W świecie pełnym napięć i osobistych dramatów, które często pozostają niewidzialne, jego twórczość staje się schronieniem. Puls jego bitów niesie przesłanie, które wykracza poza parkiety klubowe i rezonuje w sercach słuchaczy. W dobie powszechnej niepewności jego dźwięki przemawiają uniwersalnym językiem: miłości, nadziei i bliskości. W tym ekskluzywnym wywiadzie Folamour opowiada o swoim najnowszym singlu „Easy to Love”, współpracy z Kabusa Oriental Choir oraz o tym, jak zmieniająca się tożsamość muzyczna redefiniuje jego miejsce w świecie elektroniki.
Głos na miarę naszych czasów: „Easy to Love” i uzdrawiająca siła muzyki
Najnowszy singiel Folamoura, Easy to Love, to więcej niż utwór — to apel, manifest czystej miłości.
„Zawsze chodziło mi o przekazywanie pozytywnych emocji, miłości i jedności Ale teraz, bardziej niż kiedykolwiek, chcę, by mój przekaz był wyraźny i donośny”, mówi z powagą w głosie.
W obliczu politycznych niepokojów, wciąż odczuwalnych skutków pandemii i zbiorowej traumy, potrzeba ukojenia jest dziś niepodważalna.
„To chyba najciemniejsze czasy, jakich doświadczyłem. Nie ma dnia bez tragicznych wiadomości, śmierci, wojen, napięć... Muzyka jest moim głosem. Dlatego wykorzystałem ją w wielu utworach na najnowszym albumie”.
Choć „Easy to Love” oddaje emocjonalne napięcie współczesności, jego rytm bije optymizmem — przypomina, że nawet w najtrudniejszych chwilach miłość pozostaje siłą zdolną uzdrawiać. To zarazem utwór niezwykle osobisty.
„Chciałem ludziom przypomnieć, że miłość — w najprostszej postaci — zawsze leczy. Bez względu na wszystko, dawanie miłości przychodzi z łatwością. I warto, byśmy wszyscy próbowali czynić z niej codzienną praktykę”, mówi.
Piosenka powstała we współpracy z Kabusa Oriental Choir — chórem, którego harmonie stanowią serce utworu. „Gdy pierwszy raz usłyszałem SoSo w ich wykonaniu, od razu poruszyła mnie równowaga głosów” — wspomina. „To było silne doświadczenie. Ich muzyka poruszyła mnie jak mało która”. Gdy tylko poczuł jej moc, natychmiast się z nimi skontaktował. Tak narodziła się ta artystyczna fuzja.
Choć Folamour mieszka we Francji, a chór działa w Nigerii, proces twórczy przebiegał zadziwiająco płynnie.
„Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani. Wysłałem im wersję instrumentalną, a oni nagrali swoje wokale. Gdy otrzymałem ich wersje, byłem wzruszony. Energia i harmonia ich głosów były dokładnie tym, czego ten utwór potrzebował. Efekt końcowy był idealny”, mówi.
„Movement Therapy”: muzyczna transformacja
Album „Movement Therapy” to przełomowy moment w karierze Folamoura. Jego charakterystyczne brzmienie house łączy się tu z ideą uzdrawiającej siły muzyki. „Przez lata unikałem tworzenia stricte klubowego albumu, bo czułem, że nie zdołam w tej formie przekazać mocnego przesłania” — przyznaje. „Ale po Manifesto znalazłem się na rozdrożu — energia tworzenia dla parkietu stała się dla mnie idealnym medium do przekazania czegoś głębszego”.
To pierwszy, jak sam mówi, prawdziwy album house’owy w jego dorobku — i dowód na to, że muzyka może być nie tylko rozrywką, lecz także narzędziem dobrostanu emocjonalnego i psychicznego. „Chciałem stworzyć coś, co nie tylko poruszy ludzi do tańca, ale też pozwoli im poczuć coś prawdziwego” — podkreśla. Movement Therapy to nie zbiór kawałków, lecz podróż przez miłość, uzdrowienie i jedność — odbicie naszych burzliwych czasów i jednocześnie apel o zbiorową troskę o siebie.
Każdy utwór na płycie to część większej opowieści, w której miłość odgrywa rolę terapeutyczną.
„To album o leczeniu, głębokim łączeniu się z innymi — nie tylko na poziomie fizycznym. Przypomnienie, że jesteśmy w tym razem”, mówi.
Kompozycje takie jak „All Dancing Under The Same Sky” celebrują jedność w różnorodności, zaś Nowhere I’d Rather Be to hymn obecności i uważności mimo przeciwności. Z kolei Innervision to medytacja nad miłością własną i rozwojem wewnętrznym — refleksja nad tym, że trzeba najpierw zadbać o siebie, by móc wspierać innych.
„Tu nie chodzi tylko o taniec.Chodzi o poczucie więzi, bycia zauważonym, zrozumienia, że miłość — pod każdą postacią — to najpotężniejsze narzędzie uzdrawiające. To właśnie jest istota Movement Therapy”.
Siła muzyki house: dziedzictwo jedności
To, co wyróżnia Folamoura na tle innych artystów, to zdolność łączenia radości muzyki house z głębokimi tematami egzystencjalnymi. „House wywodzi się z disco, a disco zawsze dotykało trudnych tematów — rasizmu, homofobii — przy użyciu podnoszącej na duchu muzyki” — wyjaśnia. „Dla mnie house to przestrzeń, w której można eksplorować poważne wątki i jednocześnie szerzyć pozytywny przekaz. Rytmy, układ wokali — to idealne fundamenty do opowieści”.
Jego świadomość jednoczącego potencjału house’u wynika także z jego historii.
„Jazz też potrafił w radosny sposób poruszać kwestie społeczne. To właśnie kocham w house’ie — że można mówić o rzeczach trudnych i jednocześnie sprawiać, że czujesz się dobrze”, dodaje.
Scena i emocje: intymność występów na żywo
Występy Folamoura to wyjątkowe doświadczenia — zderzenie muzyki i emocji, które tworzą chwile głębokiego połączenia. „Nie podchodzę inaczej do dużych scen niż do małych” — mówi. „Zawsze chodzi o autentyczność i dzielenie się muzyką, którą kocham”. Niezależnie od wielkości publiczności, jego celem jest stworzenie chwili wspólnoty. Wspomina szczególnie emocjonujący występ we francuskich Alpach, u stóp majestatycznego Mont Blanc. „Publiczność, miejsce, energia — to było magiczne” — opowiada. „Trudno mi było się opanować, bo emocje w trakcie seta były naprawdę poruszające”.
Więcej niż muzyka
Kapelusz typu bucket hat stał się tak samo charakterystyczny dla Folamoura jak jego muzyka. „Gdy zaczynałem jako DJ w Lyonie, byłem po prostu kolejnym nieznanym gościem w klubie” — wspomina. „Potrzebowałem czegoś, co zapadnie ludziom w pamięć”. Z czasem kapelusz stał się jego znakiem rozpoznawczym — symbolem równie trwałym co dźwięki, które tworzy.
Ale równie ważna jak sam dźwięk jest dla niego wizualna narracja występów.
„Czasem lubię minimalistyczne koncerty — tylko nagłośnienie, światło i mała scena. Ale gdy sytuacja na to pozwala, chcę tworzyć coś pełnego — spójne doświadczenie łączące dźwięk, obraz i atmosferę”, mówi.
Przyszłość Folamoura: muzyka, która porusza świat
W dniu premiery Movement Therapy, Folamour z dystansem patrzy na swoją twórczą drogę i z optymizmem na przyszłość.
„Czuję się bardziej wolny niż kiedykolwiek. Już się nie ograniczam. Akceptuję wszystkie swoje strony”.
W tej nowej odsłonie nie tylko przesuwa granice muzyki house, ale staje się artystą, którego twórczość trafia prosto do serc odbiorców. „Muzyka powinna nieść przesłanie, wspomnienie, emocje” — mówi. „Nie może być pusta. Chodzi o miłość, więź i uzdrowienie. Taki właśnie chcę zostawić po sobie ślad”.
Za sprawą Movement Therapy Folamour pokazuje, że muzyka tworzona z intencją i miłością ma moc uzdrowienia świata — nie tylko klubowego, ale i wewnętrznego. Jego misja jest jasna. Jego podróż dopiero się zaczyna, a dziedzictwo zaczyna nabierać kształtów.