„Przyzwyczailiśmy się do pięknych miss z długimi włosami, ale ja postawiłam na androgeniczny look z krótkimi włosami. Nikt nie powinien decydować o tym, kim masz być. Każda kobieta jest inna, wszystkie jesteśmy wyjątkowe”, powiedziała Gilles, odbierając koronę.
W trakcie konkursu Miss Francji liczą się zarówno głosy widzów, jak i jury. W finale Eve Gilles zajęła trzecie miejsce według głosów publiczności, ale zwyciężyła dzięki decyzji jurorów. Rozstrzygnięcie konkursu w telewizji obejrzało ponad 7 mln widzów.
Decyzja jury nie spodobała się wielu internautom i wywołała w sieci gigantyczną burzę. Niektórzy oskarżyli organizatorów o bycie „woke”. Co to właściwie oznacza? Bycie „woke” to bycie świadomym i wyczulonym na rasizm, seksizm, homofobię i inne formy nietolerancji. Współcześnie zjawiska „woke culture” czy „poprawności politycznej” budzą spore kontrowersje, a ich zwolennicy często bywają oskarżani o przesadę. W przypadku tak przestarzałego i wątpliwego etycznie konkursu jak miss piękności zarzuty o progresywność są tym bardziej absurdalne.
„To nie Miss Francji, to Miss Woke! Mamy szczęście, że nie ma brody”, „Czy mamy Miss Woke, czy o co chodzi?”, „Miss Francji już nie jest konkursem piękności, lecz progresywnym konkursem, który opiera się na inkluzywności”, „Wybór laureatki z krótkimi włosami to dowód na to, że organizatorzy propagują progresywne wartości”, „Androgeniczne ciało ewidentnie służy progresywnej propagandzie” – to tylko niektóre komentarze na portalu X.
Obrońcy Gilles zwrócili uwagę, że krótkie włosy miały również takie ikoniczne postacie jak Audrey Hepburn, Twiggy czy księżna Diana. W dyskusję włączyły się nawet francuskie polityczki, w tym m.in. Sandrinne Rousseau czy Karima Delli. Gratulacje Gilles złożyła ponadto prawicowa polityczne Marine Le Pen.