Advertisement

Ellie Goulding: „Planowałam swój ślub odkąd miałam 10 lat” [wywiad]

14-08-2020
Ellie Goulding: „Planowałam swój ślub odkąd miałam 10 lat” [wywiad]

Przeczytaj takze

W lipcu 2020 roku Ellie Goulding wypuściła swój czwarty album zatytułowane „Brightest Blue”. Brytyjska piosenkarka rozkochała w sobie publiczność już na wysokości debiutanckiej płyty „Lights”, która w 2010 roku osiągnęła pierwszą pozycję na liście najlepiej sprzedających się albumów muzycznych w Wielkiej Brytanii. Od tego sukcesu minęło 10 lat. W tym czasie oprócz zmian w charakterze twórczości muzycznej, Ellie Goulding doświadczyła również zmian w życiu osobistym i zdobyła wiele wartościowych doświadczeń życiowych. Mimo ogromnego sukcesu wokalistka jest skromna i nadal czuje się wyróżniona, gdy ktoś chce z nią koncertować. Za swój cel stawia sobie wspieranie wschodzących talentów muzycznych. Jej najnowsza płyta – „Brightest Blue” – jest pełna duetów z twórcami, których podziwia. Niedawno wokalistka wróciła z rodzinnego Oxfordshire do domu w Londynie i powoli przygotowuje się do koncertów zaplanowanych na 2021 rok. To właśnie w stolicy Anglii przebywa gwiazda, kiedy łączymy się z nią na Zoomie – siedzi w salonie w niezobowiązującej białej koszuli.
Przygotowując się do wywiadu obejrzałam filmik pt. „24 Godziny z Ellie Goulding”, który nakręciłaś dla kanału youtube'owego pisma „Vogue” – wygląda na to, że z łatwością znajdujesz dla siebie zajęcia nawet w okresie, kiedy większość czasu spędzamy w domu. Jak na ciebie wpłynęła pandemia i jak się czujesz teraz, gdy Londyn powoli powraca do życia?
Podczas kwarantanny opracowałam sobie domową rutynę, ale teraz niecierpliwie czekam na powrót do studia nagraniowego. Można się już spotykać z innymi, więc ja też niebawem zacznę pisać i powoli wkraczam z powrotem w środowisko twórcze. Podczas pobytu w domu miałam czas, żeby popracować nad sobą i robić to na co zwykle nie mam czasu. Chyba tysiąc razy obejrzałam serial „Sex w wielkim mieście” i upiekłam w końcu ciasto – co okazało się bardzo terapeutycznym zajęciem. Starałam się też być jak najwięcej na zewnątrz: biegałam i chodziłam. Mam szczęście, bo mamy ogród i spędziłam kwarantannę w Oxfordshire, gdzie jest niezwykle pięknie i zielono. To była dla mnie okazja do powrotu na wieś, w której się wychowałam, ale będąc tam starałam się cały czas być zajęta.
Jak sprawdza się mieszkanie z bratem?
Brat wprowadził się do mnie na początku roku, ponieważ zaczął kurs kucharski w Londynie. Na początku myślałam: „O boże, co to będzie”, ale okazało się, że jest bardzo fajnie. Dawno nie mieszkaliśmy razem i super, że teraz jest tak blisko, to idealny czas na odnowienie relacji rodzinnych. Poza tym on wspaniale gotuje!
Swego czasu nie zdałaś egzaminu A level (brytyjski odpowiednik matury – przyp. red.) z muzyki. Oczywiście stało się tak nie dlatego, że brak ci talentu lub umiejętności – wspominałaś w filmiku, że to było związane z trudną sytuacją w klasie. Teraz, kiedy jesteś starsza i bardziej doświadczona, czy takie sprawy mają na ciebie mniejszy wpływ?
Nadal nie jest łatwo. Wydaje mi się, że takie sprawy, związane z ludźmi i relacjami, są zawsze wyzwaniem. Często martwię się, że kogoś obraziłam albo zasmuciłam tym, co powiedziałam. Wiadomo, nigdy nie chciałabym komuś sprawić przykrości. Ale jednocześnie trzeba też uważać na siebie. Dla mnie jest bardzo ważne, żeby otaczać się ludźmi, którym ufam, którzy mnie inspirują i rozśmieszają, ale też motywują do dalszego działania. Wydaje mi się, że w liceum wszystko było bardzo związane z byciem „cool” i to tak na prawdę z powodu jednej dziewczyny w klasie nie zdałam muzyki i nie poszłam później na studia. Była straszna. Ale niektóre osoby w klasie wspominają ten czas jeszcze gorzej. Ja chyba dość szybko nauczyłam się czerpać radość z własnego towarzystwa i to mi dało poczucie niezależności również w późniejszym życiu.
Rzeczywiście szybko znalazłaś swój głos i odwagę, bo w wieku 23 lat wypuściłaś swój pierwszy album „Lights”. 23 lata – to bardzo młody wiek. Co wtedy próbowałaś pokazać w swojej twórczości?
Byłam wtedy całkowicie pochłonięta relacjami, związkami, chłopakami i miłością. Kiedy miałam te 22-23 lata wydawało mi się, że wszystko obraca się wokół romantycznej miłości i że nie ma nic ważniejszego od chłopaków. Wszystkie moje piosenki skupiały się na tym temacie. Ale z drugiej strony miałam też w głowie mnóstwo pomysłów na melodie. Moim zdaniem piękno nagrywania pierwszego albumu polega na tym, że nie ma co do niego oczekiwań – możesz stworzyć czego dusza zapragnie. Jeśli wytwórni się spodoba to super, ale jeśli nie to też nic się nie stanie.
Twój najnowszy album – „Brightest Blue” – jest podzielony na dwie części. Jedna z nich nosi tytuł EG.0 i składa się z duetów. Przyznam szczerze, że nie znam nazwisk wielu artystów, z którymi grasz. To wspaniale, że angażujesz do projektów mniej znane talenty. To zawsze było to dla ciebie ważne?
Tak, zawsze. Lubię pracować z ludźmi, którzy są jeszcze świeży, nowi i niewycieńczeni branżą muzyczną. Bardzo też doceniam jeśli ktoś chce pracować ze mną! Kiedy dostaję od kogoś taką wiadomość to zawsze czuję się wyjątkowo wyróżniona, że pisząca osoba wybrała właśnie mnie. Biorę takie propozycje na poważnie i zwykle zgadzam się na współpracę. Wszystkie duety na płycie „Brightest Blue” mają dla mnie szczególne znaczenie. I rzeczywiście – rzadko pracuję z bardzo dużymi nazwiskami.
Ze wszystkich piosenek na tej płycie, którą lubisz najbardziej i dlaczego?
Wydaje mi się, że „New Heights” to moja ulubiona piosenka na tej płycie. Kocham w niej walc, tę chwilę spokoju i przejrzystości. Słuchając jej czuję się jakbym wstępowała w inny wymiar, na jakiś wyższy poziom. Bardzo ją lubię.
Moja siostra odkryła twoją twórczość dzięki piosence „Beating Heart”, która była wykorzystana w filmie „Niezgodna”. Wiem, że dość często tworzysz piosenki do filmów. Co cię pociąga w takiej pracy?
Rzeczywiście kilka razy zdarzyło mi się stworzyć muzykę do filmów. Kocham filmowe ścieżki dźwiękowe, zawsze pozostają w mnie długo po zakończeniu seansu. Na przykład muzyka w filmach Baza Luhrmanna albo kompozycje Hansa Zimmera – coś wspaniałego! Muzyka stwarza atmosferę, nadaje nastrój danej scenie i opowiada historię. W historii kinematografii jest wiele scen, w których muzyka jest kluczowym elementem i podobała mi się idea bycia częścią czegoś takiego. Dla mnie to takżę możliwość pracy w innej branży, z innymi ludźmi, i okazja do wywarcia wpływu na inną formę sztuki.
Grałaś podczas wesela Księcia Wiliama i Kate Middleton w 2011 roku. Jak to się stało, propozycja była chyba zaskoczeniem?
Była wielkim zaskoczeniem. Nawet nie wiedziałam, że są wielbicielami mojej muzyki. Jejku, to było dawno temu! Wtedy jeszcze nie pracowałam długo w tym zawodzie i ludzie szeptali o tym, że wybiorą Lady Gagę albo Jaya-Z, ale w końcu wybrali mnie. Było fajnie i zachowałam z tego wieczoru bardzo miłe wspomnienia.
Czy to wydarzenie zainspirowało przygotowania do twojego własnego ślubu, który odbył się w zeszłym roku?
Hmm... raczej nie. Planowałam swój ślub odkąd miałam 10 lat, więc od dawna miałam pomysł na to, jak jak chciałabym ten dzień zaaranżować. Wiedziałam, że chciałabym spędzić ten dzień ze znajomymi, żeby był wyjątkowy i niezapomniany. W końcu robi się to raz w życiu. Przynajmniej w większości przypadków.
Objedziesz Wielką Brytanię podczas trasy koncertowej zaplanowanej na 2021 rok. Czy zawitasz również do Polski?
Z wielką chęcią, bardzo bym chciała. Teraz trudno powiedzieć, kiedy by to było, ale jak tylko podróże staną się łatwiejsze do zorganizowania i będzie taka możliwość, to postaram się zaplanować przyjazd. Na razie robię koncerty na żywo w internecie i przyznam, że całkiem przyjemnie gra mi się z małym zespołem w niewielkim studiu albo w domu. Mimo to bardzo tęsknię za sceną i nie mogę się doczekać koncertów zaplanowanych na 2021 rok.
/rozmawiała: Krystyna Spark/
fot. Okładka albumu „Brightest Blue”
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement