Na początku tygodnia na Wirtualnej Polsce pojawił się artykuł Tomasza Molgi "Szykuje się finansowa klapa filmu Zimna Wojna. Może nie zarobić nawet na państwową dotację". Autor we wstępie napisał, że mimo entuzjastycznych recenzji, lauru w Cannes i szeroko zakrojonej promocji w mediach, "Zimną wojnę" w pierwszy premierowy weekend zobaczyło zaledwie 85 tysięcy widzów (pomijając przy tym fakt, że wraz z pokazami przedpremierowymi liczba widzów to dokładnie 123 023).
Do pieca dołożyła Gazeta.pl, która dwa dni później opublikowała podpisany inicjałami KS tekst: "Zimna wojna zostanie wycofana z kin? Filmowi grozi finansowa porażka". Pod tym szukającym taniej sensacji, clickbaitowym tytułem kryją się cytaty z artykułu z WP i kuriozalne porównanie - "Botoks'' Patryka Vegi odnotował znacznie wyższe wyniki - w ciągu 3 pierwszych dni obejrzało go 711 tysięcy widzów". To tak, jakby porównywać klip sióstr Godlewskich "Biało-czerwone", który w 3 dni miał 1 mln wyświetleń na YouTubie do wyników dowolnego polskiego artysty alternatywnego, nagradzanego i cenionego przez krytykę.
Owszem, euforia wokół "Zimnej wojny" być może wskazywałaby na to, że film będzie hitem i podbije box office. Należy jednak pamiętać, że praktycznie nie zdarza się, by kino artystyczne osiągało wyniki zbliżone do głośnych produkcji komercyjnych - wiele osób jak widać wciąż to dziwi. Poza tym, polska premiera "Zimnej wojny" to dopiero początek jej międzynarodowej drogi.
Prawa do filmu kupiło m.in, Amazon Studios, co oznacza pokazy w amerykańskich kinach. Już wiadomo, że premiera w USA dzieła Pawlikowskiego odbędzie się w grudniu tego roku - by zwiększyć i tak duże szanse na nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Do kin we Francji (gdzie poprzedni film Pawlikowskiego, "Ida", obejrzało więcej widzów niż w Polsce) "Zimna wojna" trafi jesienią. Z pewnością na dystrybucji na tych kluczowych rynkach się nie skończy - wiadomo że na tej liście są też Kanada, Wielka Brytania, kraje Beneluxu, Niemcy, Włochy, Grecja, Austria, Hiszpania, Portugalia, Czechy, Skandynawia, Turcja, Chiny, Japonia, Korea Południowa, Australia i Nowa Zelandia. O tym autor tekstu na WP nie wspomniał, podobnie jak o dochodach z późniejszej dystrybucji na DVD i w serwisach streamingowych. Poprzestał na stwierdzeniu: "Producent Zimnej wojny ogłosił już plany zagranicznej dystrybucji. Trudno jednak oszacować jej wyniki".
W obliczu tez autora tekstu na Wirtualnej Polsce oświadczenie wydał polski dystrybutor "Zimnej wojny", Kino Świat. Możemy tam przeczytać m.in.:
"Warto postawić pytanie, czy dzieła sztuki takiej rangi powinny powstawać z myślą o zysku. Niezależnie od tego, Zimna wojna ma niewątpliwe szanse na osiągnięcie sukcesu finansowego. Obecnie, zaledwie po dwóch weekendach od premiery, wynik filmu przekroczył bowiem 300 000 widzów i tym samym jest już on na 8. pozycji w zestawieniu największych polskich sukcesów frekwencyjnych tegorocznego box office. Oznacza to, że Zimna wojna, film o wybitnych walorach artystycznych, już teraz może się poszczycić wynikiem osiągalnym zazwyczaj dla produkcji komercyjnych".
Dla lubiącego liczby autora z WP właśnie pojawiła się kolejna informacja od dystrybutora: "W zaledwie 2 tygodnie od premiery Zimna wojna przyciągnęła [...] do kin ponad 351.671 widzów. Oznacza to, że film ma realną szansę na przekroczenie pułapu 500 tys. widzów i znalezienie się w aktualnym zestawieniu TOP 5 największych polskich sukcesów frekwencyjnych tegorocznego box office".