Advertisement

„Cena za użycie”, czyli nowy koncept wyceniania ubrań

Autor: Magda Chemicz
19-11-2025
„Cena za użycie”, czyli nowy koncept wyceniania ubrań
Więcej, taniej, lepiej – taką filozofią kierują się teraz rzesze konsumentów. Często jednak niska cena determinuje też słabą jakość, przez co po trzech użyciach wyrzucamy rzecz do kosza. Z ekonomiczną pomocą przychodzi nam „cena za użycie".

Przeczytaj takze

Przyzwyczajeni do sieciówkowych cen patrzymy sceptycznie na rzeczy z większym numerkiem na metce. Bo po co płacić 150 zł za t-shirt, skoro bardzo podobny możemy mieć za ułamek ceny? No właśnie – wizualne podobieństwo to jedyna wspólna cecha ubrań robionych w okazyjnych cenach na masową skalę i tych droższych, szytych w dobrych warunkach.
Trudno nie zauważyć spadku jakości dostępnych teraz ubrań w porównaniu do tych sprzedawanych w latach dwutysięcznych w tych samych sklepach. Nie dotyczy to tylko sieciówek – niedawne kontrowersje związane z rozpadającymi się rzeczami Miu Miu pokazują, że cena nie musi determinować jakości.

Z pomocą przychodzi „cena za użycie"

Nowebadaniaangielskiego Uniwersytetu w Bath, specjalizującego się w prowadzeniu prac badawczych, pokazują, że etykietowanie odzieży z wyszczególnieniem kosztu danej rzeczy na jedno użycie (cena za użycie) może przekonać konsumentów do zmiany nawyków zakupowych. Chodzi o zmniejszenie wpływu fast fashion i wskazanie na ubrania wyższej jakości, mające dłuższy okres użytkowości.
Cena za użycie, wyliczana poprzez dzielenie ceny przedmiotu przez spodziewany czas, w którym będzie użytkowy, pozwoli kupującym zauważyć długotrwałą wartość jakościowych ubrań.
Patrząc przez ten pryzmat okazuje się, że każdorazowe ubranie droższej, bardziej jakościowej rzeczy jest tańsze niż rzeczy wyprodukowanej w koncepcie fast fashion. Konsumenci, mogąc porównać cenę za użycie ubrań reprezentujących obie te grupy, najczęściej wybierali te jakościowe, nawet jeśli jednorazowa cena była wyższa.
Efekt był widoczny przede wszystkim przy codziennych ubraniach – z oczywistych względów w kategorii kreacji okolicznościowych, ubieranych dużo rzadziej, długotrwałość miała mniejszy wpływ niż jednorazowa cena.

Na jakiej podstawie ustalana byłaby cena

Ubrania są przedmiotami użytkowymi i jako takie można je oceniać. Gdy kupujemy mikser, dostajemy dwa lata gwarancji, które bazują na przewidywanej minimalnej żywotności produktu. A tę minimalną żywotność określa się poprzez testowanie wytrzymałości i szybkość zużycia.
Podobnie może być z ubraniami. Długość życia danej rzeczy może być spekulowana na podstawie testów wytrzymałości materiału (jak i skończonego produktu), które już teraz są przeprowadzane przez centra testowania tekstyliów.
Badania pokazują, że działanie na danych może dać dużo mocniejszy efekt niż puste frazesy na temat wytrzymałości. Kupując ubrania kierujemy się bowiem korzyściami, które widzimy. A wytrzymałość jest pojęciem na tyle szerokim i abstrakcyjnym, że dla większości nie ma większego znaczenia.
Pomocne mogłoby być również stworzenie ram, określających średnią żywotność danego typu ubrania. Powinny być one wprowadzone przez niezależne organy, zapewniając obiektywne spojrzenie, do którego można by porównywać podane przez producentów ceny.
Na ten moment jest to jeszcze idealistyczna wizja. Kapitalistyczny świat, w którym żyjemy, w pierwszej kolejności oblicza zyski finansowe. A rynek fast fashion to ogromne pieniądze – w 2024 roku jego wartość wynosiła około 148 miliardów dolarów. Możemy więc spodziewać się, że próba wprowadzenia ceny za użycie na większą skalę spotka się z dużym oporem.
Produkowanie nowych rzeczy zawsze będzie niosło za sobą ślad węglowy i koszt finansowy. Kalkulowanie ceny za użycie pozwoli nam jednak zrozumieć cykl życia ubrania i porównać nawet pochodzące z różnych półek alternatywy – a co za tym idzie, robić bardziej świadome zakupy. Dzięki temu oszczędzimy nie tylko pieniądze, ale też naszą planetę.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement