Advertisement

„Nasienie świętej figi”, film Mohammada Rasoulofa o walce Irańczyków z islamskim reżimem. Porozmawialiśmy z reżyserem [WYWIAD]

07-03-2025
„Nasienie świętej figi”, film Mohammada Rasoulofa o walce Irańczyków z islamskim reżimem. Porozmawialiśmy z reżyserem [WYWIAD]
Tym razem autor poświęca szczególną uwagę kobietom, które biorą udział w rewolucji. Porozmawialiśmy z reżyserem o tym, jak tworzy się film na odległość, o groźbie więzienia i wędrówce z plecakiem z Iranu na czerwony dywan w Cannes. „Nasienie świętej figi” od dzisiaj, 7 marca, w kinach.
„Nasienie świętej figi” – w tytule swojego najnowszego filmu wykorzystujesz metaforę rośliny. Co ona oznacza?
Najważniejsze dla mnie w tym filmie jest pokazanie, jak totalitarny i autorytarny system potrafi przetrwać mimo wszystko, dławiąc przy tym wolność jednostki. Tytuł doskonale wyraża tę ideę dzięki metaforze dzikiego drzewa figowego. To gatunek figowca, który rośnie, okrążając i ostatecznie dusząc inne drzewo, co dla mnie symbolizuje teokratyczny reżim Iranu.
Co cię zainspirowało do stworzenia tego filmu?
Odwaga nowego pokolenia irańskich kobiet. Myślę o protestach przeciwko reżimowi, które wywołała śmierć Mahsy Amini 16 września 2022 roku, aresztowanej za niewłaściwe noszenie hidżabu, który odsłaniał jej włosy. Śmierć Mahsy była swego rodzaju iskrą rozpalającą w całym kraju ruch empatii wobec rodziny, która straciła córkę z powodu absurdalnych i okrutnych praw. Nie chodzi tylko o tę, ale o wszystkie podobne sytuacje i wynikające z nich upokorzenia oraz cierpienie kobiet. Irańczycy czekali na okazję do wyrażenia swojej złości i niezadowolenia.
Podobno pomysł na „Nasienie świętej figi” zrodził się w więzieniu. Czy możemy przyjąć, że niepowodzenia irańskiego reżimu są dla ciebie źródłem kreatywności?
Powiedziałbym raczej, że uciekając przed budzącą niezgodę sytuacją, musimy znaleźć jakąś drogę, i właśnie te poszukiwania czynią nas kreatywnymi. Nie jest tak, że cała historia narodziła się w mojej głowie podczas pobytu w więzieniu, ale był to czynnik wyzwalający. Później pojawiły się inne aspekty, takie jak spotkanie z sędziami, przesłuchującymi, strażnikami więziennymi. W więzieniu poznałem strażnika po awansie, który wstydził się swojej pracy przed rodziną. Wyznał, że czuł się winny i myślał o samobójstwie.
Dlaczego śmierć Mahsy Amini wywołała tak duży ruch protestacyjny, który wciąż trwa?
Ruch kobiecy w Iranie ma głębokie i odległe korzenie. W swoich filmach wspominałem już o śmiałości, jaką kobiety wykazują w dążeniu do prowadzenia społeczeństwa w kierunku sprawiedliwych wyborów. W moich najnowszych opowiadaniach zawsze pojawia się kobieta podsuwająca pomysły i oświetlająca drogę. Ruch powiązany ze śmiercią Mahsy Amini i wydarzenia, które miały miejsce ponad dwa lata temu, są dziełem nowego pokolenia irańskich kobiet. Młode dziewczyny wyrażają kategoryczną odmowę wobec obecnego systemu i pokazują potrzebę dostępu do praw człowieka. Chcą normalnej egzystencji i starają się ją za wszelką cenę odzyskać.
Czy te kobiety i protesty można traktować w kategoriach feminizmu?
Irańskiego ruchu kobiecego nie można zredukować do żądań feministycznych. Owszem, pojawiają się wymogi związane z płcią, ale kobiety bronią znacznie szerszych celów, takich jak demokracja i społeczeństwo oparte na stosunkach międzyludzkich oraz międzynarodowych, otwartość na wolny świat. Tego szuka irański ruch kobiecy, pragnąc jednocześnie celebrować życie i własną kulturę. Ich podejście to owoc refleksji, która może być doskonałym źródłem inspiracji dla wszystkich ruchów wyzwoleńczych. Feminizm w rozumieniu europejskim jest u nas czymś drugorzędnym. Zdjęcie hidżabu obecnie jest karane, choć kiedyś nie było, dlatego chodzi raczej o walkę o nowoczesność i przeciw fundamentalizmowi. Jednak to kobiety są odważniejsze niż mężczyźni i walczą o te prawa na ulicach i w demonstracjach, ryzykując życiem bądź utratą wolności. Kobiety są awangardą zmian i ruchów społecznych w Iranie. Poprzez masowe protesty irańskie społeczeństwo chce pokazać władzom oraz światu, jak bardzo jest zdeterminowane. Narges Mohammadi, irańska aktywistka, która w 2023 roku otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla, wyznała, że walczy przede wszystkim o zniesienie prawa do egzekucji. W tym znaczeniu prawa kobiet są prawami człowieka.
Twój film, który tak rozjuszył władze w Teheranie, jest wielką metaforą życia w tym kraju.
Tak. W przebraniu urzędnika państwowego, świeżo awansowanego na sędziego, Iran jawi się jako ojciec rodziny pogrążony w chorej paranoi, stopniowo atakujący swoich bliskich: żonę i córki. Podstawową cechą filmu nie jest jednak bycie dziełem politycznym. Starałem się raczej oddać świadectwo swoich czasów, przypomnieć walkę irańskich kobiet i całego narodu podsumowaną w trzech słowach: „Kobieta, Życie, Wolność”. „Nasienie świętej figi” opowiada o współczesnym Iranie i napięciach w rodzinie, którą tworzą sędzia Iman, jego żona Najmeh oraz córki, studentka Rezvan i uczennica Sana. Podczas gdy ruch „Kobieta, Życie, Wolność” wstrząsa irańskim społeczeństwem, podpisujący wyroki śmierci Iman stara się zachować szacunek dla reżimu w swoim domu, choć sam czasami wydaje się mieć wątpliwości… Zaczyna zdawać sobie sprawę, że tak jak irańskie społeczeństwo traci grunt pod nogami na rzecz ruchu „Kobieta, Życie, Wolność”. Nie ma siły, by przejąć kontrolę nad własną rodziną.
Porozmawiajmy o kobietach z twojego filmu. Najbardziej fascynującą postacią jest matka, Najmeh, ponieważ jej konserwatyzm jawi się jako strategia przetrwania. Obserwujemy także zbuntowane córki, które reprezentują nowe pokolenie irańskich kobiet.
Matka wspiera patriarchat, ponieważ najważniejsze jest dla niej bezpieczeństwo rodziny. Takich kobiet w Iranie jest mnóstwo. Nie są zdemoralizowane, ale nie mają odwagi, by myśleć i działać samodzielnie. Najmeh jako dziecko cierpiała wskutek poczucia braku bezpieczeństwa, dlatego stawia swoją rodzinę na pierwszym miejscu. Potrzeba szczególnej przemocy, aby zrozumiała, że jej włosy są narzędziem w rękach człowieka, narzędziem zniewolenia. Jej postać pełni rolę arbitra w centrum konfliktu, utrzymuje kluczowe napięcie dramatyczne. Córki natomiast reprezentują nowe pokolenie; mają więcej swobody, co widać choćby po strojach, są wykwalifikowane i inteligentne, dorastały z telefonem komórkowym i wiedzą, jak z niego korzystać, by uzyskać dostęp do informacji. Mają większe poczucie wspólnoty i solidarności z innymi kobietami, a to daje siłę. Media społecznościowe mają w Iranie ogromną moc.
Jak udało ci się nakręcić ten film, skoro musisz żyć w podziemiu?
Nie mogę wchodzić w szczegóły, bo obejmują wiele osób żyjących w Iranie, ale udało nam się obejść system cenzury. Chyba nikt nie wiedział, że kręcimy film. Poza tym nie mogłem być obecny na planie i jedynie wydawałem polecenia z daleka, więc ekipa musiała ze sobą świetnie współpracować. Zespół nie miał scenariusza, nie było też aktorek. To aktywność ruchu „Kobieta, Życie, Wolność” dodała odwagi wielu kandydatkom, które przestały się bać wystąpienia przed kamerą bez hidżabu. Jednocześnie męscy aktorzy to osoby, które zdecydowały, że nie będą pracować nad żadnymi projektami wspieranymi przez państwo. Do roli młodych dziewcząt nie chciałem jednak zatrudniać nastolatek, ponieważ narażanie nieletnich na niebezpieczeństwo byłoby nieodpowiedzialne. Setareh Maleki (Sana) i Mahsa Rostami (Revzan) są dorosłe, lecz doskonale poradziły sobie w zagraniu młodszych dziewczyn.
Sam też jesteś ofiarą irańskiego autorytaryzmu.
Kilka dni po ogłoszeniu mojego filmu na festiwalu w Cannes dostałem powiadomienie od prawnika, że grozi mi osiem lat więzienia i kara chłosty za niepasujące do oficjalnej propagandy treści zawarte w filmie oraz działanie wbrew bezpieczeństwu narodowemu. Zdecydowałem, że nie poddam się dyktatowi reżimu. Po raz pierwszy w życiu wybrałem wygnanie. Z mojego okna rozciągał się widok na górę i mury więzienia, do którego groził mi powrót. Wyszedłem więc z domu z niewielkim plecakiem, bez laptopa i komórki, i pieszo podążyłem górską drogą. Opuściłem geograficzny Iran. Po wyczerpującej dwudziestoośmiodniowej podróży dotarłem do niemieckiego konsulatu w Turcji, gdzie uzyskałem tymczasowy dokument podróży i ostatecznie udało mi się wziąć udział w ceremonii na czerwonym dywanie w Cannes.
„Nasienie świętej figi”, mat. prasowe M2 Films
Twoja walka z reżimem trwa już lata.
W 2009 roku aresztowano mnie w tym samym czasie, co Jafara Panahi, mojego rodaka i kolegę po fachu. Zostałem skazany na karę więzienia za gromadzenie się i zmowę przeciwko bezpieczeństwu narodowemu, a także za propagandę przeciwko reżimowi. W 2017 roku po otrzymaniu nagrody na Festiwalu Filmowym w Telluride za film „Uczciwy człowiek” wróciłem do Teheranu i zostałem natychmiast pozbawiony swobody poruszania się oraz pracy. W lipcu 2019 roku ponownie skazano mnie na rok więzienia. „Zło nie istnieje”, uhonorowany Złotym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie w 2020 roku, został nakręcony w podziemiu po odbyciu tego wyroku, podobnie jak „Nasienie świętej figi”.
Niemcy wybrali „Nasienie świętej figi” jako swojego kandydata do nominacji do Oscarów. Jak się z tym czujesz?
Nigdy nie wyobrażałem sobie, że znajdę się w środku kampanii oscarowej, bo Islamska Republika Iranu w życiu nie poparłaby nominacji jakiegokolwiek z moich filmów. Decyzja Niemiec o nominacji „Nasienia świętej figi” naprawdę mnie poruszyła. Postrzegałem siebie wyłącznie jako reżysera irańskiego, lecz teraz zrozumiałem, że potrafimy rozpoznać siebie także w innych. Wartość bycia wspólnotą bez granic jest nieoceniona. To, co zrobiły Niemcy, decydując się na reprezentowanie swojego kraju w kinie poprzez inną kulturę, było dla mnie inspirujące.
Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość na wygnaniu?
Dobre pytanie. Mam kilka pomysłów. Jestem jednym z setek tysięcy Irańczyków postawionych przed dylematem: żyć poza swoim krajem, na wygnaniu, czy jednak w nim pozostać, narażając życie lub wolność. Wszyscy, którzy wyjechaliśmy, tworzymy społeczność na emigracji, pamiętamy o korzeniach, nosimy w sobie naszą kulturę. Kino może być dobrym łącznikiem między krajem a emigracją, ale takie, które nie zostanie poddane zewnętrznej kontroli ani cenzurze. Chodzi o to, by się w tych nowych warunkach odnaleźć i określić, także politycznie. Irańczycy pragną normalnego życia w swoim kraju i swobodnych relacji z resztą świata. Nie chcą być porywani i uważani za siedzibę międzynarodowego terroryzmu. Będę więc robić filmy bardziej uniwersalne, ale i takie, w których odnajdą się marzenia i aspiracje ludzi z Iranu. Filmy, których nie mogłem tworzyć, pracując w ukryciu.
tekst: Mariola Wiktor
Mohammad Rasoulof – irański reżyser, scenarzysta i producent. Autor filmów takich jak debiutancki „Gagooman” (2002), „Pożegnanie” (2011) czy nowsze: „Uczciwy człowiek” (2017), „Zło nie istnieje” (2020) i „Nasienie świętej figi” (2024). Niejednokrotnie doceniony na festiwalach, między innymi w Cannes i Berlinie. W swojej twórczości krytycznie przygląda się irańskiej rzeczywistości, co sprawia, że jest nękany przez tamtejsze wymiary sprawiedliwości.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement