Advertisement

Zakaz aborcji i kary dla edukatorów seksualnych. Dlaczego projekty wracają do Sejmu akurat teraz?

Autor: Monika Kurek
07-04-2020
Zakaz aborcji i kary dla edukatorów seksualnych. Dlaczego projekty wracają do Sejmu akurat teraz?

Przeczytaj takze

Temat aborcji powraca w naszym kraju jak bumerang i za każdym razem budzi ogromne emocje. Nikt chyba jednak nie spodziewał się, że pierwsze czytanie kontrowersyjnego projektu Kai Godek "Zatrzymaj aborcję" odbędzie się podczas posiedzenia Sejmu w dniach 15-16 kwietnia - w samym środku pandemii koronawirusa.
W normalnych okolicznościach ta wiadomość wywołałaby liczne protesty na ulicach, ale ze względu na zakaz zgromadzeń przeciwnicy mogą wyrazić swoje oburzenie jedynie w internecie. Mimo to, po wielu polskich miastach krążą furgonetki z antyaborcyjnymi billboardami Fundacji Pro-Prawo do życia. Czy właśnie tak powinna wyglądać dyskusja na temat aborcji w nowoczesnym, cywilizowanym kraju i czy powinna odbywać się właśnie teraz?

Wielki powrót

Przygotowany przez fundację Życie i Rodzina projekt "Zatrzymaj aborcję", to inicjatywa obywatelska, którą podpisało ponad 830 tys. osób i która trafił do Sejmu w listopadzie 2017 roku. Jej głównym założeniem jest całkowity zakaz aborcji, nawet w przypadku choroby płodu lub zagrożenia życia matki. W Polsce aż 90 proc. legalnych zabiegów dotyczy przerwania ciąży właśnie z takiego powodu, więc nietrudno wyobrazić sobie skalę tragedii, gdyby rząd rzeczywiście zdecydował się zaostrzyć ustawę aborcyjną.
Ustawa przewiduje karę od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia za usunięcie ciąży oraz do trzech lat pozbawienia wolności za nieumyślne spowodowanie śmierci poczętego dziecka. Nie zmienia nic w kwestii badań prenatalnych, a jak podkreśla założona przez Godek fundacja Życie i Rodzina, jeżeli osobą odpowiedzialną za nieumyślne spowodowanie śmierci będzie matka, sąd całkowicie odstąpi od kary. Na stronie projektu znajduje się m.in. informacja, że od złożenia go w sejmie polscy lekarze zabili 2577 dzieci.
Obecnie na podstawie ustawy z 1993 roku aborcja w Polsce jest dopuszczalna jedynie w przypadku gwałtu, zagrożenia życia lub zdrowia kobiety ciężarnej lub upośledzenia płodu tudzież nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życie. Projekt Godek nie tylko odbiera kobietom możliwość decyzji oraz stawia lekarzy w niekomfortowej sytuacji, ale jest także bardzo lekkomyślny. Wystarczy przypomnieć protest opiekunów osób z niepełnosprawnością z 2018 roku, którzy zarzucali rządowi, że skazują osoby niepełnosprawne "na życie w ubóstwie, wegetację, brak perspektyw na poprawę stanu zdrowia i całkowite wykluczenie z życia społecznego". Skoro fundacja Życie i Rodzina domaga się, aby w Polsce rodziły się nieuleczalnie chore dzieci, to dlaczego zapomina zupełnie o regulacjach, które potem zapewnią im godne życie?
Informację o zaplanowanych posiedzeniach udostępniła na Twitterze posłanka Katarzyna Kotula:

Niewybredne metody

Pierwsze czytanie ustawy odbędzie się w dniach 15-16 kwietnia i choć można gdybać, na ile to celowanie działanie Prawa i Sprawiedliwości, "Zatrzymaj aborcję" to nie jedyny projekt obywatelski, który znajduje się w planie obrad. Inicjatywa trafiła do Sejmu jeszcze w trakcie poprzedniej kadencji, a więc musi zostać rozpatrzona w okresie 6 miesięcy od daty pierwszego posiedzenia Sejmu, co miało miejsce w listopadzie. Po upływie 6 miesięcy projekt należałoby złożyć ponownie.
Drugi kontrowersyjny projekt obywatelski autorstwa Fundacji Stop Pedofilii rozpętał dyskusję o edukacji seksualnej oraz udowodnił, że wielu Polaków nie różnia pojęć takich jak "pedofilia", "seksualizacja", "edukacja seksualna" oraz "homoseksualizm". Jeden z zapisów mówi, że "karze podlega każdy, kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego". Pod ten podpunkt można więc podciągnąć prowadzenie edukacyjnego kanału o seksie czy zorganizowanie zajęć w szkole na temat bezpiecznego seksu. Kary za złamanie poszczególnych regulacji wahają się od 2 do 5 lat pozbawienia wolności. Pierwsze czytanie projektu jest zaplanowane na 15-16 kwietnia.
Tymczasem od dłuższego czasu w wielu polskich miastach można spotkać furgonetki z billboardami, wynajętymi przez Fundację Pro-Prawo do życia", do której należała Kaja Godek zanim w 2016 roku założyła własną fundację "Życia i rodzina" . W lutym taka furgonetka zaparkowała przed szpitalem w Gorzowie. Na plakacie były dwa zdjęcia oraz hasło: "W gorzowskim Szpitalu Wojewódzkim zabijają dzieci nienarodzone". Podobne auto stanęło w marcu pod szpitalem w Oleśnicy, tym razem apel brzmiał: "Powstrzymajcie aborcję w Powiatowym Zespole Szpitali w Oleśnicy". W Bolesławcu natomiast stanął billboard, na którym jest napisane "Aborcja zabija 1000 razy więcej ludzi niż koronawirus" i to całkiem niedawno - teraz, gdy Bolesławiec rozpaczliwie próbuje zagospodarować przestrzeń dla wszystkich zarażonych koronawirusem.
Nadal mało? Na początku marca, kiedy jeszcze obowiązywał tylko zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób, Fundacja Pro-Prawo do życia zorganizowała protest pod Szpitalem Miejskim Specjalistycznym im. Gabriela Narutowicza w Krakowie. Zamiast maseczek i rękawiczek, mieli ze sobą megafony i plakaty, a na krytykę odpowiedzieli następująco: "w manifestacji bierze udział tylko 10 osób".

Wszystkich nas nie spalicie

Jak już wspominaliśmy, to nie pierwsza próba zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji. W 2016 Godek złożyła projekt "Stop aborcji", pod którym udało jej się zebrać pół miliona podpisów. Wówczas w kontrze powstał projekt "Ratujmy kobiety", który odrzucono, podczas gdy "Stop aborcji" skierowano do dalszych prac.
W odpowiedzi Ogólnopolski Strajk Kobiet zorganizował 3 października 2016 roku Czarny Poniedziałek oraz serię marszów w całej Polsce. Na ulice wyszły tysiące ubranych na czarno kobiet, a manifestacje odbyły się w ponad 60 miastach. O akcji napisały międzynarodowe media takie jak "The Guardian" czy "Daily Mail", a oburzenia nie kryły także środowiska artystyczne. Do udziału w proteście zachęcały m.in. Maja Ostaszewska czy Anja Rubik. W Poznaniu udział wzięło ok. 10 tysięcy osób, we Warszawie - 30 tysięcy. Sejm finalnie odrzucił projekt.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement