Około południa Fundacja Galerii Foksal poinformowała za pomocą swoich mediów społecznościowych, że Paweł Althamer, jeden z najbardziej uznanych żyjących polskich artystów, złoży pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie portret Lecha Kaczyńskiego wykonany w brzozie. W tych kilku słowach nachodzi na siebie tyle różnych kontekstów, że szczegółowa ich analiza mogłaby być przedmiotem pracy dyplomowej, którą być może ktoś kiedyś napisze. Intuicyjnie są one jednak zrozumiałe i nie muszę się w nie zagłębiać.
Atlhamer nigdy nie szukał kontrowersji. Komentował i wprawiał w zakłopotanie, ale nigdy nie używał w swojej twórczości zagrań kojarzących się ze standardami rodem z pierwszych stron tabloidów. Snuł wizję przerobienia jednego z bloków na stołecznym Targówku na figurę Chrystusa, leciał na pokładzie dwupłatowca z grupą osób chorych na stwardnienie rozsiane i biegał po Mali w przebraniu Koziołka Matołka. Każdą z tych akcji "życzliwi" mogą odebrać jako prowokację. Althamer ma jednak dar do przekazywania swoich intencji w czytelny i kulturalny sposób. Dlatego wiele osób odebrało dzisiejszą informację po prostu jako żart.
Paweł Althamer przygotowuje pracę do transportu [fot. Cyryl Rozwadowski]
Performens miał mieć miejsce po godzinie 15 i już o tej porze można było przed Pałacem Prezydenckim poczuć klimat rodem z westernu. W prażącym słońcu, kilkanaście, a w szczytowym momencie kilkadziesiąt, osób wyczekiwało nadjechania dyliżansu z kłopotliwym załadunkiem. Mijały minuty, które zamieniały się w godziny, a konwój się nie pojawiał. W końcu stało się jasne, że nie pojawi się na Krakowskim Przedmieściu, a rozładunku trzeba dokonać w którejś z bocznych ulic. Wszyscy zainteresowani przenieśli się na tyły budynku Akademii Sztuk Pięknych, gdzie krótko po 17, dźwig pomógł wylądować około trzymetrowej kłodzie na chodniku. Portret Lecha Kaczyńskiego stanowi tylko skromny fragment dość okazałego pnia. Jest wyrzeźbiony w charakterystycznym dla artysty stylu, lekko zainspirowany sztuką ludową i dość wierny. Razem z nim przyjechał także wieniec z dedykacją od artystów dla zmarłej głowy państwa.
Pień został umieszczony na wózkach i razem z trzydziestoosobowym konwojem zaczął toczyć się w kierunku prezydenckiej siedziby. Mimo że była wymagana pomoc kilku innych osób, Althamer cały czas aktywnie pchał, ważąca kilkaset kilo, rzeźbę do przodu. Odziany w pasiasty sweter ciężko pracował by dowieźć swoją pracę na miejsce. Wielu jego kolegów po fachu w podobnej sytuacji skorzystałoby z pomocy wynajętej ekipy i maszerowało obok, udzielając wywiadów i pozując do zdjęć.
Na samym Krakowskim Przedmieściu akcją momentalnie zainteresowała się policja. Na dobre 20 minut zatrzymała pochód, ale poza zanotowaniem danych rzeźbiarza i kilku innych osób, nie robiła żadnych kłopotów. Praca zaczęła jednak szybko przyciągać gapiów, nie zabrakło też osób chcących się wypowiedzieć na temat pracy. W żadnym momencie nie było jednak wyczuwalnej agresji. Wszechobecność przedstawicieli służb mundurowych nieco podnosiła temperaturę, ale nie była opresyjna.
Niezatytułowana rzeźba Pawła Althamera [fot. Cyryl Rozwadowski]
Po przymusowym postoju dzieło dotarło jednak na miejsce. Osadzone w tej symbolicznej przestrzeni, w bliskim sąsiedztwie areny jutrzejszych obchodów, w końcu mogło żyć własnym życiem i zaczęło zadawać pytanie o sens własnego istnienia. Rzeźba Althamera nie jest w żadnym wypadku obraźliwa (kilku dociekliwych starszych mężczyzn próbowało doszukać się znamion potwarzy, nieskutecznie). Jest bez wątpienia groteskowa, na wzór wielu podobnych poświęconych katastrofie smoleńskiej tworów, których główny nurt sztuki nigdy nie zaakceptuje. Paweł Althamer postanowił sprawdzić czy może się wypowiedzieć w sprawie, która już niemal dekadę ciąży nad polskim społeczeństwem i prędko nie pójdzie w zapomnienie. Prawdziwym dziełem sztuki stali się więc wszyscy, którzy zgromadzili się wokół tego obiektu. Rzeźbiarz sprawdził w ten sposób ile emocji jest w stanie wykrzesać za pomocą jednego dziwnego przedmiotu. I zdawał się wyjątkowo zadowolony z uwolnienia tego potencjału wśród zgromadzonych.
Pień miał początkowo pozostać pod Pałacem Prezydenckim. Ostatnie informacje mówiły, że zostanie przetransportowany do miasteczka namiotowego przy Sejmie, które powstało z inicjatywy Obywateli RP. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie źródłem jedynie pozytywnego fermentu.