Co ciekawe, po śmierci wybitnej piosenkarki w 2011 roku, przedstawiciel jej wydawcy, Universal Music, zapewniał, że nieopublikowane utwory Winehouse zostały zniszczone, by uniknąć pośmiertnych publikacji i spieniężania jej dorobku, którego sama nie planowała ujawniać. Wiadomo jednak, że - trawestując słynne zdanie z "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa - nagrania nie płoną. Zawsze się znajdzie ktoś, kto ma w zanadrzu jakiś materiał i nie zawaha się go użyć.
- Pisaliśmy sporo popowych kawałków, które miały promować przychodzących do nas różnych artystów, często o wątpliwym talencie. To było ciężkie czasy dla popu - pojawiało się wiele okropnych zespołów i wykonawców, dla których musieliśmy coś zrobić - wspomina Gil Cang w rozmowie z "Camden New Journal". - Amy przyszła do nas, otworzyła usta i zmiotła całą ekipę. Od razu wyczuliśmy jej talent. Szczęki opadły nam na podłogę. Byliśmy w stanie powiedzieć tylko: "wow, tak" - dodaje muzyk, który opublikował "My Own Way".
A oto nagranie 17-letniej Winehouse, które można potraktować jako zapis narodzin gwiazdy.