Pierwotnie Labubu miało być uroczą, fantazyjną postacią. Problem pojawił się, gdy internauci zauważyli, że jego charakterystyczny uśmiech i wyłupiaste oczy przypominają wizerunki mezopotamskiego demona Pazuzu – króla wiatrów i złych duchów.
Pazuzu pojawia się w źródłach już w I tysiącleciu p.n.e. Przedstawiano go z twarzą lwa lub psa, wielkimi oczami i ostrymi zębami. W mitologii sprowadzał suszę i głód, ale jednocześnie chronił ludzi przed inną demonicą – Lamasztu, która zagrażała dzieciom i kobietom w ciąży. Jego wizerunki noszono więc na amuletach, by odstraszać złe moce. Krążący po sieci rysunek zestawiający Labubu z Pazuzu wywołał lawinę interpretacji.
Wraz z popularnością pojawiły się też skrajne reakcje. Po wiralowych nagraniach rozwijających teorię o „demonicznych korzeniach” Labubu część właścicieli zaczęła palić swoje lalki. Inni – wręcz przeciwnie – zaczęli nadawać im chrzest. Ochrzczenie maskotki miało być sposobem na „oczyszczenie” jej z demonicznych wpływów. W Internecie można znaleźć filmiki, w których pluszowe stworki zanurzane są w wodzie niczym niemowlęta podczas sakramentu.
Czy to absurd? W popkulturze widzieliśmy już wiele historii o opętanych lalkach – od słynnej „Annabelle” po „Chucky’ego”. Nic więc dziwnego, że fantazja fanów zaczęła łączyć popowe gadżety z rytuałami religijnymi. Nie bez znaczenia jest też kontekst ekonomiczny. Sprzedaż Labubu rośnie w czasach, gdy wiele osób ma mniej pieniędzy na duże luksusy. Figurki Pop Mart stały się substytutem „małego luksusu” – czymś kolekcjonerskim, ale nadal w zasięgu. Firma raportuje nawet 200% wzrostu sprzedaży rok do roku. W momentach kryzysowych ludzie szukają odskoczni w drobnych przyjemnościach – i właśnie dlatego pluszowe demony sprzedają się jak świeże bułeczki.
Czy chrzciny Labubu to rzeczywiście rytuał wynikający z wiary, czy raczej performatywny gest internetowej epoki? Być może oba. To, co zaczęło się jako designerska zabawka, dziś funkcjonuje na styku mitu, spisku i popkultury. Labubu jest trochę jak współczesny totem: jedni widzą w nim urocze stworzonko, inni demona, jeszcze inni sposób na pokazanie się w Internecie.
W końcu nie chodzi tylko o zabawkę. To opowieść o tym, jak mity i wierzenia odradzają się w nowych formach – nawet w pluszaku z „blind boxa”.