Advertisement

Czy botoks to nowoczesna lobotomia?

Autor: Magda Chemicz
20-11-2025
Czy botoks to nowoczesna lobotomia?
Botoks w zawrotnym tempie podbił serca kobiet, chcących wyglądać jeszcze piękniej. i młodziej. Jest jednak haczyk – wygładzając skórę, mrozi mięśnie, ograniczając ekspresję.

Przeczytaj takze

Przez dekady emocje kobiet były bagatelizowane i wyśmiewane poprzez nazywanie ich histerią. Wraz ze wzrostem świadomości zrobiło się to trudniejsze. Kobiety, wiedząc, że mają prawo do emocji, nie boją się ich wyrażać.
Emocje uruchamiają jednak mięśnie twarzy, a w rezultacie powodują zmarszczki. A zmarszczki nie należą do najbardziej pożądanych. Bo kto by pomyślał, że kobieta po czterdziestce naturalnie nie wygląda jak nastolatka?
W okolicach roku 2000 na świecie rocznie wykonywano około 800 tys. zabiegów. Od tego czasu ta liczba ciągle rośnie. W 2021 roku wynosiła 6,2 mln, a w 2024 roku według różnych źródeł od 7,9 do 9,9 mln.

Emocje są niepożądane

„Nie płacz, nie jesteś baba" to fraza adresowana najczęściej do małych chłopców. Przedstawia ona płacz jako coś damskiego – a w związku z tym słabego. Jest przy tym podwójnie szkodliwa: poddaje ostracyzmowi emocje, które przeżywają chłopcy, podprogowo tworząc w ich głowach powiązanie damskie = emocjonalne = gorsze.
Kobiety nazywano histeryczkami już w czasach starożytnej Grecji. Wtedy ich zmianami nastroju obarczano podróżującą po ciele macicę. Dopiero w XIX wieku sklasyfikowano ją jako zaburzenie psychiczne. Wtedy też zaczęto wysyłać kobiety, które nie chciały mieć męża i dzieci, do szpitali psychiatrycznych.
Histeria jako diagnoza funkcjonowała w amerykańskim systemie do 1980 roku – do tego czasu pokazywanie emocji groziło odizolowaniem od społeczeństwa. Teraz nie ma już systemowej presji, ale dalej jest ta społeczna. To ona często kieruje nami, gdy udajemy się do kliniki medycyny estetycznej, by dobrowolnie oddać naszą umiejętność wyrażania emocji.

Chcemy wyglądać ładnie, ale czy chcemy płacić taką cenę?

Ćwiczenia zapobiegające starzeniu twarzy, masaże limfatyczne czy używanie specjalnych taśm, mających ograniczyć naciąganie skóry podczas snu to treści, które świetnie sprzedają się w mediach społecznościowych. Reklamowane przez piękne kobiety z idealnie gładką skórą wchodzą nam do głowy, przekonując, że my też powinniśmy tak wyglądać. Żaden masaż, taśma czy ćwiczenie nie da nam jednak tak szybkiego i długotrwałego efektu jak botoks.
Botoks to nazwa handlowa na toksynę botulinową, która wstrzyknięta pod skórę działa, blokując impulsy nerwowe do mięśni, a w rezultacie paraliżując je. Sposób, w jaki rozwiązuje problem zmarszczek, jest prosty – nie będąc w stanie ruszyć twarzą, nie nabawimy się zmarszczek.
Zgodnie z zasadą „lepiej zapobiegać, niż leczyć" powstaje coraz więcej zabiegów zapobiegających starzeniu się skóry i paraliżujących mięśnie twarzy jeszcze zanim jakiekolwiek zmarszczki zdążą powstać. Dwudziestolatka w gabinecie przestaje być rzadkością i staje się standardem.
Nie chodzi już o usunięcie przecinającej czoło linii, lecz o zapobiegnięcie ekspresji, która pozwoliłaby jej w ogóle powstać. Chodzi nie tylko o piękno, ale też o samodyscyplinę.
Problem staje się jeszcze poważniejszy, gdy pomyślimy o tym, że na dialog o braku zmarszczek wyeksponowane są też dzieci. Widząc, że mama na każdą zmarszczkę reaguje strzykawką i słysząc zewsząd, że starzenie się jest negatywne, w ich głowach wyrasta paniczny strach przed wyglądaniem dojrzale.

Botoks a empatia

Badania związku między wyrazem twarzy a odczuwaniem empatii zaczęły się już na początku XX wieku, a rozwinęły się szczególnie w latach 70. i 80. Dzisiaj badania przeprowadzane są przede wszystkim na pacjentach przed i po wstrzyknięciu botoksu. Wyniki różnią się w zależności od źródła, ale część z nich wskazuje na połączenie ruchów mięśni twarzy, odbijających emocje drugiej osoby, z uruchomieniem ośrodków w mózgu odpowiedzialnych za empatię.
Istnieje jednak jeden skutek uboczny botoksu, którego nie można pominąć, jeśli myślimy o posiadaniu dzieci. Nie rodzimy się bowiem z całkowitą umiejętnością wyrażania emocji. Uczymy się rozpoznawać i pokazywać emocje na podstawie obserwacji twarzy. A twarze rodziców, jako te najczęściej widziane, mają na nas największy wpływ.
Nieruchoma twarz, nie pokazująca złości, zawodu czy nawet śladów po uśmiechu, jest więzieniem, w które sami się pakujemy. Narzucamy sobie nierealistyczny standard piękna, porównujemy się z obrobionymi zdjęciami celebrytów z licami podobnymi do porcelanowych lalek i oczekujemy, że będziemy tak wyglądać na co dzień. Ale w pewnym momencie należy zastanowić się, co jest dla nas ważniejsze: wyglądać czy żyć?
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement