Ofelia: „Szkoła to środowisko, w którym dzieci wrażliwe są zdane wyłącznie na siebie” [WYWIAD]
Autor: Monika Kurek
02-01-2023
![Ofelia: „Szkoła to środowisko, w którym dzieci wrażliwe są zdane wyłącznie na siebie” [WYWIAD]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/63b2e5cbdd3e3507b6295e38/0b507e04827e52777671c306b2203674.jpg)
![Ofelia: „Szkoła to środowisko, w którym dzieci wrażliwe są zdane wyłącznie na siebie” [WYWIAD]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/63b2e5cbdd3e3507b6295e38/0b507e04827e52777671c306b2203674.jpg)
We wrześniu Iga Kreft, funkcjonująca pod pseudonimem Ofelia, zaprezentowała swój długo wyczekiwany drugi krążek. Album „Osiem” to emocjonalna podróż przez różne wcielenia artystki. Osiem odsłon, osiem twarzy, osiem historii.
Melancholijna Miranda, zraniona Lisa, ambitna Helena – to tylko niektóre z wcieleń artystki. „Helena naśladuje swoich mistrzów, bo chce być taka jak oni. Nie wie jednak, że ma wszystko, co potrzeba do tego, aby stać się taka jak oni” – mówiła Ofelia w naszym wywiadzie z okazji premiera singla „Samuraj (Helena)”.
„8” to jedna z najlepszych polskich płyt 2022 roku, więc nie mogliśmy nie skorzystać z okazji pogadania z Ofelią i tym razem. O mitycznej inspiracji, tęsknocie za „zdrowym popem”, odmienności, latach szkolnych oraz współczesnym kulcie krótkich form.
Pani swojego losu
Kiedy rozpoczęłaś pracę nad albumem „8”?
W trakcie pandemii napisałam m.in. „Samuraja” czy „Słony Kiss”. Byłam wtedy pod wielkim wrażeniem utworu „Bolesne strzały w serce” duetu Karaś&Rogucki i pomyślałam, że super byłoby zrobić coś w takim stylu. Początkowo planowałam zaprosić różnych producentów, jednak współpraca z Kubą Karasiem była dla mnie na tyle wspaniała, że nie chciałam już pracować z nikim innym. Nie miałam wtedy jeszcze konkretnego konceptu. Wszystko zmieniło się, gdy pewnego wieczora odwiedził mnie mój przyjaciel. Była jakaś 1 czy 2 w nocy, a on siedział na parapecie z winem i zachęcał mnie do tego, abym skupiła się na muzyce. Później wyszłam z psem i podczas spaceru wpadłam na pomysł, aby pokazać kobiecość w ośmiu różnych odsłonach, które są kompletnie różne, ale tworzą mnie. Z czasem nabrało to koloru i połączyło się w logiczną całość.
Jak wygląda twój proces twórczy?
Zazwyczaj siadam do instrumentu lub komputera i tworzę bazę melodyczna, która jest potem punktem wyjścia do dalszego tworzenia. Wówczas zazwyczaj pojawia się melodia. Czasem jest też po prostu tak, że mam już w głowie jakąś intonację. Uważam, że najfajniejsze melodie to takie, które naturalnie ze mnie wypływają. Tak było na przykład w przypadku „Słonego Kissu”. W ogóle pierwotnie tekst do „Słonego Kissu” pojawił się w mojej głowie w wersji angielskiej. Przetłumaczyłam go na nasz język, bo chciałam nagrać płytę po polsku, tak samo jak poprzednią. Obecnie piszę już numery na kolejne albumy i idzie mi to dość sprawnie.
Inspiracja spływa na ciebie niespodziewanie?
To nie jest do końca kwestia inspiracji. Uważam, że inspiracja to magiczna nazwa nadawana rzeczom, które wymagają dyscypliny. Inspirację znajduję wszędzie, zarówno doświadczając dzieł sztuki, jak i po prostu żyjąc. Cały czas się czymś inspiruję. To dla mnie zupełnie normalne i nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. To, co się liczy, to dyscyplina i skupienie. Pamiętam, że miałam duży problem z napisaniem rapowej części „Bolesnych kości”. Robiłam to partiami, aż w końcu zaczęłam wymyślać tekst podczas jazdy samochodem. Bardzo bałam się tego w ogóle tykać, ale gdy w końcu wzięłam się za pisanie, jakoś poszło. Nie olśniło mnie ani nic w tym stylu. Bardzo przyziemnie, musiałam po prostu do tego przysiąść, skupić się i to zrobić (śmiech). Niestety, nie brzmi to już tak romantycznie...
Czyli mityczna, romantyczna inspiracja artystyczna to bzdura?
Ja zawsze się z tego śmieję. Kiedy się za coś biorę, to nie dlatego, że wpłynęła na mnie jakąś boska siła, tylko dlatego, że mam na to przestrzeń. Zrobiłam wszystko, co miałam zrobić, więc teraz mogę dać upust mojej kreatywności. Dla mnie ma w tym nic romantycznego, ale jeśli ktoś tego potrzebuje, to jak najbardziej okej. Chciałabym mieć czas, aby czekać na inspirację, ale zazwyczaj go nie mam (śmiech). Choć pewnie skończyłoby się tak, że czułabym presję, że muszę napisać coś wybitnego i nic by z tego nie wyszło. Najlepsze rzeczy wychodzą niechcący, przypadkiem albo są efektem dyscypliny. Przynajmniej w moim przypadku. Czasem po prostu przychodzi czas, aby coś zrobić.
Co możesz mi powiedzieć o warstwie muzycznej tego krążka?
Na pewno zależało mi na zrobieniu tzw. „zdrowego” popu. Wydaje mi się, że umiera podejście do muzyki, w którym trzonem jest świetna kompozycja, super linia wokalu oraz chwytliwy refren, który nie jest na jedno kopyto.
Myślę, że to w dużej mierze kwestia szału na rap, który w pewnym momencie ogarnął cały świat, w tym m.in. największe popowe gwiazdy.
Są raperzy, tacy jak np. Kendrick Lamar, którzy są wybitni i bardzo mi imponują. Uważam ich za prawdziwych poetów. Nie imponuje mi jednak, gdy koleś stoi na scenie i rzuca kurwami. To może zrobić każdy. Może właśnie tyle osób się z tym utożsamia? Ja jednak jestem wymagającym odbiorcą sztuki i do mnie to nie trafia. Kiedy zaczynałam robić tę płytę, postawiłam sobie wyzwanie: chciałam sprawdzić, czy będę w stanie zrobić album, który będzie z beatem. Bardzo zależało mi na tym, aby to był energetyczny materiał.
Jest energetycznie i bardzo spójnie.
To chyba zasługa Kuby. Dla mnie najważniejszy był beat oraz to, żeby było to nasze. Chciałam czuć w tym siebie. Chciałam eksperymentować, bo uważam, że w polskiej muzyce czasem jest za dużo zachowawczości. Ja chciałam pobawić się dźwiękiem, namieszać z brzmieniem, sięgnąć po niestandardowe rozwiązania.
Jak zmieniłaś się od wydania pierwszego krążka?
Przede wszystkim jestem dużo bardziej świadomą osobą, niż wtedy. Nie tylko artystycznie, ale w ogóle. Bywam sentymentalna i nadal uwielbiam delikatne melodie, choć taki rodzaj muzyki na pewno ma mniejszą siłę rażenia niż ejtisowy pop. Takie dźwięki wciąż jednak są we mnie. Staram się nie ograniczać, jeśli chodzi o gatunki. Równie dobrze kolejna płyta może być w klimacie new wave.
Szczerze? Marzę o tym, abyś nagrała kiedyś indie rockową płytę.
A to ciekawe. Słuchałam takiej muzyki wieki temu, gdy byłam nastolatką(śmiech). Lubię bawić się konwencją i nie mam pod tym względem prawie żadnych ograniczeń. Kto wie, może kiedyś zrobię płytę z kwartetem smyczkowym? Na pewno odpada disco-polo i ostre rapsy, bo to nie jestem ja. Na pewno pojawią się za to różne eksperymenty. To kwestia zabawy, a ja mam dystans do tego, co robię i lubię się tym bawić. Chcę sprawdzać różne formy przekazu, które mogą mi coś dać. Nie będę ściemniać, że robię to po to, aby zmieniać świat. Robię to dla siebie i moim priorytetem jest to, że daje mi ogromną radość i spełnienie. Jeśli przy okazji komuś się to podoba i chce tego słuchać, to wspaniale. Ta płyta jest dla mnie autoterapią; dzięki niej zrozumiałam, że moja kobiecość może mieć różne twarze i nie musi ograniczać się do jakiegoś stereotypu. To paleta kolorów, która jest we mnie i nikogo nie powinno obchodzić, jaką wersję chcę przedstawiać światu. I ten przekaz tyczy się nie tylko kobiet, ale także mężczyzn. Chodzi o wolność do wyrażania siebie. Stąd cyfra osiem.

fot. @tatiaandkarol; Warner Music Poland
To, o czym mówisz wpisuje się w kierunek, w jakim zmierza obecny świat. Współcześnie coraz częściej odchodzi się od prób klasyfikacji, co nie podoba się samozwańczym przeciwnikom poprawności politycznej.
Uważam, że we wszystkim należy zachować zdrowy rozsądek. Nie jestem zwolenniczką łapania się za słówka i pilnowania, czy ktoś używa feminatywów. To też jest na swój sposób ograniczające. Rozumiem jednak, co to ma na celu. Uważam, że wiem na ten temat za mało, aby zabierać głos. To, co chciałam powiedzieć, przekazałam na płycie. Dużo bardziej zresztą przemawia do mnie filozofia niż polityka. To jest język, którym mogę rozmawiać. Oczywiście mam swoje przemyślenia na tematy polityczne, ale nie czuję się głosem, który powinien się na te tematy wypowiadać. Podobnie jest w kwestii kobiecości czy feminizmu, choć uważam się za feministkę.
„Szkoła w głowie mi robiła bagno, kazali biec jak tamto stado” –śpiewasz w „Tymoteuszu”. Jak wspominasz swoje lata szkolne?
To zależy. Moje szkolnictwo podzieliło się na dwie części. Czas podstawówki i gimnazjum to był największy koszmar mojego życia. Właśnie dlatego uciekłam do Warszawy, gdzie poszłam do liceum. Tam było fenomenalnie i to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjęłam w życiu. To był bardzo rozwijający czas i poznałam wspaniałych ludzi. Nie był on jednak w stanie zatrzeć tego, co przeżyłam wcześniej. Doznałam wówczas wielu krzywd i bardzo źle to wspominam. Nagrałam tę płytę również po to, aby się z tym uporać i uwrażliwić ludzi na krzywdę, jaka często dzieje się dzieciom i młodzieży. Myślę, że na rodzicach, którzy wychowują dzieci w wieku szkolnym ciąży ogromna odpowiedzialność. W szkole dzieci są pozostawione same sobie, a nauczyciele są po prostu nieobecni. Widzę to również w moim bliskim otoczeniu. To straszne, co dziecko potrafi zrobić drugiemu dziecku... Nie wiem, czego uczy szkoła.
Na pewno nie tego, jak poradzić sobie w życiu.
Co z tego, że szkoła uczy tabliczki mnożenia, skoro ludzie wychodzą z niej pozbawieni wrażliwości, empatii oraz zrozumienia dla drugiego człowieka i jakiejkolwiek odmienności. To środowisko, w którym dzieci wrażliwe są zdane wyłącznie na siebie. Gdy będę miała dzieci, to chciałabym podejść do tematu bardzo świadomie i zapewnić im szkołę, która je uszczęśliwi. A nie taką, z której wyjdą potłuczeni i spędzą piętnaście lat na terapii, próbując odbudować swoją psychikę. To oczywiście moja historia. Nie chcę użalać się nad sobą, ale mam w sobie dużo złości i niezgody na to, że nie było wtedy nikogo, kto stanąłby w mojej obronie. I to pomimo tego, że byłam silnym dzieckiem i nigdy nie chciałam „krakać jak wrony”. Dzięki temu jestem teraz tu, gdzie jestem. Wiem jednak, że nie wszyscy mają w sobie tyle siły. Gdy byłam na studiach, to miałam okazję obserwować, jak grupa potrafi zastraszyć jednostkę, która jest bardziej wrażliwa i emocjonalna, niż pozostali. I znów nie było nikogo, kto stanąłby w jej obronie.
Boją się, że im również się oberwie.
Niby tak, ale ja zawsze staje osobą w obronie pokrzywdzonych. Właśnie dlatego, że mam takie, a nie inne doświadczenie i że sama kiedyś czekałam na to, aż ktoś stanie w mojej obronie. Moja płyta to płyta przytulająca odmieńców. Przewija się to zarówno w refrenie „Samuraja”, jak i pozostałych piosenkach. Gdy jesteś ciut inny, to „dla mas postrach i największy wróg” .Tak wyglądało całe moje życie. Zawsze byłam wykluczana, bo byłam trochę inna. Cieszę się, że zazwyczaj ludzie, którzy przychodzą na moje koncerty to ludzie, którzy mają odwagę być sobą. Nie boją się i nie próbują wtopić w tłum. Uważam, że obojętność i konformizm to jedne z najbardziej obleśnych rzeczy na świecie. Jeśli coś nie wywołuje emocji, to robisz to źle. Chcę docierać do ludzi, którzy chcą doświadczać i przeżywać rzeczy pełnią serca.
Ralph Kaminski również śpiewa na nowej płycie o swoich doświadczeniach szkolnych. Obecnie Ty i Ralph jesteście postrzegani jako osoby wszechstronnie utalentowane, wrażliwe i kreatywne, ale kiedyś te cechy nie były postrzegane jako zalety. Może chodzi o to, żeby zaakceptować, że to część nas?
To był punkt wyjściowy dla mojej płyty. Nie chciałam już dłużej biczować się za to, że jestem za mało delikatna lub zbyt emocjonalna. To część mnie, taka jestem. Jeżeli ktoś się z tym utożsamia, to zapraszam do wspólnego śpiewania i oswajania się z kolorami, które są w nas.
Myślę, że wiele osób może znaleźć na twojej płycie tzw. safe space.
Gdyby nastoletnia Ofelia przesłuchała tę płytę, to zrobiłoby jej się cieplej na sercu. Taką płytę chciałam nagrać.
Jesteś zwolenniczką oddawania dzieł w ręce interpretatorów?
Tak, dlatego uwielbiam czytać opinie i recenzje, a także rozmawiać z odbiorcami po koncertach. Jestem bardzo ciekawa, jak rozumieją moją twórczość i co ona dla nich znaczy. Ta konfrontacja z odbiorcą to wisienka na torcie. Wydaje mi się, że w moim przypadku wynika to trochę z przekory, bo na lekcjach polskiego zawsze zmusza się uczniów do zgadywania, co poeta miał na myśli. Uważam, że to totalna bzdura. Zamiast uczyć ich myślenia i zachęcić do zastanowienia się nad tym, co czują i jak wpływa na nich sztuka, to wymaga się od dzieci i młodzieży, aby wpasowali się w klucz, z którym nie zawsze zgadzają się sami autorzy. Dlatego zawsze chcę wiedzieć, jak ludzie odbierają to, co robię. To piękne i uwalniające, bo poszerza cały horyzont mojej twórczości.
Ostatnio w jednym z wywiadów wspomniałaś, że aktorstwo przestało być dla ciebie atrakcyjne. Czy muzyka daje ci coś, czego nie daje ci właśnie aktorstwo?
Muzyka daje mi wolność oraz możliwość wyrazu artystycznego. Aktorstwo jest odtwórcze. Ktoś to napisał, ktoś to wyreżyserował, ktoś mnie ustawił. Nie ma miejsca na to, aby wykazać się inwencją. Nie krytykuję aktorstwa i nie mówię, że nie jest jakąś formą sztuki. To już po prostu nie dla mnie. Nie daje mi tej wolności i spełnienia, jakie daje mi muzyka. Kolejna kwestia jest taka, że w aktorstwie jest dużo losowych składowych, na które nie mam wpływu. Muszę też przyznać, że trochę się też zraziłam, bo przez długi okres czasu podążałam w kierunku, który nie był zgodny ze mną i tym, co czuję. Mam nadzieję, że teraz przez długi czas będę mogła skupić się tylko na muzyce, bo daje mi to najwięcej szczęścia.
Tę wolność i niezależność widać również w twoich wyborach artystycznych. Współcześnie piosenki są coraz krótsze. Ty nie poddałaś się temu trendowi i na albumie „8” znajduje się utwór, który trwa ponad sześć minut.
To wiąże się ze mną samą. Ja po prostu lubię długie piosenki. Lubię je o wiele bardziej niż te krótkie. Ja to widzę tak: jeśli oglądasz film, który jest dobrze poprowadzony i ma odpowiednią długość, to masz czas, aby przywiązać się do bohatera. Potem oglądasz ten film jeszcze raz i przeżywasz wszystko jeszcze bardziej. Potrzebujesz czasu. A jeśli wszystko jest takie krótkie, to nie jesteś w stanie nawiązać z dziełem żadnej relacji. Lubię niektóre krótkie utwory, ale słucham ich 10-15 razy z rzędu, bo inaczej nie dają mi satysfakcji. Tak już mam. To doświadczenie musi trwać trochę dłużej. Zresztą piosenki na poprzedniej płycie również były długie.
Tak, ale moda na krótkie formy zaczęła się dopiero niedawno.
Pewnie odnosisz się do jednej z modnych aplikacji. Cóż, delikatnie rzecz ujmując, jeszcze się do niego nie przekonałam. Może już jestem za stara (śmiech). Lubię za to Instagram. Tam mogę przeczytać opis pod zdjęciem, poznać historię, która się z nim wiąże. Jest w tym coś więcej. Teraz polecę filozoficznie, ale mam wrażenie, że w ludziach umiera potrzeba głębszych doświadczeń. Dotyczy to nie tylko doznań artystycznych, ale i relacji międzyludzkich itd. Dla mnie osobiście to strasznie smutne, kiedy ktoś puszcza mi fragment piosenki i po kilku sekundach ją wyłącza. Dlaczego? To tak, jakby pokazać komuś scenę z filmu i powiedzieć, że to cały film. Jak to możliwe? Przecież brakuje kontekstu! Cóż, to nie dla mnie (śmiech). Świat się jednak wciąż zmienia i pewnie kiedyś wróci moda na bardziej świadome przeżywanie sztuki i rzeczywistości. Tak jak po fascynacji McDonald's i KFC, wróciła moda na zdrowe odżywianie. Uważam, że mądrzy ludzie nie powinni skupiać się na tym, jakie są trendy, ale na tym, jak te trendy kreować. Tymczasem pozostawia się to masom.
Wkurza cię to?
To absurdalne. Dlaczego o trendach nie decydują ludzie, którzy wiedzą, jakie konsekwencje ma to, że poleci taki, a nie inny utwór? Takie wybory powinny być podejmowane świadomie. Muzyka radiowa powinna wnosić coś w życie ludzi, którzy jej słuchają. Obecnie muzyka w radiu to sztuka użytkowa, a sztuka nie powinna być użytkowa. A przynajmniej nie powinna być wyłącznie użytkowa. Muzyka, której słuchamy w radiu powinna być wybierana świadomie.
Muzyka z centrum handlowego. Wchodzisz, słuchasz kątem ucha, ale gdy wychodzisz, to nie wiesz, co leciało.
Tak, ale to może być edukujące. Radio może być medium wykorzystywanym do edukacji, rozwoju i uwrażliwiania społeczeństwa. Niestety w dzisiejszych czasach jest coraz mniej przestrzeni na uwrażliwianie.
Polecane

16-letnia łyżwiarka odtworzyła viralowy taniec Wednesday podczas mistrzostw

Poznaliśmy mema 2022 roku. Zwycięzcą został Polak

Ralph Kaminski oskarżony o… sprofanowanie kolędy. To wykonanie podzieliło internautów

Andrew Tate zatrzymany za handel ludźmi! Czy serio wpadł przez pizzę i Gretę Thunberg?

„Jestem aseksualna”. Była gwiazda porno o orientacji seksualnej i trudnej przeszłości

Netflix wprowadza kolejne kary dla swoich użytkowników. Koniec z dzieleniem konta
Polecane

16-letnia łyżwiarka odtworzyła viralowy taniec Wednesday podczas mistrzostw

Poznaliśmy mema 2022 roku. Zwycięzcą został Polak

Ralph Kaminski oskarżony o… sprofanowanie kolędy. To wykonanie podzieliło internautów

Andrew Tate zatrzymany za handel ludźmi! Czy serio wpadł przez pizzę i Gretę Thunberg?

„Jestem aseksualna”. Była gwiazda porno o orientacji seksualnej i trudnej przeszłości


