Pomimo, że coraz częściej pojawiają się głosy krytyki, "Dom z papieru" wciąż ma sporą bazę fanów, którzy przymykają oczy na liczne błędy i absurdy. Spadek jakości nie razi aż tak bardzo, ponieważ największym atutem produkcji nadal są bohaterowie w maskach Salvadora Dalego, walczący z systemem w rytm "Bella Ciao". To właśnie miłość do gangu, znakomita muzyka i szalone zwroty akcji sprawiają, że "Dom z papieru" to bardzo przyjemne guilty pleasure, nawet gdy twórców nieco za bardzo ponosi fantazja. [SPOILERY]
Opera mydlana z napadem w tle
"Dom z papieru" z powodzeniem mógłby zakończyć się wraz z ucieczką z mennicy. Pierwsze dwa sezony były naprawdę znakomite i jeszcze wtedy wszyscy mieliśmy nadzieję, że serial pójdzie w ślady "Breaking Bad". Geniusz Profesora nieustannie zaskakiwał, sam napad był względnie wiarygodny, a bohaterowie charyzmatyczni i zuchwali. W połączeniu z motywem viva la resistance, "Bella Ciao" oraz chwytliwym hasłem "Pierwszy miliard trzeba sobie wydrukować", twórcom udało się zaserwować rozrywkę na naprawdę wysokim poziomie.
Choć pomysł na trzeci sezon był nieco naciągany, zapowiedź: "Tym razem nie chodzi o pieniądze, tym razem chodzi o rodzinę” brzmiała obiecująco. Podczas pobytu na rajskiej wyspie namierzono Rio, więc gang powrócił, aby wymusić na rządzie uwolnienie kolegi. Przedstawiono nowe postaci: Bogotę, Marsylię, Palermo czy Alicię Sierrę, ale... gdzieś już to widzieliśmy. Sierra była nową Raquel (obecnie współpracują z Profesorem pod pseudonimem Lizbona), a Palermo miał zastąpić Berlina. I ta schematyczność razi, chociaż sama postać Sierry jest świetnie napisana, a wątek skomplikowanej relacji Palermo i Berlina wzrusza i chwyta za serce. Przez dużą ilość powtórzeń oraz liczne zmiany lokalizacji akcja siadła i nie pomógł nawet zastrzyk budżetu od Netflixa.
Wtedy jeszcze fabuła stała gdzieś na rozdrożu, jak gdyby twórcy nie mogli zdecydować się, czy chcą zaserwować wyrafinowaną rozgrywkę szachową czy też niewymagającą soap operę. Na szczęście, w czwartym sezonie "Dom z papieru" wraca do formy i znów bardzo łatwo dać się porwać wartkiej akcji. Tym razem absurdy są całkowicie zamierzone i gdy w połowie sezonu Profesor otrząsa się z rozpaczy oraz przystępuje do ofensywy, ciężko oderwać wzrok od ekranu. Gandia dobrze sprawdza się w roli złoczyńcy, którego kochamy nienawidzić i nawet nieszczególnie razi sposób, w jaki doszło do jego ucieczki. Zgodnie z przewidywaniami Profesora, Palermo zemścił się na gangu za odebranie mu dowództwa i rozpętał obiecane piekło. Przyszło mu tego później żałować, co jest miłym zaskoczeniem, ponieważ Palermo to jedyny nowy bohater, który w jakikolwiek sposób rozwinął się na przestrzeni trzeciego i czwartego sezonu.
materiały prasowe - Netlfix
Współcześni Robin Hoodowie
Nad napadem na Bank Narodowy Hiszpanii unosi się duch Berlina, ulubieńca fanów, który zginął pod koniec drugiego sezonu. Czarujący psychopata jest pomysłodawcą całego przedsięwzięcia i wciąż jest obecny w licznych retrospekcjach. Powraca we wspomnieniach, by wygłosić jakąś mądrość życiową lub... coś zaśpiewać. W 4. sezonie widzimy go m.in. biorącego ślub na krótko przed napadem na mennicę. Nawet wtedy nie martwiło go widmo rychłej śmierci (był nieuleczalnie chory) i wielokrotnie podkreślał, że niczego w życiu nie żałuje. Tak jak i reszta gangu, był gotów poświęcić życie dla paru chwil chwały, które według nich są o wiele lepszą perspektywą, niż zarabianie do końca życia średniej krajowej.
"Dom z papieru" to również historia o wyrzutkach mszczących się na systemie. Początkowy profesjonalizm i nazwy miast znikają na rzecz troski i strachu o członków rodziny, którą stali się w mennicy. Kiedy ma się w pamięci ich nieciekawą przyszłość, tym bardziej cieszą te krótkie chwile szczęścia, gdy piją na umór, śpiewają i beztrosko żartują zajadając specjały oraz powtarzając plan. Popełniają błędy, zakochują się i robią głupie rzeczy, ale jednocześnie są gotowi oddać życie za ideę. Czwarty sezon zresztą brutalnie przypomina, że być może wkrótce za tę rewolucję zapłacą głową. Wyjątkowo silnym ciosem jest śmierć Nairobi, a scena, gdy dołącza w niebie do Oslo, Moskwy i Berlina to istny majstersztyk. Niestety, pewnie jeszcze niejeden członek gangu się z nimi spotka, nim uda im się opuścić bank w 5. sezonie (o ile im się uda).
W ferworze wybuchów i dramatów miłosnych łatwo przegapić dylematy moralne związane z wyborami bohaterów. Kibicujemy szajce Profesora, lecz to oni są w tej historii złoczyńcami, zwłaszcza po brutalnym starciu pod koniec trzeciego sezonu. Sęk w tym, że wraz z przejęciem sprawy przez Alicie Sierrę policja również zaczęła grać nieczysto. Wystarczy przypomnieć brutalne tortury Rio, nielegalne aresztowanie i upozorowanie śmierci Lizbony czy postrzelenie Nairobi. W tym kontekście pojawia się bardzo ciekawe pytanie: czy policja ma prawo łamać prawo w trosce o bezpieczeństwo swoich obywateli?
Wad jest dużo, ale to nie szkodzi
Wiele wątków w tym sezonie potraktowano bardzo pobieżnie i niechlujnie, np. panikę Nairobi w obliczu nadchodzącej operacji, traumę Rio po torturach, agresję Denvera, molestowanie zakładniczki przez Arturito czy transpłciowość Julii. W świecie "Domu z papieru" nagle wszystko stało się możliwe - Profesor ma kontakty na całym świecie, Tokio przeprowadza operację z pomocą doktora na wideoczacie i nikt nie zorientował się, że gang podstawił wojskowy helikopter bojowy, kupiony na czarnym rynku lub wybudował w noc ścianę na parkingu sądowym. To idiotyczne, owszem, ale z drugiej strony "Dom z papieru" to kino rozrywkowe bazujące na schemacie heist movie.
Nieludzką wytrzymałość bohaterów, ich nieograniczony dostęp do zasobów czy fabularny brak logiki można zarzucić wielu filmom sensacyjnym, ale na tym również w pewnym sensie polega magia kina. Gdybyśmy mieli oglądać na ekranie wyłącznie kalkę naszej codzienności, przemysł filmowy nie byłby nawet w połowie tak interesujący. Jest coś pociągającego w beztroskiej woli życia gangu Profesora, którego członkowie wolą krótkotrwałe szczęście i chwałę od przeciętnej codzienności. Liczyli, że napad pomoże im wyrwać się z biedy, a przypadkiem stali się symbolem rewolucji i w efekcie mają do czynienia z czymś dużo większym, niż oni sami. Być może właśnie dzięki temu są tak fascynujący.
Przypominamy zwiastun 4. sezonu: