Emma B po raz pierwszy zetknęła się z kulturą rave'u już w młodym wieku, dorastając na południu Francji. To właśnie tam – na zatłoczonych parkietach, pod światłami stroboskopów i ciężarem granych bitów, zaczęła kiełkować jej pasja do muzyki elektronicznej. Dziś jej brzmienie zakorzenione jest w kontrkulturowym duchu lat 90’tych, łącząc w sobie elementy muzyki house’owej, trance’u, minimalu i big beatu z nowoczesną nutą wolności.
Inspiracje Emmy są tak różnorodne jak jej muzyka. Wśród nich, artystka wymienia francuskich gigantów elektroniki:
„Justice to mój absolutny numer jeden. Ale także Daft Punk, DJ Mehdi, Skrillex, Aphex Twin – to prawdziwe legendy”. Po popowo-klubowej stronie swoich inspiracji, umieszcza takie artystki, jak Dua Lipa, Peggy Gou czy Billie Eilish „głównie ze względu na ich girl boss vibe”, dodaje.
Artyści tacy jak Ogazòn, Nina Kraviz, Richie Hawtin, Boys Noize, KI/KI, VTSS silnie wpływają na twórczość Emmy B. Jednak to niszowi artyści mają szczególne miejsce w jej sercu - Express of Sound, Klubbheads, Abuna E i Bit Max. Dla Emmy muzyka to nie tylko dźwięk. To opowieść, emocje, estetyka, aktywizm – a przede wszystkim szczerość. Jej twórczość to nic innego jak przecięcie się undergroundowej energii z artystyczną wizją i osobistymi przekonaniami. To właśnie wspomniana wielowymiarowość sprawia, że Emma B jest jedną z najbardziej intrygujących i autentycznych postaci, jakie wyróżniają się dziś na europejskiej scenie elektronicznej.
Gdzie wszystko się zaczyna: jej własny świat
„Rave’y odkryłam w bardzo młodym wieku i od razu przyciągnęła mnie ich energia – ludzie z różnych środowisk, którzy spotykają się w jednym celu, by celebrować muzykę. Początkowo ciągnęło ją w stronę cięższych brzmień – tribe, hardcore, trance, jednak w momencie tworzenia pierwszych miksów, jej styl zaczął stopniowo ewoluować. „Teraz czuję, że znalazłam balans między jednym a drugim, zachowując klimat lat 90’ych”.
Emma wszystkiego nauczyła się sama. Jak wielu innych twórców tego pokolenia, zaczęła rozwijać się twórczo podczas lockdownu. „Chyba można nazwać mnie „sypialnianą DJ’ką” - wspomina ze śmiechem. „Uczyłam się od znajomych DJ-ów, potem godzinami ćwiczyłam w domu. Zaczynałam od winyli, co było naprawdę trudne, dlatego przerzuciłam się na płyty CD”. Prawdziwy przełom nastąpił, gdy nauczyła się komponować całe, dobrze złożone sety, jednocześnie czując się niezwykle swobodnie przed swoją publiką. Z produkowaniem muzyki było podobnie – kilka lekcji tu i tam, głównie metodą prób i błędów - „Czujesz postęp, kiedy uda ci się stworzyć solidne demo, które naprawdę brzmi świetnie, co nie zawsze się udaje!”.
Styl, którego nie da się zaszufladkować
Brzmienie Emmy nieustannie się zmienia – jednego dnia minimal, następnego trance lub techno – w zależności od nastroju, przestrzeni i energii publiczności, przed którą występuje. „Nie jestem osobą, którą da się zaszufladkować. Kocham wszystko – muzykę, modę, sztukę. Mam bardzo otwartą głowę i czerpię inspiracje zewsząd. Tak ukształtował się mój eklektyczny styl”.
Uwielbia muzykę za to, że daje wolność, pozwala wyrazić siebie, ale przede wszystkim poruszyć innych - „Czasem gram set w house’owym klimacie lat 90’tych, a czasem z silnie naładowanym deep techno. Moje brzmienie zmienia się w zależności od okazji i to jest super!”.
Przebić się i nie zniknąć
„Najtrudniejsze na początku – i czasem nadal – jest to, że postrzegano mnie jako DJ’kę - influencerkę. Ludzie nie traktowali mnie na poważnie. Uprzedzenia tej branży potrafią być brutalne, przez co prawdziwy talent nie zawsze może się przebić”.
Droga Emmy na scenie elektroniczniej nie była łatwa. Ze względu na swoje powiązania z modą, stosunkowo szybko została zaszufladkowana. Ocenianie jej jak książki po okładce niekiedy wpływało na jej pewność siebie. „Przez długi czas zmagałam się z syndromem oszustki. Czasem nadal tak się czuję. Szczególnie we Francji, ludziom niełatwo jest zaakceptować fakt, że ktoś może mieć więcej niż jedną pasję”.
Nie obyło się bez momentów zwątpienia w jej karierze. „Było ich mnóstwo! Nawet teraz jestem w fazie zastanawiania się, w którą stronę powinnam iść dalej. To trudne, kiedy kocha się tak wiele gatunków. Myślę, że kluczem jest pozostanie wiernej sobie, tworzenie tego, co się kocha i odnalezienie tej ścieżki, która naprawdę Ci odpowiada”.
Przekraczać granice i budować światy
„Zawsze musisz stawiać przed sobą nowe wyzwania – czy to w miksowaniu czy produkcji. Nieustannie odkrywaj muzykę, ucz się, inspiruj. Równie ważne jest, by stale współpracować z innymi artystami - wspólnie się rozwijać”.
Emma działa na wielu polach. Poza DJ-ką i produkcją, prowadzi własny vintage shop, Oldē, a teraz także własny label – Notte Eterna. „Zawsze lubiłam przeskakiwać między projektami. Jednego dnia robię jedno, a następnego coś zupełnie innego. To zarówno dużo pracy, jak i frajdy”.
Jej podejście do bycia kobietą na scenie jest bardzo wyważone. Nie napotkała na tej płaszczyźnie większych problemów, ale jako młoda dziewczyna często musiała udowadniać coś innym. „Świetnie dogaduję się z zaprzyjaźnionymi męskimi DJ-ami. To tak naprawdę kwestia osobowości i balansu”.
Ważne momenty
Jej debiut w berlińskim HOR Radio był prawdziwym krokiem milowym – mimo że pokonała go wyczerpana po 15-godzinnej podróży autobusem, którą musiała odbyć po tym jak jej lot został odwołany.
„Byłam zestresowana i w nienajlepszej kondycji. Byłam jednak przeszczęśliwa, bo mogłam zagrać i zaprezentować swoją muzykę nowej publiczności”.
Ważnym dla niej wydarzeniem było wydanie EP-ki Les Mots w labelu STORIES, należącym do Sarah Story. „Odkryłam Sarah przez jej audycję Future Dance w BBC Radio 1. Wysłałam jej swoje kawałki i od razu je pokochała. Na początku miały to być pojedyncze single, ale skończyło się na całej EP-ce, bo od razu zakochała się we wszystkich trzech utworach. To dla mnie wiele znaczyło – świadczyło o tym, że wierzy w moją wizję”.
Występy w legendarnych klubach takich jak Fabric w Londynie, Sisyphos w Berlinie czy Shelter w Amsterdamie tylko umocniły jej pozycję. „Fabric był jednym z moich ulubionych występów. Byłam bardzo zestresowana – nawet podczas gry – ale to był jeden z moich najlepszych setów. Energia była niesamowita, a ja byłam z siebie naprawdę dumna”. Notte Eterna: własny wszechświat Jej najnowszy i najbardziej osobisty projekt to wytwórnia Notte Eterna. Ale to coś więcej niż tylko label.
„Chciałam stworzyć przestrzeń, do wydawania muzyki, którą kocham – mojej własnej i innych DJ-ów. Notte Eterna będzie w pełni projektem 360”.
Inspiracją dla stworzenia labelu były dzikie śródziemnomorskie noce, które pamięta z dzieciństwa. „To wynika z moich korzeni – Włochy i południe Francji. Notte Eterna to podróż, która zaczyna się o zachodzie słońca i trwa aż do wschodu – jak szalone noce na Ibizie z lat 90’ych i 2000’ych”.
Pierwsze wydanie, Eyes On Me, idealnie oddaje tę energię. „To pierwszy rozdział Notte Eterna. Surowy, hipnotyczny, zbudowany na głębokich basach i rosnącym napięciu. Sama też w nim śpiewam – uwielbiam używać własnego głosu, żeby dodawać muzyce emocji. W tym przypadku uwydatnił on zmysłowość i hipnotyczny klimat, w jakim został utrzymany utwór.”
Notte Eterna to jednak nie tylko muzyka.
„Planuję eventy, współprace i visuale. Chcę, żeby wszystko było ze sobą spójne – muzyka, obraz, moda. Wyobrażam sobie showcase’y, noce w klubach, rezydentury – momenty, w których ludzie mogą w pełni doświadczyć Notte Eterna”.
Kreatywne życie zakorzenione w równowadze
Wizja Emmy uwzględnia także dobro naszej planety. Jej miłość do stylu vintage i upcyclingu zaczęła się bardzo wcześnie - „Jako dziecko chodziłam z mamą na pchle targi – i zakochałam się w tym świecie. Idea nadawania rzeczom drugiego życia po prostu mnie zafascynowała.” Ta sama filozofia rządzi jej codziennością. „Prawie wszystko w moim domu jest z drugiej ręki – ubrania, winyle, meble. Kocham unikalne rzeczy – to właśnie nadaje im wartość”.
Ten sposób myślenia uwydatnia się równie silnie w jej pracy. „Z moim zespołem wprowadziliśmy tzw. zero-plastic rider. Jeździmy pociągami, kiedy tylko się da. A jeśli już musimy skorzystać z linii lotniczych, to staramy się łączyć występy w jednym regionie aby ograniczyć liczbę przelotów.” Dla Emmy moda, muzyka i aktywizm to jedno. „To wszystko jest połączone. Kupuję z drugiej ręki – i winyle, i ubrania. Sztuka nie musi mówić za siebie, jeśli można ją poczuć przez cudzy wszechświat”.
Patrząc w przyszłość: 2025 i dalej
Rok 2025 zapowiada się dla Emmy przełomowo. Wydaje nową EP-kę z ILyesem za pośrednictwem Shall Not Fade, z remixami Luke’a Alessiego i Inafekta. Zamierza też jeszcze głębiej zanurzyć się w pracy studyjnej i dopracować swoje brzmienie – tak, by w pełni oddawało jej artystyczną tożsamość. Na horyzoncie jawi się też kolejny wielki krok: długo wyczekiwany debiut na Ibizie. „To było moim marzeniem od lat. Nie mogę się doczekać, by w końcu tam zagrać i współdzielić ten moment z fanami”.
Dla Emmy B to dopiero początek. Gdyby jednak miała doradzić komuś, kto poszedłby jej śladem, powiedziałaby:
„Zawsze pozostawaj w zgodzie ze sobą i nie słuchaj tych, którzy chcą cię powstrzymać. Zaufaj swojej pasji – to ona przeprowadzi cię przez wszystkie trudne momenty”.