„Mona Lisa”, „Jan Chrzciciel” i „Ostatnia Wieczerza” koło siebie? Brzmi jak niesłychana gratka. To niemal zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Dosłownie, bo Muzeum Narodowe zaprasza zawieszających na oglądanie tych i 14 innych obrazów pędzla Leonarda da Vinci wydrukowanych na folii, i rozciągniętych na podświetlonym ekranie.
„Wszystkie reprodukcje można obejrzeć w oryginalnym rozmiarze i wysokiej rozdzielczości.” – zapewnia Muzeum na swojej stronie. I choć sceptycy mogliby powiedzieć, że obrazy w dobrej rozdzielczości można obejrzeć sobie na ekranie komputera, zamiast płacić za bilet wstępu i fatygować się do Muzeum, to powołany w zeszłym roku dyrektor placówki, prof. Miziołek, wydaje się nie widzieć w swojej propozycji nic dziwnego. Gazeta Wyborcza donosi, że reprodukcje obrazów rzeczywiście wydrukowane zostały z dbałością o szczegóły – na „Ostatniej Wieczerzy” wydrukowano nawet fragment drzwi nieroztropnie wybitych przez mediolańskich Dominikanów – ale, mimo dobrych, chęci to przedsięwzięcie wydaje się bardziej jednym wielkim nieporozumieniem, niż prestiżowym wydarzeniem artystycznym.
Nie chodzi o to, że żadnego obrazu nie powinno się nigdy prezentować w formie cyfrowej. Ale trudno nie zauważyć, że to, co przystoi małej galerii albo centrum handlowemu, niekoniecznie powinno mieć miejsce w muzeum narodowym jakiegokolwiek państwa.
Efekt wprawiłby w konsternację każdego konesera i niejednego entuzjastę sztuki. To tak, jakby nakleić sobie na ścianę fototapetę z plażą i upierać się, że klimat jest niemal identyczny, jak na Bahamach. Subtelna gra światłem? Misterne ślady pociągnięcia pędzlem? Zapomnijcie. Przyszłość to przecież cyfryzacja. Tylko rodzi się pytanie: jak spieniężyć tę futurystyczną wizję? Zwiedzający nie wydają się podekscytowani ofertą muzeum. To niesamowicie niezręczna sytuacja. Tym bardziej, jeśli weźmie się pod uwagę, że poza prof. Miziołkiem tę wystawę musiało przecież zatwierdzić gremium kuratorów czuwających nad ekspozycją muzeum, któremu ktoś przedstawił ten pomysł jakoś strzał w dziesiątkę. Niestety, narazie wyglada to raczej na strzał w kolano.
Kontrowersje wokół nadzoru kuratorskiego w Muzeum Narodowym nie cichną. Wcześniej w tym roku, gdy z ekspozycji zniknęły prace Natalii LL i Katarzyny Kozyry, prof. Miziołka oskarżono o cenzurowanie sztuki feministycznej. Podczas, gdy Muzeum Narodowe mierzy się z kolejną falą niezadowolenia zwiedzających, Luwr przygotowuje poważną wystawę prac Leonarda z okazji 500. rocznicy jego śmierci.
Wystawa "Pokaz cyfrowy / Leonardo. Opera Omnia" trwa do 30 czerwca 2019 roku.