„Maestro” to historia życia legendarnego Leonarda Bernsteina – amerykańskiego kompozytora, pianisty i dyrygenta. Komponował on muzykę symfoniczną, kameralną, baletową, filmową oraz musicale dla Broadwayu. Droga do kariery stanęła przed Bernsteinem otworem w 1943 roku, kiedy w nowojorskiej sali Carnegie Hall musiał zastąpić na podium chorego Brunona Waltera.
Źródła podają, że dyrygent był uznawany za osobę homoseksualną oraz sam określał siebie jako „pół mężczyznę, pół kobietę”. Jego życie prywatne wzbudzało wiele kontrowersji. Muzyk nie stronił od romansów z mężczyznami, z czego zdawała sobie sprawę jego żona, z którą miał trójkę dzieci — dwie córki i syna. Przez ponad 20 lat kobieta nie podejmowała tematu orientacji seksualnej męża, wszystko się zmieniło, kiedy przyłapała swojego męża w ich wspólnym łożku z dużo młodszym mężczyzną. Bernstein chorował na obturacyjną chorobę płuc. Zmarł na raka w 1990 roku.
Bradley Cooper wciela się w rolę Bernsteina, a Carey Mulligan („Obiecująca.Młoda.Kobieta”) gra żonę słynnego kompozytora, Felicię Montealegre. W obsadzie znajdują się również Maya Hawke, Matt Bomer i Sarah Silverman. Producentami filmu są Martin Scorsese, Steven Spielberg, Kirstie Macosko Krieger oraz Fred Berner, Amy Durning i sam Bradley Cooper. Scenariusz to dzieło Coopera i Josha Singera („Spotlight”).
We wrześniu film „Maestro” zadebiutuje na Festiwalu Filmowym w Wenecji. Od 22 listopada będzie można go obejrzeć w wybranych kinach, natomiast 20 grudnia trafi na Netflixa. Czy rola Bernsteina przyniesie Cooperowi Oscara? Przekonamy się już niebawem.
Opublikowana przez Netflixa zapowiedź wzbudzłia spore kontrowersje. Poszło o charakteryzację Coopera, a konkretniej protezę nosa. Internauci oskarżyli twórców o tzw. „jewface”, czyli stereotypowe przedstawienie Żydów (Bernstein był Żydem). Dzieci Bernsterina, które były zaangażowane w proces powstawanie filmu, stanęły w obronie Bradleya Coopera. „Tak się składa, że Leonard Bernstein miał ładny, duży nos” - przekazano w oświadczeniu.