W zeszłym tygodniu David wypuścił swój najnowszy singiel „Dead Man”, który opowiada o toksycznym związku oraz znajdowaniu w sobie wewnętrznej siły. W wywiadzie dla K MAG-a David opowiada o swoich korzeniach, inspiracjach oraz radzeniu sobie z popularnością.
„Umieszczenie muzyki na TikToku było strategiczną decyzją”
Wychowywałeś się w Chicago. Czy twoja rodzina miała jakiś wpływ na twoje zainteresowanie muzyką?
Miałem cztery siostry i brata. Wszystkie moje siostry chodziły na lekcję pianina, co sprawiło, że też zacząłem się tym interesować. Mój brat Justin, najstarszy z rodzeństwa, był w zespole. Gdy dorastałem, uważałem, że to mega cool, dlatego zawsze kręciłem się wokół niego i jego kumpli (śmiech). Zainteresowanie mojego rodzeństwa sprawiło, że zamieniłem sztukę na muzykę. Więc tak, moja rodzina zdecydowanie miała wpływ na moją pasję do muzyki.
Czego słuchałeś, gdy dorastałeś?
Słuchałem bardzo dużo hip-hopu.
Wiele osób tak mówi. Uwielbiałem Eminema. Jak byłem małym chłopcem, uczyłem się na pamięć tekstów jego piosenek. Jest wspaniały. Kochałem Nasa, jest absolutną legendą. Lubiłem także popowych wykonawców: One Direction, Jonas Brothers, Shawna Mendesa, Justina Biebera. Później, jak zacząłem pracować nad własną muzyka, zacząłem iść w kierunku folkowych dźwięków. Słuchałem m.in. The Lumineers, Mumford and Sons, Bona Ivera czy Hoziera. To są świetni goście, byli dla mnie ogromną inspiracją. Lubię także EDEN, to taki niewielki, solowy artysta. Kocham Adele, Się. Ostatnio dużo słucham także zespołu Pinegrove.
Kiedy zacząłeś pracować nad swoją muzyką?
Byłem wtedy w liceum. Pisałem rapowe piosenki i to było okropne (śmiech). Moi przyjaciele pewnie mają jakieś nagrania. Pisałem je głównie dla zabawy. Miałem wtedy 17 lat.
Kiedy kończyłem liceum, wiedziałem już, że śpiewanie interesuje mnie dużo bardziej niż rap. Zapisałem się na zajęcia wokalne do nauczyciela, z którym nadal współpracuję. On pomógł mi być lepszym wokalistą i dzięki niemu odkryłem, do czego zdolny jest mój głos. Praca z nim zmieniła mój sposób pisania piosenek.
Jak wygląda twój proces twórczy?
Zazwyczaj wygląda to tak, że gram jakąś melodię na pianinie lub gitarze. Potem zaczynam eksperymentować z głosem. W ten sposób rodzi się większość moich piosenek. Nucenie, eksperymentowanie. W pewnym momencie udaje mi się znaleźć to „coś”.
Dlaczego zdecydowałeś się wrzucić swoją muzykę na TikToka?
Wiedziałem, jak ważna jest obecność w sieci i że coraz więcej osób jest aktywnych w Internecie. Pomyślałem, że technologia może być bardzo pomocna w promowaniu mojej muzyki. Zauważyłem, że TikTok zdobywa coraz większą popularność. To była strategiczna decyzja. Warto próbować różnych rzeczy. Gdy dorastałem, często słyszałem, że należy pracować mądrze, a nie ciężko. Dołączyłem do TikToka w 2018 roku i już wtedy myślałem sobie: „Ta aplikacja zmieni rynek”. Dziś TikTok jest potęgą.
Twoje piosenki są bardzo osobiste. Nie miałeś obaw, aby odsłonić się przed milionami nieznajomych?
Miałem obawy, ale z zupełnie innych powodów. Wiedziałem, jakie tematy chcę poruszać w moich piosenkach. Uwielbiam pisać o rzeczach, które dają ludziom nadzieję. Staram się mieć to z tyłu głowy, gdy piszę muzykę. Jedyne moje obawy dotyczyły tego, czy powinienem dalej robić muzykę. To bardzo trudne zajęcie i wcale niełatwo jest się z niego utrzymać. Zdecydowanie jednak jest to coś, co warto robić. To może przynieść tylko dobre rzeczy.
Jak czujesz się z tym całym nagłym zainteresowaniem?
Świetnie. Jestem bardzo zadowolony z tego, co udało mi się osiągnąć. To bardzo satysfakcjonujące uczucie. Są też oczywiście pewne wady. Bycie ciągle w centrum uwagi to bardzo nienaturalny stan. Nie jestem w stanie wyjść do baru, bez bycia zaczepianym osoby, które chcą zrobić sobie ze mną zdjęcie, bo moja piosenka jest popularna. Hozier o tym mówił i bardzo go za to szanuję. Żaden człowiek nie powinien być tak czczony.
O czym opowiada twój nowy singiel „Dead Man”?
To opowieść o osobie, która kiedyś została zniszczona przez miłość. Teraz rozpoczyna kolejny związek, który staje się toksyczny i ponownie spotyka ją to samo. „Jestem trupem na tej wojnie, ale kochanie, byłem już w tym miejscu wcześniej”. To, co ich spotkało, sprawiło, że są silniejsi. Tytuł nie brzmi optymistycznie, ale sam przekaz jest bardzo pozytywny. Tak, jest źle, ale spotkało mnie to już wcześniej i przetrwałem. W bólu i cierpieniu kryje się piękno. W życiu spotyka nas wiele cierpienia. Jestem osobą wierzącą i z perspektywy chrześcijanina wierzę, że w tym wszystkim jest jakiś cel, lecz po prostu my go jeszcze nie znamy.