Pierwsze miejsce w rankingu największej ilości przekleństw w filmach zdobył „Wilk z Wall Street” Martina Scorsese. Na podium uplasowało się również inne dzieło Scorsese – „Kasyno” – oraz ostatni hit Netfliksa „Nieoszlifowane diamenty” w reżyserii braci Safdie.
Rolami z największą liczbą wypowiedzianych przekleństw w historii mogą pochwalić się Jonah Hill oraz Leonardo DiCaprio, którzy zajęli w rankingu dwa pierwsze miejsca. Jonah Hill w dużej mierze, dzięki filmowi „Supersamiec” popisał się wynikiem aż 376 przekleństw w karierze. Z kolei dziennikarze naliczyli, że do tej pory DiCaprio użył na ekranie 361 przekleństw, z czego aż 332 w samym filmie „Wilk z Wall Street” (co tym samym czyni Jordana Belforta najczęściej przeklinającą postacią filmową). Trzeci okazał się być Samuel L. Jackson z łączną ilością bluzgów na poziomie 301 słów. Na kolejnych miejscach listy znaleźli się kolejno: Adam Sandler (295 przekleństw w karierze), Al Pacino (255), Denzel Washington (183), Billy Bob Thornton (145), Seth Rogen (143), Bradley Cooper (142) oraz Danny McBride (136).
Jeśli chodzi o listę przekleństw w przeliczeniu na tysiąc słów bezkonkurencyjny jest Jonah Hill z wynikiem 22,9 procent. Gonią go Adam Sandler (12,3) oraz Leonardo DiCaprio (10,7).
Liczba przekleństw w filmowych produkcjach wzrosła w latach 70. ubiegłego wieku. W produkcjach z tamtego okresu przeklinano średnio dwa razy na film. W latach 90. przeklinano trzy razy na film, co ustanowiło nowy rekord. Aktualnie poziom bluzgów w kinematografii wynosi 2,5 przekleństwa na film.
Ciekawe jak w tym zestawieniu uplasowałyby się polskie filmy? Oglądając „Psy” czy „Krolla” Władysława Pasikowskiego, bez wątpienia można stwierdzić, że polska kinematografia również od dawna nie stroni od ulicznej polszczyzny i dotrzymuje kroku produkcjom zza oceanu. Wydaje się, że królem niecenzuralnych słów jest Bogusław Linda, który w samych „Psach” wraz z kolegami zgromadził ponad 300 bluzgów. Marek Kondrat w wykreowanej przez niego postaci Adasia Miauczyńskiego w „Dniu Świra” również nie ma się czego powstydzić. A co z filmami Andrzeja Saramonowicza? I czy naprawdę ich wszystkich bije na głowę Patryk Vega?
Może komuś kiedyś będzie się chciało wyliczyć także i to!
/tekst: Dominik Ossowski/