Długa droga do domu
Marzena była bardzo wrażliwym dzieckiem i miała dużo do powiedzenia, ale nie potrafiła wyrażać swoich emocji. Lubiła być pomocna i zastanawiała się, co może wnieść do życia innych. Tryskała energią w szkole i popadała w melancholię w domu. Ukojenie znalazła w muzyce. Zaczęła śpiewać, gdy miała 17 lat, a po liceum poszła do Technikum Budowy Fortepianu w Kaliszu. Myślała, że nauka gry przyjdzie jej naturalnie, ponieważ jej ojciec grał na harmonii i akordeonie bez znajomości nut. „Niestety okazało się, że nie jest to dziedziczne” – żartuje Ugorna. Równolegle chodziła na wokal do szkoły muzycznej drugiego stopnia.
W wieku 17 lat wzięła udział w swoim pierwszym konkursie wokalnym. Podczas eliminacji zaśpiewała „Boskie Buenos” i tak się zestresowała, że zaśpiewała tylko dwie zwrotki z ośmiu, „Śpiewałam cały czas to samo! Ale mnie wzięli” – śmieje się Ugorna. Z perspektywy czasu wie, że nie był to najlepszy moment na naukę obycia scenicznego. Lata nastoletnie same sobie w są trudne. „Wszystkie koleżanki występowały od 8 roku życia, a ja czułam się przy nich jak mała, wystraszona dziewczynka” – wyjaśnia.
Jak to jednak mówią, pierwsze koty za płoty. Rok później Ugorna przyjechała do Warszawy, by wziąć udział w „Szansie na Sukces”. Bardzo dobrze wspomina ten okres i to nie tylko dlatego że wygrała. „Było nas osiem osób i bardzo dobrze się nami zaopiekowano” – mówi z uśmiechem Ugorna. Po „Szansie na Sukces” spróbowała swoich sił w „The Voice of Poland”, gdzie doszła do półfinału. Choć w obu programach wzbudziła zachwyt jurorów oraz widzów, nie była wtedy jeszcze gotowa na zrobienie kariery. Nie wiedziała, kim jest ani co chce przekazać. Wiedziała jednak, że muzyka to coś, czym chce się zajmować. „Podczas jednej z pierwszych psychoterapii usłyszałam, że powinnam mieć plan B, ale nie dopuszczałam tego do siebie. To jest właśnie ta moja zawziętość” – zdradza Ugorna.
Po udziale w „The Voice” miała ogromną potrzebę działania. Tak narodził się projekt „Blues Symfonicznie”, w ramach którego występowała z zespołem oraz lokalnymi orkiestrami. Trasa trwała ok. półtorej roku i była ogromnym sukcesem. Grali w filharmoniach, a koncerty w dużych miastach często były wyprzedane. Nic dziwnego, że Ugorna planuje... reaktywację. A kiedy? Niespodzianka!
Co ciekawe, dzięki „The Voice of Poland” poznała swojego obecnego menadżera Kubę. Minęło jednak sporo czasu, zanim zaczęli współpracować. „To nie był ten moment” – wyjaśnia Ugorna, która wierzy, że wszystko powinno dziać się w swoim czasie. To były trudne lata, ale dziś jest zadowolona z miejsca, w jakim się znajduje. „Gdy wysłałam Kubie mój nowy materiał, to były to piosenki kobiety dojrzałej, która wie, czego oczekuje od życia” – ocenia Ugorna. Nazwała swój krążek „Nowa Herstoria”, ponieważ zależy jej na tym, aby siła kobieca była równa sile męskiej. „Moje życie jest pełne silnych mężczyzn, takich jak mój ojciec. Czasami ciężko jest pamiętać wtedy o własnej sile” – mówi Ugorna.
Kilka pytań do...
Kalendarz Ugornej pęka w szwach, ale znalazła chwilę, aby wpaść do naszej redakcji i odpowiedzieć na kilka bardzo ważnych pytań. Zobaczcie, jak jej poszło!
Opisz swoją muzykę w 3 słowach
Wolność, miłość i akceptacja.
Jajko czy kura? Co jest pierwsze: melodia czy tekst?
Tekst. Najważniejszy jest dla mnie przekaz i dzielenie się swoimi emocjami. Współpracowałam z różnymi osobami, które zajmują się tym zawodowo. Nie czuję się jeszcze na tyle pewnie, aby robić to samodzielnie. Muszę jednak wiedzieć, o czym chcę opowiedzieć, aby móc przekazać to dalej. Dopiero potem ktoś ubiera to w słowa.
Jaka była pierwsza piosenka, którą napisałaś?
Piosenka „Hej”, która nie ujrzała jeszcze światła dziennego. Jest bardzo mocna i rockowa. Na jakimś etapie poddałam się i myślałam, że już nic z niej będzie. Teraz wiem, że jej czas dopiero nadchodzi.
Wymarzony feat: polski i zagraniczny
Jeśli chodzi o polski, to Monika Brodka, a jeśli o zagraniczny, to Michael Kiwanuka.
W jakim miejscu i gdzie odbyłby się twój wymarzony koncert? Puść wodze fantazji.
Na razie wystarczy mi Stadion Narodowy (śmiech).
3 kawałki, od których nie możesz się ostatnio oderwać
„Late Night Talking” Harry’ego Stylesa, „Songbird” Evy Cassidy i „One More Night” Michaela Kiwanuki.
Masz możliwość spędzenia dnia ze swoim idolem (żyjącym lub nieżyjącym). Kogo wybierasz i dlaczego?
Chętnie spędziłabym dzień z Kasią Nosowską. Podoba mi się to, że uważa się za taką… niedoskonałą. Ciągle chcecoś zmieniać, poprawiać, ulepszać. Bardzo się z nią utożsamiam. Czuję jej dobrą energię, intencje. Jednocześnie jest dla mnie bardzo nieoczywista. Ma tak ogromny wachlarz osobowości, że nie potrafię jej do końca rozgryźć. Jest dla mnie ogromną inspiracją.
Jaką supermoc chciałabyś posiadać? Dlaczego?
Chciałabym umieć spojrzeć na siebie z neutralnego punktu widzenia. No i chciałabym posiadać super pamięć, dzięki której potrafiłabym zapamiętać wszystko, co zobaczę i usłyszę. Choć myślę, że mogłabym wtedy zwariować (śmiecj).
Co najbardziej w sobie lubisz i czego najbardziej w sobie nie lubisz?
Lubię swoją otwartość i kontaktowość. A nie lubię... Na pewno nie lubię tego, że jestem tak strasznie uparta i zawzięta. Mam ogromny problem ze znalezieniem balansu i czasem mnie to męczy. Cały czas uczę się odpuszczać.
Nie samą muzyką człowiek żyje, czyli pozamuzyczne pasje. Jakie są twoje?
Uwielbiam gotować i dzielić się tym, co uda mi się upichcić. Kocham także piec. Lubię eksperymentować z przepisami i je modyfikować. Jestem najbardziej zadowolona, gdy uda mi się upiec jakieś ciasto w wersji fit i smakuje ono równie dobrze, co w niezdrowej wersji (śmiech). Od jakiegoś czasu lubię także sport. Trochę gram w tenisa, trochę biegam. Bardzo mnie to relaksuje.
Co cię najbardziej wkurza?
Mam alergię na zamknięte głowy. Nie dociera do mnie, że można okopać się we własnych przekonaniach i tak po prostu zamknąć się na drugiego człowieka. No nie zgadzam się z tym i już! Jesteśmy różni, mamy różne potrzeby, różne zainteresowania i to jest w tym wszystkim najfajniejsze.
Facebook, TikTok czy Instagram? Dlaczego?
Na pewno nie TikTok. Jestem za stara i nie nadążam za młodzieżą (śmiech). Facebook odpada, bo jest tam mnóstwo strasznych informacji, na które nie mogę patrzeć. Wkurza mnie także ilośc fejk newsów. Myślę, że Instagram jest najfajniejszy, bo możemy wybrać, czym chcemy się otaczać. Wskazać, co lubimy, co nas rozwija i co nas inspiruje.
Wybiera...
Monika Kurek, czyli dziennikarka K MAG-a od 2019 roku. Jako nastolatka prowadziła fankluby polskich popowych artystek. Jest maniaczką kina indie rodem z Sundance, popkultury z lat dwutysięcznych, psów corgi oraz kryminałów Joanny Chmielewskiej.