Scenariusz Shanksa nawiązuje do „Sympozjonu" Platona i mitu, że ludzie byli kiedyś dwugłowymi, czterokończynowymi stworzeniami rozerwanymi przez Zeusa i zmuszanymi do wędrowania po Ziemi w poszukiwaniu swojej drugiej połowy. Nie jest to jednak infantylna interpretacja tej koncepcji. Shanks wykorzystuje ją jako pretekst do zbadania współzależności, która może być zarówno błogosławieństwem, jak i klątwą. Reżyser, mający doświadczenie w efektach wizualnych, stawia przede wszystkim na praktyczne rozwiązania. Transformacje ciał są niepokojące, ale nie tandetne.
Shanks doskonale wie, jak nakręcić komercyjny horror. „Together" wygląda równie ostro i elegancko jak filmy z poprzedniej dekady – być może pomógł w tym producent Erik Feig, twórca „Wiem, co robiłeś zeszłego lata" i „Wrong Turn". Reżyser umiejętnie operuje światłem i dźwiękiem, ograniczając się do kilku jump scare'ów i wybierając dziwaczne odgłosy mutujących ciał bohaterów.
Porównania z Cronenbergiem są nieuniknione. Praktyczne efekty specjalne przedstawiające fizyczne przemiany ciał są reminiscencją jego wczesnych prac, gdzie ciało łączy się z ciałem, a kończyny wykręcają w nienaturalne konfiguracje. Reżyser przyznaje wprost, że była to inspiracja dla filmu, a recenzenci podkreślają, że Shanks „wkracza na terytorium Cronenberga”, używając body horroru do eksploracji emocjonalnych problemów pary.
Obsadzenie prawdziwego małżeństwa w filmie to strzał w dziesiątkę. Brie i Franco w pełni wykorzystują słodko-gorzką chemię swojego prawdziwego związku. Równie przekonująco grają zakochanych, co wściekłych i na krawędzi rozstania. Jest coś odświeżająco bezpośredniego w tym, co „Together" mówi o niebezpieczeństwach współzależności. Biorąc pod uwagę rozciągające się ciało i łamiące kości, nieuniknione są porównania z „Substancją", ale „Together" to zabawniejszy, mądrzejszy i znacznie zwięźlejszy film. Wydaje się, że Shanks lepiej rozumie, jak ustalić i utrzymać zasady oraz strukturę całości.
„To naprawdę uniwersalne tematy. Myślę, że strach przed utratą siebie w wiecznej monogamicznej relacji to coś, z czym ludzie mogą się utożsamić”, mówi Shanks w wywiadach.
Film ma niewielkie problemy z chwiejnym finałem. Shanks, jak wielu debiutantów, ma trudności z powiązaniem wszystkich wątków, potykając się o wygodnie odkryte wskazówki i kiczowate wyjaśnienia wymagające zbyt wielu pytań.
Na szczęście efektowne zakończenie w przeważającej części się udaje i potwierdza, czym „Together" naprawdę jest: przekonująco krwawym argumentem za pozostaniem singlem.
Premiera filmu już 22 sierpnia.