Kamasi Washington: „Muzyk jazzowy staje przed publicznością, nie wiedząc, co będzie grał” [WYWIAD]
Autor: Radosław Pulkowski
12-03-2025
![Kamasi Washington: „Muzyk jazzowy staje przed publicznością, nie wiedząc, co będzie grał” [WYWIAD]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/67d1ae120098c930c7252725/kamasi_washington.jpg)
![Kamasi Washington: „Muzyk jazzowy staje przed publicznością, nie wiedząc, co będzie grał” [WYWIAD]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/67d1ae120098c930c7252725/kamasi_washington.jpg)
Kamasi Washington to obecnie jeden z najbardziej znanych muzyków jazzowych na świecie, lubiany także przez tych, którzy na co dzień nie słuchają zbyt dużo jazzu. Przy okazji koncertu, który artysta zagra w Warszawie 19 marca, porozmawialiśmy z nim o ostatniej płycie, byciu nieustraszonym oraz mocy, jaką ma muzyka.
Twój ostatni album nosi tytuł „Fearless Movement”. Co znaczy dla ciebie ta fraza? Co masz na myśli, mówiąc o nieustraszoności?
W tym tytule zawiera się wiele rzeczy. Jest w nim pewna gra słów, ale także myśl, że aby dokonać postępu, potrzeba odwagi. Inspiracją do stworzenia tego albumu była sztuka tańca i już samo to wymagało ode mnie pewnego rodzaju nieustraszoności, bo to był dla mnie krok w nowym kierunku. Musiałem odejść od tego, co zazwyczaj robię i z czego wywodzę się jako muzyk. W życiu często jest tak, że dobrze wiemy, co chcemy zrobić, oczami wyobraźni widzimy, jak powinien wyglądać świat, ale boimy się iść w tę stronę, bo nie chcemy stracić tego, co już mamy. Tytuł „Fearless Movement” nawiązuje właśnie do podobnych przemyśleń.
To znaczy, że według ciebie w odpowiednich okolicznościach każdy może być nieustraszony?
Tak, chociaż jednym przyjdzie to łatwiej, a innym trudniej – zależy od sytuacji, w jakiej dana osoba się znajduje, i od indywidualnych uwarunkowań. Ale tak, wierzę, że każdy może w pewnym stopniu doświadczyć nieustraszoności. Sądzę, że ci, którzy stale próbują iść do przodu i wciąż dążą do czegoś nowego, musieli w pewnym momencie zmierzyć się ze swoim strachem i znaleźć w sobie tego nieustraszonego ducha.
Trochę o tym myślałem i doszedłem do wniosku, że nieustraszoność ma coś wspólnego z jazzem. Jazz opiera się na improwizacji, a żeby improwizować – zarówno w muzyce, jak i w życiu – trzeba odsunąć od siebie strach. Jeśli chcesz zrobić coś pięknego, strach nie może cię paraliżować. Czy sądzisz, że w tym sensie muzyka, a nawet sztuka w ogóle, mogą pomóc nam w odnalezieniu w sobie nieustraszoności?
Zdecydowanie. Żeby być muzykiem jazzowym, trzeba mieć w sobie odwagę – zarówno pod względem artystycznym, jak i w życiu. Muzyk jazzowy wchodzi na scenę i staje przed publicznością, tak naprawdę nie wiedząc, co będzie grał. Za każdym razem musi uwierzyć, że ma w sobie muzykę, i to piękną. To na pewno wymaga pewnej dozy nieustraszoności. Pozostając na bardziej prozaicznym poziomie: odwagi wymaga już samo życie artysty, który często niekoniecznie wie, skąd będzie miał pieniądze i w jaki właściwie sposób zdoła się utrzymać. Wracając jeszcze do twojego pytania – wierzę, że muzyka przemawia do ludzi innym językiem niż słowa. Nieustraszony duch, o którym wspominałem, może nawiedzić każdego, kto naprawdę słucha jazzu i go rozumie, nawet jeśli sam nie jest muzykiem.
W jaki sposób wykształciłeś w sobie podobną nieustraszoność?
Myślę, że wzięła się ona z mojej miłości do muzyki. Kiedy byłem młodym twórcą, zdarzało mi się doświadczać chwil, gdy czułem się, jakbym dotykał ostatecznej jedności, takiej jedności, która nieustannie się porusza, zmienia, wymyka. W takich chwilach człowiek próbuje podążać za tą zmieniającą się jednością i w ten sposób uczy się, żeby nie przejmować się zbyt wieloma rzeczami, a zamiast tego po prostu skupić na tej chwili. Później to rozszerza się na inne sfery życia. Im więcej czasu spędzasz w tej sferze nieustraszoności, tym bardziej uświadamiasz sobie, że większość rzeczy, których się bałeś, tak naprawdę wcale nie jest taka straszna.
Jesteś muzykiem jazzowym, ale na różne sposoby przekraczasz granice gatunku. Rozpoznawalność przyniosła ci współpraca z Kendrickiem Lamarem i artystami hip-hopowymi. Twoja muzyka jest popularna wśród fanów muzyki alternatywnej, którzy na co dzień niekoniecznie słuchają dużo jazzu. Do współpracy przy swojej ostatniej płycie zaprosiłeś gości spoza jazzowego świata. Czy to dla ciebie swego rodzaju misja? Starasz się uczyć ludzi lubić jazz?
Dla mnie jazz to tylko słowo. Oczywiście ma ono określone znaczenie, budzi określone skojarzenia, ale to wciąż tylko słowo. Moją misją nie jest przekonywanie ludzi do jazzu. Sądzę, że ludzie sami go pokochają, jeśli tylko będą mieli okazję go posłuchać. Moja misja polega raczej na tym, żeby próbować tworzyć piękną muzykę i dzielić się nią ze światem. Każdy podąża swoją własną drogą i to dotyczy także odkrywania muzyki. Oczywiście, cieszę się, jeśli słuchanie mojej muzyki prowadzi do innych artystów, których kocham. Jest wielu wspaniałych twórców, których można podpiąć pod kategorię jazz, i wierzę, że słuchanie ich muzyki może wzbogacić życie każdego odbiorcy. Z drugiej strony każdy z tych muzyków jest swoim własnym ambasadorem – ja w żaden sposób ich nie reprezentuję. Chcę po prostu tworzyć muzykę, dzięki której świat będzie trochę lepszy. Jak powiedział John Coltrane, „chcę być siłą działającą na rzecz dobra”.
Nie wierzysz, że istnieją wyraźne granice między jazzem, muzyką klasyczną, popem i innymi gatunkami?
Te wszystkie etykietki gatunkowe to tylko słowa, nawet jeśli pozostają w pewnej relacji do siebie nawzajem. Oczywiście możemy używać ich dla orientacji, ale one nie powinny nam niczego dyktować. Duke Ellington powiedział kiedyś, że są tylko dwa rodzaje muzyki – dobra i zła – ale jeśli mam być szczery, to według mnie na świecie wcale nie ma aż tak dużo złej muzyki. Powiedziałbym raczej, że jest muzyka, która do ciebie trafia, i taka, która do ciebie nie trafia. Moim zdaniem muzyka to bardzo potężne narzędzie, które potrafi łączyć ludzi na o wiele głębszym poziomie, niż nam się wydaje. Można naprawdę sporo się dowiedzieć o człowieku na podstawie tego, jakiej muzyki słucha i jak dużo jej słucha. Wyobraź sobie osobę, która ma głęboki związek z muzyką i bardzo szeroką paletę muzycznych upodobań, a następnie zestaw ją z kimś, kto słucha bardzo mało muzyki i ogranicza się do jednego gatunku… Rozumiesz, co mam na myśli? Muzyka to pokarm dla duszy, pokarm dla intelektu. Słuchanie muzyki pozwala nam lepiej rozumieć świat i być z nim w lepszej relacji. Co więcej, chociaż każda muzyka ma w sobie taki potencjał, to jednak jazz ma go naprawdę dużo. To taki rodzaj muzyki, który ma w sobie ducha. I w tym sensie słuchanie jazzu może być naprawdę korzystne.
W wywiadzie, którego w ubiegłym roku udzieliłeś magazynowi „Crack”, powiedziałeś, że obecnie bardziej interesuje cię, jak twoja muzyka wpływa na słuchacza i świat, niż sama muzyka. Mówiłeś też, że chcesz tworzyć muzykę, na którą ludzie będą reagować. Jaki rodzaj reakcji może budzić twoja twórczość? Jaką energię może przekazywać?
Nie pamiętam takiego cytatu [śmiech]. Ale prawdopodobnie próbowałem w ten sposób powiedzieć, że chciałbym tworzyć muzykę, do której ludzie będą chcieli się ruszać, taką, którą potraktują, jak własną. Dla mnie na tym polega jeden z najpiękniejszych aspektów muzyki – jeśli napiszesz piosenkę o miłości swojego życia, to osoba, która jej posłucha, będzie miała przed oczami swoją własną miłość, a nie twoją. Sądzę też, że jednym z najgłębszych wyrazów tego, że ludzie czują więź z twoją muzyką, jest chwila, kiedy zaczynają do niej tańczyć. To piękny moment. Właśnie tego chciałem od mojego ostatniego albumu – żeby ludzie, którzy usłyszą tę muzykę, zaczęli się do niej ruszać. To niekoniecznie znaczy, że chciałem stworzyć taką muzykę, jaka zwykle kojarzy się w tańcem. Chodziło mi raczej o nagranie czegoś prawdziwego i wypływającego prosto z serca, czegoś, co będzie mogło wyzwolić w ludziach ich naturalną ekspresję.
Wspominałem już o gościach, których zaprosiłeś na „Fearless Movement”. Pojawili się na niej między innymi George Clinton i André 3000 – żywe legendy muzyki. Jak się czułeś, pracując razem z nimi? Pewnie obaj byli dla ciebie kiedyś muzycznymi bohaterami…
A nawet superbohaterami! Dorastałem, słuchając takich artystów jak George Clinton… Kiedy zdałem sobie sprawę, że naprawdę siedzę razem z nim w studiu, to był zupełnie surrealistyczny moment. Oczywiście jestem wielkim fanem muzyki Thundercata czy Terrace’a Martina, którzy również pojawiają się na moim albumie, ale wychowywałem się z nimi i to jednak coś innego.
Swój udział w powstawaniu utworu „Asha the First” miała z kolei twoja córka. Opowiesz o tym?
Teraz jest już trochę starsza, ale w tamtym momencie miała jakieś dwa latka, może nawet niecałe. Już wtedy uwielbiała grać na pianinie. Potrafiła sama wstać rano z łóżka, usiąść przy pianinie i po prostu badać jego możliwości. W ten sposób odkrywała, czym jest muzyka, czym są instrumenty. Zdarzało się, że siadałem obok niej i robiliśmy to razem. Czasami wychodziło z tego coś, co przypominało zupełnie przypadkowe dźwięki, a czasami udało nam się zagrać coś ładnego. Pewnego dnia byłem świadkiem chwili, w której moja córka po raz pierwszy uświadomiła sobie, że sama może decydować o tym, jakie dźwięki wydobędą się z instrumentu. To był też pierwszy raz, kiedy zdarzyło jej się powtórzyć krótką sekwencję. To była właśnie ta melodia: „ta da da da di, ta da da da di”. Grała ją raz za razem i patrzyła na mnie. Wyglądała, jakby jeszcze nigdy dotąd nie siedziała przy pianinie, jakby to był jej pierwszy raz. Widziałem w jej oczach, że właśnie dokonała ważnego odkrycia i to był naprawdę piękny moment, więc go nagrałem. Później przerobiłem tę melodię na utwór.
Przeczytałem gdzieś, że masz zamiar stworzyć powieść graficzną. To prawda?
Tak, chociaż wciąż jeszcze nie wiem, kiedy będę miał szansę nad nią popracować. Ten komiks będzie opowiadał o grupie dzieciaków dorastających na planecie, na której wszyscy skupiają się na jednym celu. To prowadzi ich do przygody, podczas której podróżują między różnymi światami i odkrywają, że chociaż dorastali na małej planecie, na której żyło bardzo niewiele osób, to tak naprawdę ich mały cel miał ogromne znaczenie dla wszystkich światów. Wiem, że to, co mówię, brzmi bardzo ogólnie, mam też mnóstwo szczegółów, ale to jeszcze nie pora, by o nich mówić. Pracuję nad tym komiksem już od jakiegoś czasu, to będzie cała seria. Nie tak dawno temu skończyłem pierwszą część, przeczytałem ją i pomyślałem, że to będzie naprawdę fajna historia.
Na koniec przejdźmy jeszcze do twojego nadchodzącego koncertu w Warszawie. To nie pierwszy raz, kiedy zagrasz w Polsce, ja sam byłem już wcześniej na dwóch twoich warszawskich koncertach. Lubisz u nas grać?
Wszystkie koncerty, które dotąd zagrałem w Polsce, były bardzo udane. Polska ma bogatą muzyczną historię, a my jako muzycy jesteśmy w stanie to wyczuć. Wiesz, są takie miejsca, które są jakby podszyte muzyką i zawsze miło jest w nich występować. Wasz kraj do nich należy.
Kamasi Washington – muzyk i kompozytor jazzowy, saksofonista, autor między innymi cenionych albumów „The Epic” (2015), „Heaven and Earth” (2018) i „Fearless Movement” (2024). Jako muzyk sesyjny współtworzył albumy takich artystów, jak Kendrick Lamar, Snoop Dogg, Run the Jewels, Flying Lotus czy The Twilight Singers. Jeden z założycieli kolektywu jazzowego The West Coast Get Down. Autor ścieżki dźwiękowej do filmu dokumentalnego „Becoming. Moja historia”, poświęconego Michelle Obamie.
Polecane

Fryderyki 2025 – znamy nominacje. Kto ma szansę na najważniejszą nagrodę muzyczną w Polsce?

„Wiesz, co mnie najbardziej wkurza? Taki mental, który nie pozwala cieszyć się tym, że komuś się udało” – rozmawiamy z Paktofoniką
![„Walić Trumpa”. Krzysztof Zalewski mocno o Donaldzie Trumpie [WIDEO]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/67d16e7f0098c930c72526a5/trumpzalewski.jpeg)
„Walić Trumpa”. Krzysztof Zalewski mocno o Donaldzie Trumpie [WIDEO]

Afera o czarnoskórego Snape’a w serialu o Potterze. „Tata Harry’ego będzie rasistą?”

Najciekawsze wystawy sztuki w Polsce – co warto zobaczyć?

Orły 2025: Igła kompasu polskiego kina
Polecane

Fryderyki 2025 – znamy nominacje. Kto ma szansę na najważniejszą nagrodę muzyczną w Polsce?

„Wiesz, co mnie najbardziej wkurza? Taki mental, który nie pozwala cieszyć się tym, że komuś się udało” – rozmawiamy z Paktofoniką
![„Walić Trumpa”. Krzysztof Zalewski mocno o Donaldzie Trumpie [WIDEO]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/67d16e7f0098c930c72526a5/trumpzalewski.jpeg)
„Walić Trumpa”. Krzysztof Zalewski mocno o Donaldzie Trumpie [WIDEO]

Afera o czarnoskórego Snape’a w serialu o Potterze. „Tata Harry’ego będzie rasistą?”

Najciekawsze wystawy sztuki w Polsce – co warto zobaczyć?


