Advertisement

Nie lubi dzielić się władzą, tryb edukacji nie jest dla niego. Król niebawem wystąpi w Warszawie

01-08-2019
Nie lubi dzielić się władzą, tryb edukacji nie jest dla niego. Król niebawem wystąpi w Warszawie

Przeczytaj takze

Postać wielowątkowa. Ważne nazwisko polskiego nurtu niezależnego. Wielbiciel rodzimych seriali, zdjęć Sally Mann i dobrej literatury. Razem z żoną tworzy projekt Kobieta z wydm, realizował się muzycznie w UL/KR, Bangeliz i Kawałku Kulki. Jego ostatni solowy album, „Przewijanie na podglądzie”, był niepokojący i nieidealny, ale piękny. Na wrzesień zaplanowano premierę kolejnego wydawnictwa Błażeja Króla zatytułowanego „Nieumiarkowania”, które artysta będzie promował podczas koncertu w warszawskim klubie Niebo 25 października. Przy tej okazji przypominamy naszą rozmowę z wokalistą.
/materiał pochodzi z K MAG 93 THE SINGLES ISSUE 2018, tekst: Agnieszka Sielańczyk/
Niedawno zrezygnowałeś ze stałej pracy. W Polsce da się wyżyć z muzyki, której nie grają w radiu?
Przez jedenaście lat pracowałem w pełnym wymiarze, jednocześnie nagrywając płyty i grając koncerty. Po to, żeby utrzymać pewien poziom życia i zapewnić bezpieczeństwo najbliższym. Teraz pozwoliliśmy sobie na to, by Iwona również porzuciła stałą pracę. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Póki co uczymy się oszczędzać i mądrze wydawać pieniądze. Bez przesadnego zaciskania pasa, ale też bez niepotrzebnych rachunków. Nie wiem, jak długo to się sprawdzi. Może podczas kolejnej rozmowy będę mógł powiedzieć więcej, a może znowu rozpocznę pracę na etat i wszystko stanie się jasne.
Ponoć w trakcie nagrywania płyty „Przewijanie na podglądzie” wyjątkowo często się uśmiechałeś. To prawda?
Od pół roku mamy z Iwoną taki okres w życiu, który określiłbym wyjściem z jaskini. Do tej pory większość czasu spędzaliśmy we dwoje, a teraz otworzyliśmy się na nowe znajomości, odświeżyliśmy kilka starych kontaktów. I może ten element zabawy w naszym życiu, wyjścia, wypadu ze znajomymi rzeczywiście ma przełożenie na to, że album jest ciut bardziej taneczny, ciut bardziej pod nogę.
Idąc tym tropem, można by uznać, że „Przewijanie na podglądzie” to najprzystępniejsza z twoich dotychczasowych płyt. Na której według jednej z recenzji spotkają się wszyscy – od czytelników największych portali internetowych, przez muzycznych poszukiwaczy, aż po wymagających wychowanków Trójki. Zupełnie się z tym nie zgadzam. A ty?
Ja też nie. Nie wydaje mi się, żeby to była najłatwiejsza z moich płyt. Jest dobrze słyszalny rytm i najwięcej gitary basowej, lecz cały czas obracam się w tej samej gamie barw i tonacji. Tekstowo jest może nieco lżej, ale wciąż panuje tu lekki niepokój, na którym zawsze zależy mi przy tworzeniu klimatu płyty. Ten materiał nie jest dla wszystkich. Oczywiście zależy mi na jak największej liczbie słuchaczy, także po to, by mieć z tej muzyki pieniądze. Natomiast sięgając głębiej, wciąż robię to przede wszystkim dla siebie i dla bliskich. Jednocześnie to super uczucie, gdy widzisz coraz więcej ludzi na koncertach, więcej odbiorców muzyki, a co za tym idzie – coraz mocniejszą konfrontację z tym, co zrobiłem.
Często zmieniasz projekty, jakbyś poszukiwał idealnej formuły dla siebie. A może po prostu szybko się nudzisz?
Dosyć szybko się nudzę, to prawda. Poza tym stoję w pewnym rozkroku pomiędzy alternatywą a nie tyle nawet komercją, co stroną radiową, Prowadzę wewnętrzną walkę z samym sobą – z jednej strony zależy mi na pisaniu piosenek, z drugiej mam naturę lekkiego dziwaka, który lubi trudną muzykę.
Piszesz krótkie teksty, często są to impresje pozbawione fabuły. Tak widzisz świat?
To są, jak zauważyłaś, impresje, fragmenty bez początku i z urwanym końcem. Można wstawić taki element układanki, którym jest jedna piosenka, w każdego człowieka. Nie lubię dosłowności. Wolę moment, w którym odbiorca za pomocą tego fragmentu tworzy własną historię, dobudowuje do niego swoją część, a ja pozostaję narzędziem, które temu służy.
Nie martwią cię pytania „co artysta miał na myśli?”?
Mam historie do opowiedzenia, które stanowią dwadzieścia procent całości. Reszta to wspomniane impresje, pocztówki i fotografie, które na dobrą sprawę każdy może dopasować do swojego życia.
A propos fotografii – podobno cię wciągnęła?
Iwona robi zdjęcia, interesuje się fotografią znacznie bardziej niż ja. Ja natomiast tak przez ramię, trochę z tyłu obserwuję i podbieram to, co mi się podoba. Fotografia mocno mnie inspiruje. Jest to dziedzina sztuki najbliższa temu, co robię, pisząc teksty. Zresztą również przy budowaniu piosenek, bo nie skupiam się na typowym układzie zwrotka/refren. Patrząc na zdjęcie, mogę się domyślać, co jest poza ramą, jak wygląda to, czego nie objął obiektyw. Bardzo to lubię.
Skończyłeś szkołę plastyczną. Nie myślałeś, żeby wrócić do warsztatu?
Na pewno tym, co mnie mocno zmieniło i ukształtowało, były właśnie sztuki wizualne. Natomiast tryb edukacji zupełnie mi nie odpowiadał. Podobnie jak szkoła muzyczna, którą porzuciłem po trzech latach, tak również szkoła plastyczna odebrała mi chęci i zapał na tyle, że nie miałem przyjemności kontynuowania nauki. Być może w którymś momencie trochę mnie to też znudziło. W każdym razie długo już nie miałem do czynienia z rzeźbą czy malarstwem, a jestem na tyle leniwy, że nie myślę o powrocie.
W życiu prywatnym i artystycznym jesteś zupełnie kimś innym. Jak to jest godzić siebie, nałogowo oglądającego „Klan” czy „Warsaw Shore”, i siebie będącego ważną częścią polskiej alternatywy?
Istnieje pewna schizofrenia, o której całkiem niedawno rozmawiałem z Michałem Nogasiem w trakcie spotkania literackiego. To może nawet niemile zaskoczyć w momencie, kiedy ktoś nastawia się na spotkanie z poetą, osobą reprezentującą jakąś szczególną wrażliwość. Przy czym nie jest to kreacja – wszystko, co robię artystycznie, powstaje bardzo naturalnie, choć jest to na tyle dalekie od tego, jaki jestem na co dzień, że można tego nie skojarzyć ze mną.
Skoro już padło nazwisko redaktora Nogasia… Co teraz czytasz?
Czytam wszystko. Oboje z Iwoną jesteśmy uzależnieni od kupowania książek. Uwielbiam je, ale przyznaję, że jestem niekonsekwentny, rzadko doczytuję do końca. Być może dlatego, że tak szybko się nudzę, lub dlatego, że książki są coraz grubsze i gubię się gdzieś w trakcie ich czytania. Często wystarczy mi liźnięcie i idę w inny tytuł. W rezultacie jest masa książek, których zakończenia nie znam. Wczoraj udało mi się kupić książkę francuskiego pisarza Luisa-Ferdinanda Célina „Podróż do kresu nocy”. Bardzo ciekawa pozycja, którą polecił mi Bartosz Chmielewski z zespołu Muzyka końca lata. Spodobał mi się fragment, który wrzucił na portalu społecznościowym.
Sam też dzielisz się fragmentami tekstów na Facebooku, najczęściej tłumaczeniami starych piosenek. Skąd taka potrzeba?
Moja znajomość języka angielskiego jest mocno ograniczona, ale wychowałem się jednak na muzyce anglosaskiej. Pewnego razu miałem skrajne uczucia, bo bawiłem się przy pewnym utworze na imprezie, po czym okazało się, że jego tekst porusza bardzo smutne i poważne sprawy. To chyba było „7 Seconds” Neneh Cherry. Z kolei w tekstach w muzyce rozrywkowej, nawet tanecznej z lat dziewięćdziesiątych, znajduję bardzo piękne rzeczy. Te tłumaczenia nie są najlepsze, nie są moje, ale poznawanie ich i dzielenie się odkryciami sprawia mi frajdę.
Za to władzą w zespole nie lubisz się dzielić.
Raczej nie. Mój zespół koncertowy często zmienia konfigurację – czasem gramy jako duet, czasem trio lub kwartet i bez pewnej dyktatury można by sobie z tym nie poradzić. Natomiast przy nagrywaniu albumu oraz związanej z tym oprawie około-muzycznej i wizualnej zdecydowanie mam pomysł na siebie. Wiem, jak powinno to wyglądać jako całość i lubię mieć ostatnie słowo.
Błażej Król (ur. 1984) – jeden z najbardziej utytułowanych muzyków i tekściarzy młodego pokolenia. Pierwszy album UL/KR (duetu z Maurycym Kiebzakiem Górskim) został okrzyknięty „Płytą Roku 2012” przez dziennikarzy muzycznych Agory. Pozytywne recenzje ukazały się również w tygodnikach „Newsweek” i „Przekrój”, a także w pismach branżowych, dzięki czemu album znalazł się na czołowej pozycji w rankingach najważniejszych płyt wydanych w Polsce w kategoriach muzyki alternatywnej, elektronicznej czy indie rockowej. W 2015 roku za albumy wydane już pod własnym nazwiskiem muzyk otrzymał Nagrodę artystyczną miasta Toruń im. Grzegorza Ciechowskiego oraz nominację do Paszportów Polityki. Artysta ze swoim zespołem wystąpił na największych festiwalach i wydarzeniach muzycznych w Polsce, m.in. Open’er Festival, Off Festival, Męskie Granie, Tauron Nowa Muzyka, Spring Break i wielu innych.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement