Chcecie wiedzieć więcej? Zapraszamy do lektury dalszej części artykułu, ale ostrzegamy, że pojawiają się w nim spoilery!
Po serialu mieliśmy (wątpliwą) przyjemność śledzenia dalszych losów nowojorskich przyjaciółek w dwóch filmach. Oba byłī w porządku, ale nawet fani przyjęli je bez większej ekscytacji. Nowa forma serialu dawała nadzieje na lepsze, jednak podjarka fanów została szybko zgaszona. Po ogłoszeniu przez twórców obsady, nie kryli oni rozgoryczenia. Kim Cattrall grająca uwielbianą przez widzów Samanthę odmówiła udziału w nowej produkcji. Powodem miały być konflikty na planie pomiędzy Cattrall a Sarahą Jessicą Parker. Ostatecznie na ekranie zobaczyliśmy Carrie, Mirandę i Charlotte w towarzystwie nowych bohaterek i bohaterów.
Mało seksu, dużo lania wody
Serial rozpoczyna się od rozmowy trzech głównych bohaterek o nastoletnim synu Mirandy, który, o zgrozo, zaczął uprawiać seks. Chyba twórcy uznali, że 17-latek jest jedynym odpowiednim kandydatem, mogącym udźwignąć temat współżycia seksualnego. Już rozpoczynające 10 minut pierwszego odcinka mogło wprawić w osłupienie. Wyjaśnienie powodu zniknięcia Samanthy rozwścieczyło każdego, kto chociaż 10 razy (jak na prawdziwego fana przystało) oglądał serial. Serialowa postać miała się obrazić na przyjaciółki i wyjechać na inny kontynent. Ktokolwiek chociaż odrobinę zna Samanthę, wie, że jej postać nigdy nie zachowałaby się w przedstawiony sposób. Czy Parker chciała ukarać Cattrall za jej niesubordynację? Możliwe, jako współproducentka najpewniej miała wiele do powiedzenia w tej kwestii...
Kompleks białego zbawcy
Miranda, absolwentka prawa na Harvardzie, wieloletnia wspólniczka w świetnej nowojorskiej kancelarii postanawia porzucić swoją dotychczasową drogę i wrócić na studia. Jej pierwszy dzień na uczelni to klasyczny diss na białe heteronormatywne osoby. Serialowa bohaterka pozwala sobie na niemożliwie długi monolog o warkoczykach (czarnej) pani profesor. W międzyczasie oczywiście robi z siebie pośmiewisko, zwraca się złym zaimkiem do uczestniczki zajęć i niestrudzenie dalej kontynuuje swój wywód o rasizmie. W następnej scenie dowiadujemy się, że Carrie w spółce z dwoma innymi mówcami zaczęła prowadzić podcast. Jak się okazuje, znana felietonistka może i ma lekkie pióro, ale języka już niestety nie. Czerwieni się na słowo „masturbacja” i dużo chętniej wolałaby opowiadać o 10 latach randkowania z Bigiem. Niestety, najwidoczniej współcześni słuchacze wolą opowieści o onanizowaniu się na stadionie Yankee. Na scenę autoerotyzmu w wykonaniu Biga należy spuścić zasłonę milczenia. Dalej było już tylko gorzej. Jeśli ktoś chciał pokazać 50-latków jako drętwych starców, którzy używają słowa „seks” w czasie przeszłym, to mu się udało. Dzisiejsze bohaterki trują dupę dzieciom, poprawiają aparaty słuchowe mężom i gadają o pierdołach...
Odcinek kończy się nieoczekiwaną śmiercią wielkiej miłości Carrie, Biga. Ten przesadza z ostrym treningiem na rowerku i w drodze pod prysznic kończy swój żywot. Ta scena wywołała równie dużo rozgoryczenia, co wątek Samanthy. Niemoralna romantyczka Carrie, zastając swojego umierającego męża pod prysznicem, postanawia obdarować go ostatnim pocałunkiem. Zagranie totalnie w stylu nielogicznej bohaterki. I tak po prostu umiera Big, bez karetki, ale za to pocałowany przez ukochaną. Tanie romansidła z przeceny to przy tym Mickiewicz...
Co ciekawe, Carrie przeszła niesamowitą, wręcz niemożliwą przemianę. Z nieroztropnej dziewczyny, która nie umiała sama niczego załatwić, stała się opanowaną kobietą, silniejszą niż kiedykolwiek. Najpierw bohaterka zostaje porzucona przed ołtarzem, z czego nie może się podnieść miesiącami,ale za to po śmierci ukochanego znajduje w sobie jakieś nieznane dotychczas pokłady siły już następnego dnia... Cały drugi odcinek składa się z szukania idealnego miejsca na pożegnanie Biga, problemów z dziećmi i nierównej walki Mirandy z rasizmem.
I tak po prostu... zniszczyli seks
Serial niestety nie cieszy się dobrą opinią wśród widzów. Na razie zbiera oceny w stylu 4.9/10 według widzów filmweb.p czy 5.9/10 na imdb.com... Serialowe bohaterki to podstarzałe uprzywilejowane kobiety, które nie potrafią odnaleźć się w nowoczesnych świecie. Próbują iść z duchem czasu, w większości przypadków jednak nieumiejętnie. Twórcy mogli przybliżyć portret współczesnej kobiety sukcesu, dumnej ze swoich wyborów i dokonań. Zamiast tego zaserwowali niepewne siebie dorosłe panie, które przeleżały ostatnie lata w kapsule czasu.