Głaskanie i przytulanie znika z naszego codziennego życia. To w dużej mierze konsekwencja niejasnej granicy strefy komfortu i bliskości. Czy zaczyna to wpływać na nasze zdrowie psychiczne?
Kiedy po raz ostatni dotykaliśmy kogoś spoza rodziny czy najbliższych? I nie chodzi tu o przypadkowe muśnięcie podczas wysiadania z miejskiego autobusu. Mam na myśli poklepanie po ramieniu nieznajomego albo chociażby dalekiego znajomego? Ja w ciągu ostatnich dni nie dotykałam nikogo obcego, a z dalszych znajomych były to dwie osoby. Czy o czymś to świadczy? Dotyk jest pierwszym zmysłem, jakiego doświadczamy, jeszcze zanim się urodzimy, ale w miarę dorastania z rzeczy instynktownej dla dziecka, staje się dziwny czy wręcz zakazany dla osoby dorosłej.
Dotykanie się publicznie zaczyna być usuwane z naszego życia na niezliczoną liczbę sposobów. Jak opisuje problem "The Guardian" w opublikowanym niedawno artykule "No hugging: are we living through a crisis of touch?", w Wielkiej Brytanii zalecono lekarzom, aby unikali pokrzepiającego przytulania pacjentów żeby nie ryzykować postępowania prawnego, z tego samego powodu przestrzeżono przed przytulaniem dzieci ich opiekunki czy wychowawców. Z kolei w Stanach Zjednoczonych wrzawę spowodował komentarz organizacji Girl Scouts, w którym jej członkinie upominają rodziców każących swoim córkom przytulać krewnych, ponieważ "nie są zobowiązane do przytulania kogokolwiek". Nauczyciele wahają się przed dotykaniem uczniów. I na koniec: w Wielkiej Brytanii, gdzie samotność szerzy się najszybciej, pół miliona starszych osób przez co najmniej pięć dni w tygodniu nie widzi ani nie dotyka żywej duszy. Można domniemywać, że innych zachodnich krajach rzecz się ma podobnie.
Dotyk powszechnie uważa się za pojedynczy zmysł, w rzeczywistości jednak jest znacznie bardziej złożony. Niektóre zakończenia nerwowe rozpoznają swędzenie, inne wibracje, ból, nacisk czy fakturę. A część istnieje jedynie po to, by reagować na łagodny, głaszczący dotyk. Co więcej, "jesteśmy stworzeni do tego, by tulić i głaskać się nawzajem, ze z góry ustaloną szybkością" mówi pismu "The Guardian" Francis McGlone, profesor neurofizyki na uniwersytecie Johna Moore’a w Liverpoolu, ekspert w dziedzinie dotyku afektywnego. Ta szybkość to od 3 do 5 cm na sekundę, jak ustalili naukowcy. Przyjemność płynąca z takiego dotyku zachęca nas do podtrzymania go, wspomaga też rozwój emocjonalny u dzieci, jak i dorosłych.
W ubiegłym roku badacze z University College w Londynie dowiedli, że powolne, delikatne głaskanie przez obcą osobę redukuje poczucie społecznego odosobnienia. " To fascynujące!" komentuje McGlone. "To włókno nerwowe jest odpowiedzialne za tak wiele aspektów dobrego samopoczucia w naszym życiu. Jest jak klej scalający wszystkie części życia społecznego”.
Co jeszcze daje nam dotyk? Kiedy nasza skóra jest poruszana, stymulujemy receptory nacisku. To spowalnia pracę serca, ciśnienie krwi i uwalnia kortyzol, co daje ludziom większą kontrolę nad hormonami stresu. Ponadto zwiększa liczbę naturalnych komórek cytotoksycznych, czyli pierwszej linii obrony naszego systemu immunologicznego. Wzrasta poziom serotoniny, która jest naturalnym antydepresantem. Pozwala nam głębiej zasnąć. Najogólniej mówiąc, dotyk mówi nam kim jesteśmy. Dlaczego więc zaczęliśmy go unikać?
"Sprowadziliśmy dotyk do poziomu, w którym wywołuje on histeryczne reakcje, nawet procesy legislacyjne, i ten brak dotyku nie jest zdrowy dla naszej psychiki” - mówi McGlone. Nie jest to potwierdzone badaniami, ale jednym z powodów tego zjawiska może być coraz większy wpływ internetu i social mediów na nasze życie. Zamykamy się w naszych własnych, elektronicznych światach, zamiast zwrócić się w stronę drugiego człowieka, wpatrujemy się w ekran w stanie zupełnej izolacji. Do tego dochodzi zmiana w mentalności. Bo może nasz dotyk zostanie błędnie zinterpretowany? Może ktoś poczuje się źle, jeśli go przytulimy? Przypadki, kiedy nauczyciel przytulający ucznia zostaje oskarżony o napastowanie, tylko utwierdzają nas w obawianiu się dotyku.
Wyczuwając pewien deficyt w tym obszarze, rynek dotyku zaczyna zapełniać się profesjonalnymi firmami, gdzie zawodowi przytulacze oferują warsztaty, imprezy czy indywidualne sesje przytulania. W Portland w stanie Oregon firma "Cuddle Up To Me”, swoiste centrum sprzedaży detalicznej przytulania, przedstawia swoim klientom listę siedemdziesięciu dwóch pozycji do obejmowania i dotykania.
W Warszawie również powstała podobna firma. Nazywa się – jakżeby inaczej – Przytulanie.pl. Jest to jedyne takie miejsce w Polsce, gdzie możemy "odzyskać spokój ducha i poczuć się wyjątkowo w świecie, w którym ludzie poświęcają sobie mało czasu i uwagi”. Podczas 30 lub 60-minutowych sesji profesjonalni przytulacze rozmawiają z klientami, czytają wspólnie książki, słuchają muzyki, i oczywiście ich przytulają. Pracownicy salonu to wyłącznie ludzie z pasją, serdeczni i empatyczni (a przynajmniej tak deklarują). Głównym celem Przytulania.pl jest zapewnienie klientom najwyższego poziomu komfortu, dawanie im bliskości, otwarcie się na dobroczynny wpływ dotyku na ludzkie zdrowie i relacje.
Dla niektórych może to brzmieć i wyglądać absurdalnie. Ale dla osób samotnych? Tych, którzy są nowi w mieście i nie znają nikogo, tych którzy nie mają bliskich ani przyjaciół, dla osób którym trudno jest zawierać bliższe znajomości… Oczywiście nikt nie myśli, że głaskanie będzie lekiem na samotność. Ale może łagodny dotyk trochę nas do niego przybliży.