Advertisement

Cały świat mówi o autorce romansów, która upozorowała swoją śmierć

10-01-2023
Cały świat mówi o autorce romansów, która upozorowała swoją śmierć
Susan Meachen, amerykańska autorka romansów, popełniła samobójstwo we wrześniu 2020 roku. Po trzech latach na jej profilu na Facebooku pojawił się post, który wywołał burzę w sieci.
We wrześniu 2020 na The Ward, grupie fanów książek na Facebooku, pojawił się post informujący o samobójstwie Susan Meachen. Pisarka miała odebrać sobie życie po tym, jak spotkała ją fala hejtu w book comunity. Autorem posta rzekomo była córka Susan.
Trzy lata później o Susan Meachen ponownie zrobiło się głośno. „Cały czas zastanawiałam się jak to zrobić i nadal nie wiem, czy to dobra decyzja, czy nie” — tymi słowami zaczyna się wpis opublikowany na grupie 2 stycznia.
Moja rodzina zrobiła dla mnie to, co uważała najlepsze i nie mogę ich za to winić. Prawie popełniłam znów samobójstwo i przez to ponownie musieli przechodzić przez piekło. Powrót do The Ward nie znaczy wiele, ale jestem teraz w lepszym miejscu psychicznie. Mam nadzieję, że uda mi się powrócić do pisania. Niech zabawa się zacznie, napisała Meachen.

O co właścicie chodzi?

Tajemniczy powrót Meachen był sporym szokiem dla book community. Wkrótce głos zabrały osoby, które niegdyś się z nią przyjaźniły. „Byłam prześladowana przez innego autora, który uwielbia tworzyć zamieszanie. Twierdził, że byłam jedną z osób dręczących Meachen i że to przeze mnie popełniła samobójstwo” — napisała Samantha A. Cole na Facebooku.
Cole udostępniła screeny rozmowy z Meachen, w której zmartwychwstała autorka „wyjaśniła”, co naprawdę wydarzyło się trzy lata. „Nic. Po prostu chcę moje życie z powrotem. Moja rodzina była zagubiona i zrobiła to, co uważała za słuszne” — odpisała Meachen.
W mailu do „Rolling Stone” Cole opowiedziała, co wydarzyło się po „śmierci” pisarki.
„To rozdzieliło naszą book community — ludzie zaczęli polować na tych, którzy rzekomo ją prześladowali i zastanawiali się nad tym, czyja to wina. Oskarżono wielu niewinnych ludzi, a debata trwała przez długie miesiące. Cały ten »żart« to jedna wielka drwina ze wszystkich, którzy ją wspierali. Jeśli rzeczywiście stoi za tym jej rodzina, to miała wiele czasu, aby wyjawić prawdę. Zamiast tego stworzyła nowe konto i funkcjonowała w sieci pod innym nazwiskiem, obserwując, jak ludzie kupują jej książki i składają jej rodzinie kondolencje”, oceniła Cole.
Wiele osób twierdzi, że Meachen zrobiła to tylko po to, aby zarobić na swojej „śmierci”. Tego jednak pewnie już nigdy się nie dowiemy.
tekst: Wiktoria Błaż
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement