Wall Street Journal przyjrzał się statystykom związanym z ilością muzyki, która co roku do nas trafia. Ciężko być zaskoczonym, że od lat 60-tych siedmiokrotnie wzrosła objętość wydawanych nagrań. Różnica pomiędzy minionymi dwunastoma miesiącami, a rokiem 2000 robi już jednak wrażenie. Na przełomie tysiącleci zanotowano 36 tysięcy płyt, które sprzedały się przynajmniej w jednym egzemplarzu. W 2017 było to już 150 tysięcy.
Oczywiście ważne jest to, że obecne możliwości techniczne pozwalają dużo łatwiej wyprodukować własne nagrania. Równie ważne, jeśli nie ważniejsze, są narzędzia, które pozwalają podzielić się nimi z innymi. Jesteśmy w trakcie wojny pomiędzy platformami streamingowymi, które starają się przyciągnąć do siebie słuchaczy. W arsenale argumentów są oczywiście ceny, jakość dostępnych piosenek oraz ekskluzywne pozycje w katalogach.
Artyści i wytwórnie nie pozostali ślepi wobec możliwości, które dają takie serwisy jak Spotify, Tidal czy Apple Music. Stąd coraz większa częstotliwość wydawanych albumów, EP-ek i singli. Nie trzeba ich już bowiem szukać po sklepach czy sprowadzać pocztą. Wystarczy kilka kliknięć. Długość samych longplayów także się zwiększa. W końcu im więcej piosenek, tym większe dochody. Przykładem jest chociażby ostatnia płyta Migos (trzy kwasranse dłuższa od poprzedniczki) i zapowiedziany trzypłyowy album Rae Sremmurd. Rekordzistą, także w dziedzinie bezczelności, jest jednak Chris Brown. Ostatnia pozycja w jego dyskografii, "Heartbreak on a Full Moon", trwa aż dwie i pół godziny. Piosenkarz zachęcił także wszystkich fanów by po zakupie fizycznego krążka, słuchali go właśnie w streamingu. Ciekawe czy doszliśmy już do granic absurdu czy to tylko początek.
To że wspomniane serwisy zmieniają krajobraz rynku muzycznego nie ulega wątpliwości. Nie cichną jednak echa sprzeciwu wobec modelu, który sprawia, że muzycy dostają za swoją pracę marne grosze za jeden odsłuch. Jednym z najgłośniejszych krytyków tego modelu jest Thom Yorke. Wokalista Radiohead, w sławnym już cytacie, określił Spotify jako "ostatnie pierdnięcie dogorywającego ciała". Ała.