapomniała.
Co cię najbardziej wkurza?
Wkurza mnie sztuczność niektórych treści publikowanych w social media. Wam wrażenie, że wiele osób udaje kogoś, kim nie jest i bardzo mnie to odrzuca. Wkurzają mnie także moje studia. Jestem w trakcie sesji egzaminacyjnej i denerwuje mnie to, że to wszystko zbiegło się w czasie z wydaniem mojej EP-ki. Gdy była sesja zimowa, to miałem produkcję. Chciałbym mieć to już za sobą.
Nie samą muzyką człowiek żyje, czyli pozamuzyczne pasje. Jakie są twoje?
Przez długi czas moją największą pasją była koszykówka. Wiązałem z nią przyszłość. Potem nagle okazało się, że jestem już za stary, aby zrobić karierę. Obecnie gram hobbystycznie i trenuję cztery razy w tygodniu. Gdy byłem dzieckiem, to powtarzałem wszystkim, że zostanę malarzem. Lubiłem malować. Teraz robię czasem ilustracje do tekstów, które piszę. Pozwala mi to spojrzeć na piosenkę szerzej i podejmować różne decyzje produkcyjne. Poza tym, gdy maluję, to łatwiej jest mi przelać tę historię na papier. Wszystkie teksty zapisuję w dzienniku. Jestem tradycjonalistą i uwielbiam pisać piórem (śmiech).
Facebook, TikTok i Instagram. Dlaczego?
Najczęściej korzystam z Instagrama. Często znajduję tam dużo ciekawych profili i jest mi on najbliższy.
Wybiera...
Monika Kurek, czyli dziennikarka K MAG-a od 2019 roku. Jako nastolatka prowadziła fankluby polskich popowych artystek. Jest maniaczką kina indie rodem z Sundance, popkultury z lat dwutysięcznych, psów corgi oraz kryminałów Joanny Chmielewskiej.