Wielu krytyków uważa styl Kanadyjczyka za nierówny – po jednej stronie spektrum sytuuje się jego Mama (2014), po drugiej zaś The Death and Life of John F. Donovan (2018) – film, który nie zebrał wielu pomyślnych recenzji, ani nie został nawet rozdystrybuowany w polskiej wersji językowej.
Jednak czego by nie powiedzieć o wymienionych filmach, trzeba przyznać, że Dolan operuje własnym, charakterystycznym filmowym językiem. Bez przekąsu stworzyć można listę konsekwentnie używanych przez niego motywów, a podczas seansu odhaczać pozycje. Do klasyków należą: homoseksualizm, skomplikowana postać matki, kanadyjskie przedmieścia i dziesiątki wypalonych papierosów.
A jak jest z jego ostatnim dziełem? Sam tytuł produkcji operuje pełnymi imionami głównych bohaterów – niemal jak gdyby chciał zmusić ich do mimowolnego wejścia w dorosłość. Bo tak naprawdę widz ogląda przecież historię Matta i Maxa – dwóch przyjaciół, których wizje przyszłości znacząco się od siebie różnią. Pierwszy z nich – w tej roli Gabriel D'Almeida Freitas – żyje w ustabilizowanym związku i pnie się po szczeblach kariery w prawniczej korporacji. Drugi, grany przez samego Xaviera Dolana, opiekuje się chorą matką i planuje dwuletni wyjazd do Australii. To właśnie data jego wylotu wyznacza koniec akcji filmu. Początkiem końca jest natomiast spotkanie w domku letniskowym przyjaciół z liceum, podczas którego w ramach przegranego zakładu Matt i Max muszą pocałować się na potrzeby filmowej etiudy. Budzi to dawno skrywane czucia, a relacja zaczyna się komplikować.
I choć sama historia nie należy do kategorii najbardziej odkrywczych, interesujący jest za to sposób, w jaki została opowiedziana. Do tej pory filmom Dolana zdarzało się balansować na granicy teledysku i spychać fabułę na dalszy plan, czego przykładem są Wyśnione miłości (2010). Na szczęście tym razem, zamiast klipu z ładną muzyką, możemy cieszyć się bardziej wytrawną kompozycją. Bo choć i tu XL Symfonia Mozarta nadal zestawiana jest z dziełami współczesnej popkultury spod znaku Toma Odella i Arcade Fire, tym razem akcenty wydają się być rozłożone bardziej równomiernie.
Można też spodziewać się przyjemnego powiewu świeżości w kwestii dialogów. Patos ustępuje miejsca humorowi, a widz może usłyszeć niewybredne żarty o „patronusie twojej starej” okraszone sporą dozą anglicyzmów. Nie oznacza to jednak, że reżyser zrezygnował z dynamicznych scen kłótni, podczas których dostrzec można najmniejszy grymas na twarzach bohaterów.
Matthias i Maxime są więc próbą uchwycenia życia w momencie granicznym. W chwili, w której – choć może się to wydać banalne – stawiamy ostatni krok w stronę dorosłości. Scenariusz rozpięty pomiędzy poczuciem odpowiedzialności a beztroski, moralitetem a komedią, nie udzieli jasnej odpowiedzi, w którą stronę pójść. Jednak, znając Dolana, możemy się domyślić, jaką odpowiedź się tu sugeruje.
Mamy do rozdania 5 podwójnych zaproszeń na przedpremierowy pokaz filmu Matthias i Maxime w czwartek 20 lutego o godz. 20:30 w warszawskim kinie Muranów (ul. Andersa 5). Aby zdobyć jedno z nich, należy wysłać maila na adres redakcja@kmag.pl, w tytule wiadomości wpisując nazwę filmu. Nie zapomnijcie o podaniu swojego imienia i nazwiska. Zaproszenie otrzyma 5 pierwszych osób.