Kim jest perfekcjonista?
To człowiek, który potrafi być zadowolony z siebie jedynie przez chwilę i tylko wtedy, gdy osiąga jakiś ponadprzeciętny wynik. Charakterystyczne dla niego niskie poczucie własnej wartości objawia się tym, że żyje w nieustannym lęku, bo w głębi czuje się kłamcą, oszustem, którego niekompetencja może zostać w każdej chwili obnażona. Ciągle więc może starać się, żeby zasłużyć na uznanie, udowodnić, zdobywać. I faktycznie może osiągać sukcesy, choć koszty potrafią być bardzo poważne. Napięcie, które w sobie wytwarza, spala go, zużywa, obniża jego życiową energię. Z czasem przychodzą nieuniknione efekty uboczne. Mogą pojawić się trudności w podejmowaniu decyzji, skłonność do prokrastynacji, czyli ciągłego odkładania swoich zadań na później. Poczucie przeładowania często prowadzi do poddania się, rezygnacji, co potwierdza z kolei, że faktycznie się nie nadaje, zawodzi, jest do niczego. Stąd już prosta droga do zaburzeń psychosomatycznych, problemów ze snem, nawracających bólów, zaburzeń lękowych, depresji, schorzeń kardiologicznych, udarów, samobójstw.
Jaka jest geneza powstawania takiego syndromu w człowieku?
Genezą, jak zwykle w takich przypadkach, jest dzieciństwo. Wiem, że mówienie o wpływie naszego dzieciństwa nie jest zbyt sexy. Kojarzy się z terapiami, rozgrzebywaniem ran, patrzeniem wstecz. Od lat jesteśmy karmieni retoryką rodem z wielkich gal motywacyjnych. „Nie warto wracać do przeszłości”, „Trzeba zmierzać do celów”, „Możesz wszystko”, „Ty decydujesz”, „Jesteś doskonały”. Wszystkie te chwytliwe hasła brzmią super, podnoszą dopaminę, ośrodki nagrody w mózgach słuchaczy eksplodują entuzjazmem. Jednak nie są ani trwałe, ani skuteczne. Skuteczność i trwałość wiążą się z dotarciem do przyczyn i ich uleczeniem. Te kryją się w domu rodzinnym, w doświadczeniu oziębłych, wymagających rodziców, którzy mało czasu spędzają z dzieckiem, rzadko nagradzają. Zwykle piętnują niedoskonałości, porażki, nic nie jest wystarczające, by zasługiwało na pochwałę, ciągle im mało i mało. Życie dziecka to pasmo niepewności, huśtawek emocjonalnych, poczucia braku bezpieczeństwa, braku przewidywalności, braku stabilności. Często w tych domach panoszą się nałogi jednego lub obojga rodziców.
To poważne
Tak jest w rzeczywistości, a i to nie wszystko. Często w pracy z perfekcjonistą wychodzą z ukrycia doświadczenia naruszenia seksualnego w dzieciństwie. Choć nierzadko zostają wyparte przez ofiary, to wciąż działają destrukcyjnie na każdy aspekt ich życia. Zaniedbywane emocjonalnie, pozbawiane poczucia bezpieczeństwa dziecko rozwija się w doświadczeniu braku, niepełności. Brak staje się bardzo istotnym motywem dorosłego życia perfekcjonisty.
Jak radzi sobie z tym brakiem?
Perfekcjonista ma wyćwiczone podświadome mechanizmy obronne, dzięki którym nie pozwoli sobie na świadomość tego, z czym się zmaga. To, kim chce być widziany w świecie zewnętrznym, nie może mieć żadnego braku, żadnej usterki, nie może budzić podejrzenia, że nie jest perfekcyjne. Maskuje więc przed sobą i światem swoje braki, udając, że nie istnieją. Manipuluje sobą i ludźmi ze swojego otoczenia, wierzy w swoje bajki i robi, co może, by innych nimi mamić. W życiu takiej osoby nie ma już miejsca na nic niedoskonałego. Wszystko musi być „na maxa”, musi być „extra”, „cool”, „sztos”.
Jak wygląda życie codzienne perfekcjonisty?
Jak już wcześniej wspomniałem, im bardziej samego siebie gani, a lubuje się w ganieniu siebie wzorem tych, którzy w dzieciństwie ganienia mu nie żałowali, tym bardziej zwiększa tempo, tym mocniej podkręca sobie śrubę, gromadzi, zabiega, osiąga, zdobywa. Traci energię życiową, robi bokami, jednocześnie wciąż nie czuje spełnienia, nie może się zatrzymać, wciąż chce więcej, bardziej, dalej, wyżej.
Co z jego otoczeniem?
Ludzie z otoczenia perfekcjonisty zasypywani są ciągłymi oznakami niezadowolenia, cierpią jego pracownicy, partnerzy w biznesie, partnerzy życiowi, znajomi, dzieci, kochankowie... Nikt nie ma szans zaspokoić jego oczekiwań. Brak ciepła, brak miłości, niewystarczające zarobki, za mały dom, za tani samochód, za spokojny mąż, za gruba żona, za mało bystre dziecko, wciąż nie wystarczająco, ciągle nie dość. Drażnią go ludzie, którzy są od niego inni, którym czegoś brakuje, nie są perfekcyjni tak jak on, a raczej jak on o sobie potrzebuje uważać. Złoszczą go też tym, że nie zachowują się tak, jak jemu by odpowiadało, jak jego zdaniem należy. Ci robią, co mogą, by go zadowalać. Przepełniają się z czasem frustracją, bo żeby nie wiem jak się starali, jemu to nie wystarcza.
Ten opis kojarzy się z próbami zadowolenia rozwydrzonego dzieciaka
Trafne skojarzenie, bo faktycznie w perfekcjoniście wciąż jest sporo z dziecka. Perfekcjonista nie znosi sprzeciwu i wymaga jak małe dziecko bezkompromisowego bycia na każdą jego potrzebę. Jeśli ma zachciankę, to ją spełnia lub inni mają ją spełnić dla niego. On nie ma zamiaru czekać, ma być teraz, tak jak chce, koniec rozmowy. Perfekcjonista nie dojrzewa, choć robi, co może, by dorosłość na swój sposób udawać.
Ciężko jest ludziom wokół niego funkcjonującym, ale i jemu samemu. Jeśli ktoś będzie miał dość tego ciągłego, beznadziejnego zadowalania, bycia wciąż niewystarczającym i odejdzie od perfekcjonisty, ten gotów jest dążyć do okrutnej zemsty, bo jego się nie zostawia. On przecież wypiera brak, więc lęka się najbardziej bycia porzuconym, boi się utraty, bo ta ów brak wyraża. Paradoksalnie, zrobi jednak wszystko, by doświadczyć właśnie tego, czego się najbardziej boi, będzie prowokował doświadczenia utraty.
Dlaczego?
Bo w głębi jest przekonany o tym, że nie zasługuje, w końcu najbliżsi w dzieciństwie go w tym skutecznie przez lata utwierdzali. Maska perfekcjonisty jest nieskuteczną próbą zatuszowania głodu miłości połączonego z poczuciem nie bycia wystarczająco dobrym, by tę miłość od innych otrzymać. W biznesie, choć może być tytanem pracy, robić więcej niż trzeba, dużo od ludzi wymagać, szczegółów pilnować, terminów dotrzymywać, to jednak ma w sobie sabotażystę, który gotów jest zawalić projekt, rozwalić zespół, wejść w konflikt z klientem, położyć firmę. Oczywiście, w karmionych iluzją oczach perfekcjonisty winni będą wszyscy dookoła, ale nie on. Podświadomy brak niszczy, wysysa nie tylko jego, ale też otoczenie, relacje, biznesy, ich finansowe efekty. Nawet gdy idzie obiektywnie dobrze, nie ma mowy o satysfakcji, poczuciu zadowolenia, wdzięczności. Stąd kolejne cele, nowe wyzwania, wyżej zawieszone poprzeczki. I tak do zajechania.
Dość mroczna perspektywa. Co robić, by się z tego perfekcjonizmu wyzwolić?
Zwykle potrzebuje się coś niedobrego zadziać, część jego świata musi się rozpaść, bo trudno sobie wyobrazić perfekcjonistę, który ot tak, z własnej woli prosi o pomoc, potwierdzając tym samym, że perfekcyjny nie jest. Jeśli jednak perfekcjonista poczuje, że nie ma siły żyć dalej w ten sposób, sypią mu się relacje, biznes kuleje mimo tej całej katorżniczej pracy, pozwoli sobie na refleksję, poczuje, że potrzebuje pomocy, pojawia się szansa na uzdrowienie. Jeśli zaufa komuś, kto w takich tematach pomaga, poczuje się z tą osobą bezpiecznie, wspólnie mogą sobie z tym syndromem poradzić. Zaangażowanie, pracowitość, orientacja na cel to cechy perfekcjonisty, dzięki którym sprawnie przejdzie taki proces, a jego efekty będą miały trwały, służący jemu i jego otoczeniu charakter.
Jakaś wskazówka dla czytelników, którzy rozpoznali u siebie objawy perfekcjonisty?
Perfekcjonista ma tendencję do podchodzenia do życia w kategoriach „wszystko albo nic”. Jeśli nie zrobi czegoś najlepiej, to znaczy, że jest beznadziejny. Dlatego ważne, żebyś rozćwiczał w sobie elastyczność poznawczą. Zacznij dostrzegać, że pomiędzy ekstremami jest spora przestrzeń. Może warto zobaczyć, co staje się możliwe, gdy wyłagadzasz swoje sądy, opinie, podejście do spraw, ludzi i do siebie. Akceptuj, zamiast surowo oceniać, odpuść sobie i innym. Pozwalaj sobie na więcej luzu, odpoczynku, oddychaj świadomie, przebywaj na łonie natury. Bądź dla siebie dobry, doceniaj się, nagradzaj za „małe” rzeczy, które wcale nie są takie małe. Jesteś wartościowym człowiekiem niezależnie od wyników tego, co robisz. Im bardziej to czujesz, tym lepiej dla jakości twojego życia, twoich relacji z ludźmi i potencjalnych efektów twoich działań.
Konrad Wilk - trener rozwoju osobistego, psycholog biznesu, kognitywista. Mówi o sobie ODUCZYCIEL, bo wspiera swoich klientów w wewnętrznym uwalnianiu się z tego, co przeszkadza, ogranicza, staje na drodze życia z pełni osobistego potencjału. Z klientami indywidualnymi pracuje głównie w nurtach: transpersonalnym, systemowym i procesowym. Prowadzi szkolenia, wystąpienia, zajęcia na uczelniach, pisze książki. W pracy z biznesem koncentruje się na zagadnieniach świadomego przywództwa, inteligencji emocjonalnej i duchowej, efektywnej komunikacji, zarządzania stresem i wellbeing w biznesie. Autor modelów: TY® i Lider Przyszłości – TERAZ. Z pasją wspina się po górach, przedziera po lasach, żegluje, nurkuje, biega maratony. konradwilk.pl.