Jego założycielka, Elsa Schiaparelli była jedyną kobietą, której projekty pozwalały jej stawać w szranki z Coco Chanel. Choć mniej znana, do dzień pozostaje niewyczerpaną inspiracją – echa jej kreacji pobrzmiewały np. w projektach Martina Margieli.
Od dziecka była ekscentryczna. Podobno, gdy ciotki i kuzynki nazwały ją brzydką, mała Elsa próbowała upiększyć się siejąc sobie w uszach i nosie kwiaty. Po tym, jak opublikowała swój pierwszy tomik poezji erotycznej, konserwatywna włoska rodzina zamknęła ją w klasztorze w Szwajcarii. Wyrwała się stamtąd stosując strajk głodowy, a niedługo potem uciekła za granicę. Po Londynie przyszła pora na Nowy Jork, gdzie związała się z bohemą artystyczną – następnym przystankiem był Paryż, który pozwolił jej zgłębić arkana sztuki modowej.
Już w swoich wczesnych projektach porwała się na to, na co inni odważyli się dopiero całe dekady później: łączenie elementów sportowych z eleganckimi. Z czasem stała się jeszcze bardziej odważna, a jej ubrania pozostawały odzwierciedleniem licznych przyjaźni z surrealistami. Serdecznie nienawidziła się przy tym ze swoją sąsiadką i rywalką, minimalistką Coco Chanel. Posunęła się nawet do nazywania jej projektów nudnymi i smutnymi – Chanel nie pozostawała jej dłużna, określając ubrania Schiaparelli jako kiczowate.
W jej butiku na na Place Vendôme znaleźć można było rękawiczki ozdobione czerwonymi paznokciami, suknie z przerysowanymi, watowanymi ramionami oraz przeróżne kreacje w wynalezionym przez nią kolorze Shocking Pink, który zadebiutował na opakowaniu dla perfum Schiaparelli Shocking!.
To właśnie z tego niezwykle kreatywnego okresu w życiu Elsy Schiaparelli pochodzą jej najsłynniejsze projekty np. seria ubrań ozdobionych haftami zaprojektowanymi przez Jeana Cocteau, które przedstawiały twarze i znaki zodiaku. Do historii przeszła też jej współpraca z Salvadorem Dalím, której owocem były słynne Tears Dress, Skeleton Dress i Lobster Dress – przy czym kataloński malarz nalegał, by ta ostatnia prezentowana była z prawdziwym majonezem.
Ostatnim surrealistycznym, a zarazem boleśnie praktycznym projektem Schiap był kombinezon z wielkimi kieszeniami, które w czasie nalotów mogłyby zastąpić torebkę. Projektantka stworzyła go w 1939 roku, by wkrótce potem wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Jej powrót do Paryża stał się początkiem końca: nie mogła odnaleźć się w świecie modowym, gdzie już niemal niepodzielnie rządził Dior i jego New Look – kroku dotrzymywała mu jedynie największa rywalka Elsy, Coco Chanel. Schiaparelli postanowiła wtedy zrezygnować z mody i skupić się na pisaniu swojej autobiografii: Shocking life.
W 1954 roku dom mody Schiaparelli ostatecznie zamknął swe podwoje. Nadzieja pojawiła się dopiero w 2007 roku, gdy markę nabył włoski biznesmen Diego Della Valleacquired. Ciężko stwierdzić, czy była płonna – od 2014 roku stosunkowo często zmieniający się dyrektorzy artystyczni prezentowali niespójną wizję, a „wielki powrót Schiaparelli” co jakiś czas cisnął się na usta modowym entuzjastom.
Tak samo stało się podczas lipcowego debiutu Daniela Roseberry'ego, który zarządza domem Schiaparelli od kwietnia 2019 roku. Podczas pierwszego pokazu haute couture zaprezentowano 30 sylwetek, które głośnym echem odbiły się w mediach.
Jego najnowsza kolekcja ready-to-wear była nie mniej dynamiczna: w centrum Hôtel d'Évreux stanęło 10 statui nawiązujących kształtem do butelki perfum Shocking! – flakonik stworzony został na bazie rzeźby przedstawiającej piersi i talię aktorki Mae West, wykonanej przez Leonor Fini. Wszystkie statuy przybrane zostały w największe obsesje założycielki legendarnego domu modowego i nowego dyrektora kreatywnego zarządzającego jej dziedzictwem. Jedna opływała w biżuterię, druga miała w środku zamknięte egzotyczne ptaki, a jeszcze inna składała się ze starych kucyków Ponny (w dzieciństwie Roseberry dzielił ich pokaźną kolekcję z siostrami). Do tego suszarki do włosów i różowe kwiaty.
„Chciałem, by ta kolekcja była hołdem. Jest taka historia o małej Schiap siejącej sobie kwiaty w uszach i w nosie. Pomyślałem: jak bardzo urosłyby przez ostatnie 80 lat?” – zdradził Roseberry.
Kolekcja wprawnie czerpie z dziedzictwa Schiaparelli, ale nie korzysta z mocnych krojów projektowanych przez nią w latach 40. Chodzi raczej o dbałość o szczegół – by wspomnieć tylko turkusowy garnitur, który wyszyty został czarnymi koralikami w kształcie mrówek, czy suknię nawiązującą krojem do słynnej Tears Dress.
To prawda: pojawiają się głosy, że najnowsza kolekcja jest dowodem na to, że za sterami wreszcie stanął ktoś, kogo wyobraźnia dorównuje kreatywności samej Elsy Schiaparelli, ale nie obyło się bez kontrowersji. Jedna ze statui pokryta była malutkimi akwariami ze złotymi rybkami:
„Zwierzęta to nie rekwizyty. Wstyd”– komentują oburzeni internauci na Instagramie, podczas, gdy inni oznaczają Instagram People for Ethical Treatment of Animals (@peta). Nie wiadomo, co po pokazie stało się z rybkami. Dom Schiapirelli nie odpowiedział jeszcze na zarzuty o okrucieństwo wobec zwierząt – jednak już przez zaistnienie samych wątpliwości ciężko pozbyć się zawodu, że dobrze ten zapowiadający się pokaz, hołd dla twórczości Esly Schiaparelli, mógłby być zwyczajnie bardziej przemyślany.

1/12
