Sukcesy, wielkie sceny i złote płyty
Dobrą passę utrzymał albumem „The Beautiful & Damned”, na którym znajdowały się głośne single „Him & I” z Halsey oraz „No Limit” z A$apem Rockim, Cardi B i Frenchem Montaną. G-Eazy nie próżnował: złota, platyny, trasy, festiwale, największe sceny i współpracę z największymi nazwiskami w branży. Na przerwę pozwolił sobie dopiero po premierze „These Things Happen Too” (2021), będącego sequelem uwielbianego „These Things Happen”.
Na przestrzeni swojej kariery G-Eazy wielokrotnie bywał w Polsce. Po raz pierwszy w 2016 roku – najpierw miał grać w warszawskiej Progresji, ale ze względu na duże zainteresowanie koncert przeniesiono do Amfiteatru w Parku Słowińskiego. Występował na warszawskim Torwarze, Open’er Festival czy Sun Festival 2024 w Kołobrzegu. Na kolejną wizytę nie musieliśmy czekać długo, bowiem wraz z końcem stycznia przyjechał do Warszawy w ramach trasy promującej krążek „Freak Show”. To zupełnie nowa odsłona G-Eazy’ego. Inna estetyka, nowe brzmienie z ukłonem w stronę przeszłości, a także bezpośrednie, wrażliwe teksty poruszające tematykę zdrowia psychicznego oraz żalu po stracie bliskiej osoby.
Przed koncertem w Stodole spotkaliśmy się z raperem, aby porozmawiać o nowej płycie, cenie sławy i przeprowadzce do Nowego Jorku.
„Zawsze piszę teksty z filmowej perspektywy”
4 płyty w 6 lat. Po „These Things Happen Too”, które ukazało się w pandemię, zrobiłeś sobie zasłużoną przerwę i przeprowadziłeś się do Nowego Jorku. Co robiłeś, gdy cię nie było?
Próbowałem odnaleźć siebie, poradzić sobie z różnymi rzeczami. Żyłem, pisałem. New Jork jest miejscem, które oferuje całą masę różnych doświadczeń. Jest tam sporo do przeżycia. To miasto kryje w sobie wiele historii. Utrzymywanie balansu pomiędzy pracą i życiem personalnym wydaje się normalne, ale często bywam pracoholikiem. Latami nie miałem życia prywatnego. Nie miałem czasu dla Geralda. Byłem codziennie w studio, byłem w trasie przez sześć tygodni, robiłem festiwale, robiłem Amerykę, a zaraz potem zaczynałem koncertować w Europie. Ciężko było mi utrzymywać związki, mieć przyjaciół czy po prostu być osobą. Kiedy mieszkałem w Nowym Jorku, mogłem w końcu pożyć jak normalny człowiek i było to naprawdę satysfakcjonujące.
Twój najnowszy album „Freak Show” ma bardzo filmową estetykę. Jakie były twoje inspiracje?
Zawsze piszę teksty z filmowej perspektywy. Uwielbiam kino, soundtracki, dramatyzm, jaki posiada w sobie muzyka kinowa. Uwielbiam również storytelling, więc moje teksty zazwyczaj są bardzo obrazowe. I nie ma znaczenia czy opowiadam historię, piszę historię miłosną czy snuję opowieść o danej osobie, jak np. w „Tumblr Girls”. Pisze piosenkę tak, jakbym robił film.
Twój ulubiony antybohater z kina lub literatury to…?
„Moje dzieciństwo różniło się od dzieciństwa innych dzieci"
Dedykujesz „Freak Show” outsiderom, osobom, które chadzają własnymi ścieżkami. Co w twoim życiu sprawiło, że czułeś, że nie pasujesz do innych?
Gdy byłem dzieckiem, często się przeprowadzaliśmy, często zmieniałem szkoły. Z tego powodu bywałem nieśmiały. Pierwszy dzień dla nowego dziecka w szkole zawsze jest bardzo stresujący. To zawsze przerażające. Moje dzieciństwo różniło się od dzieciństwa innych dzieci. Dużą część spędziłem w domu moich dziadków, dzieląc pokój z mamą i bratem. To był duży dom rodzinny, w którym nie mieliśmy zbyt wiele. Chciałem ubierać się cool, nosić Jordany i być taki, jak inne dzieci, ale rzeczywistość była inna. Potem przeprowadziłem się do Nowego Orleanu na studia i byłem w zupełnie nowym uniwersum. Szukałem swojej ścieżki. Zawsze byłem samotnikiem. Dlatego muzyka była mnie tak ważna, gdy dorastałam. To była moja bezpieczna przestrzeń, gdzie mogłem być sobą, gdzie byłem szczęśliwy. Siedziałem przed komputerem, robiłem muzę, ale nie czułem się taki samotny. Robienie muzyki dawało mi poczucie komfortu i bezpieczeństwa. To może jednak stworzyć dystans pomiędzy tobą oraz światem – społeczeństwem, znajomymi.
Co było najtrudniejsze podczas pracy nad tym krążkiem?
Piosenka dla mojej mamy [„Angel” – dop. red.]. Płakałem za każdym razem, gdy próbowałem ją nagrać. Ten utwór to hołd dla niej.
Na albumie sporo mówisz o stresie i różnego rodzaju lękach. Co pomaga ci poczuć się lepiej?
Skupiam się na tym, aby wierzyć w siebie, co często nie jest łatwe. Uczę się blokować wątpliwości, negatywne myśli. To, co podnosi mnie na duchu, to wsparcie fanów, którzy zawsze okazują mi dużo ciepłych uczuć. Posiadanie takiego oddanego grona fanów jest niesamowite. Minęły lata, od kiedy byłem w Polsce po raz ostatni i koncert wyprzedał się w kilka minut. Dzięki temu czuję, że jestem kochany, wspierany i że nie jestem sam. Poza tym natura. Uwielbiam oddychać świeżym powietrzem, obserwować i podziwiać architekturę, zwłaszcza w europejskich miastach, gdzie jest tyle historii.