Plaster na rany
W czteroodcinkowym mini serialu „Królowa" Andrzej Seweryn wciela się w rolę emerytowanego krawca Sylwestra, występującego również jako drag queen. Przed laty mężczyzna wyjechał z Polski, by realizować się w Paryżu. Obiecał sobie wówczas, że już nigdy nie wróci do swojego ojczystego kraju.
Wszystko zmienia się, gdy dostaje list od nieznanej dotąd osiemnastoletniej wnuczki Izy (Julia Chętnicka). Matka Izy oraz córka Sylwestra, Wiola (Maria Peszek), jest śmiertelnie chora i potrzebuje przeszczepu nerki. W obliczu tej trudnej sytuacji Sylwester wraca do rodzinnego miasteczka i mierzy się z trudną decyzją niesienia ratunku córce, której nigdy nie poznał.
Serial „Królowa" był reklamowany jako „niezwykła historia o rodzinie, drugiej szansie i miłości pokonującej wszelkiej różnice". Od początku było wiadomo, że mamy do czynienia z kinem niemalże familijnym i że na końcu drogi będzie na nas czekało szczęśliwe zakończenie. Czy to źle? Absolutnie nie! Oczywiście „Królowa" ma swoje wady, do których zalicza się chociażby promocja stereotypów, nadmierne uproszczenie historii czy przewidywalny scenariusz. Można jednak przymknąć na to oko i potraktować „Królową" jako baśń o tym, jak powinno być. O świecie, w którym potrafimy dostrzec, że inność jest zaletą, a nie wadą. O świecie, w którym potrafimy ze sobą rozmawiać i pokonać dzielące nas różnice.
Największa zaleta „Królowej" to obsada. Andrzej Seweryn jest bezbłędny. Niesamowity, magnetyczny, charyzmatyczny. Budzi sympatię jako Sylwester i zachwyca jako Loretta. Trudno od niego oderwać wzrok i trudno wyobrazić sobie w tej roli kogokolwiek innego. Jego bohater jest bardzo ludzki i chce mu się kibicować. Fantastyczna sekwencja w hotelu, gdy Sylwester szuka zapomnienia w alkoholu, zabawna i absolutnie genialna scena w szpitalu, gdy Sylwester i Wiola majaczą po narkozie narkozie czy przeuroczy taniec Sylwestra z górnikami zakończony odśpiewaniem doniosłej pieśni górniczej. Przecież to jest coś wspaniałego!
Kroku dotrzymują mu Maria Peszek i Julia Chętnicka, które wcielają się w role Wioli i Izy. Cała trójka ma niezwykłą chemię i świetnie ogląda się ich wspólne interakcje. Chętnicka jako Iza błyszczy, wnosząc do serialu energię i optymizm. Jej przeciwieństwem jest bohaterka Marii Peszek - silna kobieta, która nie lubi pokazywać słabości, ale potrafi przyznać się do błędu i wyciągnąć dłoń. Doskonale widać to na przykładzie relacji z Sylwestrem. Wiola na początku jest bardzo nieufna i nie chce mieć z Sylwestrem nic wspólnego. Ich pierwsze rozmowy to tzw. „obwąchiwanie terenu", a wszystko jest bardzo kruche i niepewne. To dobre przypomnienie, że czasem więzy krwi to zalewie punkt wyjścia. Bardzo fajnie przedstawiona jest także reakcja Wioli na poznanie Loretty. Od wyśmiania, przez wprowadzenie dystansu, aż do akceptacji i wsparcia. Świetnia sprawdza się również czarujący Kova Rea w roli Corentina, a wisienką na torcie jest cameo Antoniego Porowskiego, znanego fanom „Porad różowej brygady".
Pisząc o „Królowej" nie mogę nie wspomnieć o kostiumach i muzyce. Należą się brawa, po prostu. Za kostiumy Sylwestra i Corentina odpowiada Tomasz Ossoliński, a za kostiumy sceniczne Loretty i Corentina Konrad Bikowski. Charakteryzacja Loretty to dzieło Łukasza Rembasa, występującego jako drag queen Adelon. Kiedy widzimy Lorettę na scenie, widzimy gwiazdę. To doskonały sposób na pokazanie sceptykom, że drag to stuka. Osoby występujące jako drag queens to artyści/artystki z krwi i kości. Warto o tym pamiętać! Efektu dopełnia muzyka - serialu słyszymy kawałki Anny Jantar, Violetty Villas, Bonnie Tyler czy Niny Simone.
„Królowa" to ważny i przełomowy serial, który wywraca do góry polski mainstream. Oczywiście mamy w Polsce produkcje, w których pojawiają się queerowe postacie, lecz zazwyczaj mowa o produkcjach niszowych i postaciach drugoplanowych. Oczywiście super, że takie produkcje powstaję, ale polski mainstream musi zabarwić się na tęczowo!
Najwidoczniej Netflix również doszedł do takiego wniosku, ponieważ dał platformę społeczności LGBT+ i zaangażował takie postacie jak Lucas Adelon, Himera, Lucy d'Arc, Graża Grzech czy Dżaga. Chwała mu za to! Reprezentacja w popkulturze jest turbo ważna, zwłaszcza, że polski rząd prowadzi politykę propagującą model rodziny składającej się z kobiety mężczyzny i stada bąbelków. Na szczęście Netflix ma środki i narzędzia, dzięki którym może pozwolić sobie na kampanię billboardową oraz dotarcie do przeciętnego Kowalskiego. Że już nie wspominając o tym, że serial "Królowa" jest obecnie dostępny w aż 190 krajach... Brawo, tak to się robi!